[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Póki co chciałbym się wykąpać albo przynajmniej umyć.- Ross przyjrzał się z wyraźnym niezadowoleniem swemu podrapanemu, na wpół nagiemu, bardzo brudnemu ciału.- Z tym nie ma problemu.Chodźcie.Renfry ponownie zmienił się w przewodnika, prowadząc ich do małego pomieszczenia za mesą.- Stań na tym.Może uda ci się utrzymać w jednym miejscu.- Wskazał na jakieś pręty wystające ze ściany.- Stopy postaw na tym okrągłym dysku, a potem naciśnij okrąg w ścianie.- Co się wtedy stanie? Pieczesz się czy gotujesz? - zapytał podejrzliwie Travis.- Nic z tych rzeczy.To naprawdę działa.Sprawdzaliśmy wczoraj na śwince morskiej.Potem korzystał z tego Harvey Bush, kiedy oblał się olejem.To urządzenie przypomina prysznic.Ross szarpnął za sznurki od kiltu i zdjął sandały; po każdym gwałtownym ruchu lądował na ścianie.- W porządku.Jestem gotów.Teraz mogę spróbować.- Postawił stopy na dysku, utrzymując się w jednym miejscu za pomocą drążków, i nacisnął okrąg.Spod krawędzi podłogi uniosła się mgiełka i otoczyła mu nogi, stopniowo wznosząc się coraz wyżej.Renfry zamknął drzwi.- Hej! - zaprotestował Travis.- On się zagazuje!- Wszystko w porządku! - doleciał ich głos Rossa.- A nawet lepiej niż w porządku!Kiedy po kilku minutach wyszedł z zamglonej kabiny, na jego ciele nie było widać śladów krwi i brudu.Co więcej, zadrapania, przedtem zaognione, zmieniły się w nikłe różowe linie.Ross uśmiechał się.- Luksusy jak w domu.Nie wiem, co to za substancja, ale czyści aż do drugiej warstwy skóry i jest naprawdę przyjemna.To pierwsza dobra rzecz, jaką tutaj znaleźliśmy.Travis z ociąganiem ściągał swój kilt.Wcale mu się nie uśmiechała kąpiel w tej kosmicznej łaźni, ale równocześnie bardzo chciał się umyć.Ostrożnie stąpnął na dysk na podłodze, potem stanął całymi stopami i nacisnął kółko.Wstrzymał oddech, kiedy gazowa substancja zaczęła go otaczać.Po chwili zorientował się, że to nie gaz.Tajemnicza substancja miała więcej cech ciała stałego niż para.Odniósł wrażenie, jakby zanurzył się w powodzi spienionych bąbelków, które ocierały się i ześlizgiwały z jego skóry ze stałym naciskiem energicznego wycierania ręcznikiem.Rozluźnił się i zamknąwszy oczy, zanurzył głowę.Poczuł delikatne muskanie na twarzy; ból spowodowany zadrapaniami i stłuczeniami szybko ustępował.Kiedy bąbelki opadły, Travis wyszedł z pomieszczenia.Zobaczył Rossa, który właśnie ubrał się w błękitnozielony kombinezon, ściśle przylegający do ciała.Kombinezon był jednoczęściowy, a fragment zakrywający stopy miał grube gąbki, które łagodziły stąpanie.Ross podniósł z podłogi zawiniątko z drugim kombinezonem i rzucił je Apaczowi.- Wymogi tego domu - rzekł.- Nigdy nie przyszło mi do głowy, że jeszcze kiedyś coś takiego założę.- Ich mundury? - Travis przypomniał sobie martwego pilota.- Co to jest? Jedwab? - Powiódł dłonią po śliskim materiale, którego nie potrafił zidentyfikować.Zafascynowała go gra kolorów: błękitnego, zielonego i lawendowego - przy poruszeniu zmieniały się odcienie.- Tak.Ma swoje zalety.Daje ochronę na wypadek zimna i gorąca.Z drugiej strony, łatwo go zauważyć.Travis znieruchomiał z ręką włożoną do połowy prawego rękawa.- Zauważyć?- No cóż, ścigali mnie przez jakieś pięćdziesiąt mil po dość nieprzyjaznym terenie, ponieważ miałem na sobie jeden z tych kombinezonów.Próbowali również wtargnąć do mojego umysłu.Pewnej nocy zbudziłem się, idąc prosto w łapy tych chłopców.Travis wpatrywał się w Rossa szeroko otwartymi oczami, ale nie wątpił, że Murdock mówi serio.Spojrzał na jedwabisty materiał i poczuł nagły impuls, żeby zerwać kombinezon z ciała.- Gdybyśmy byli we właściwym czasie, nie dotknąłbym tego nawet kijem - kontynuował Ross z kwaśnym uśmiechem.- Ale skoro jesteśmy oddaleni o kilka tysięcy lat od prawowitych właścicieli, zaryzykuję.Tak jak mówiłem, te kombinezony naprawdę mają pewne zalety.Travis pozapinał się szybko.Materiał był miły w dotyku, dawał trochę ciepła i koił prawie tak, jak spienione bąbelki, które oczyściły i doenergetyzowały wyczerpane ciało.Uczyli się poruszać w stanie nieważkości.Wkrótce szło im to zupełnie dobrze.Przemieszczali się, wykonując ruchy jak przy pływaniu, i wciągali się po licznych poręczach.Gdyby nie to, że statek zmierzał w nieznane, ich obecne położenie miało wiele pozytywnych aspektów.Godzinę później wszyscy zebrali się w kabinie sterowniczej.Ashe, który po kuracji w kabinie kąpielowej poczuł się znacznie lepiej, objął dowództwo.Renfry był jedyną nadzieją zwiadowców.Technik nie miał jednak zbyt wiele do zaoferowania.- Tuż przed śmiercią obcy musiał zaprogramować kurs powrotny.Nie widzę innego rozsądnego wytłumaczenia.Kiedy prowadziliśmy badania, mój szef, bazując na tym, czego dowiedział się z taśm zabranych z kwatery rosyjskiej, odkrył trzy instalacje.Jedna umożliwia obserwację tego, co się dzieje na zewnątrz.- Wskazał ekran, który ożył błękitem na kilka drogocennych sekund poprzedzających niechciany start.- Kolejna tworzy wewnętrzny system komunikacyjny.No i wreszcie trzecia.Ta.- Przesunął dźwignię do końca.Na tablicy zamrugały trzy światełka i niespodziewanie ponad głowami usłyszeli głos mówiący w niezrozumiałym języku.- A to co takiego? - Ashe z zainteresowaniem obserwował światła.- Broń! Mamy teraz otwarte cztery wejścia, a w każdym działo gotowe do strzału [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •