[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już.Aączę.Trzydzieści sekund pózniej zabrzmiał cichy gong i na ekranie monitora przekazującegoobraz z satelity ukazało się zdezelowane el dorado.- Zbliżenie - warknął kontroler. - Za kierownicą mężczyzna, obok niego kobieta - zameldował technik.- Mamypotwierdzenie.Obiekt namierzony.Samochód pędził autostradą, zostawiając za sobą kłęby czarnego, oleistego dymu.Nic z tego, wciąż tu są.Wciąż siedzą nam na karku.Wielka drewniana tablica po lewej stronie szosy i ułożone z gałązek litery:  KempingChippewah".Wąski przesmyk między drzewami i zryta koleinami droga prowadząca wgłąb lasu.Bryson wytężył wzrok.Na wiszącej pod tablicą deseczce widniał wymalowany farbąnapis: NIECZYNNY.Dochodzący z góry hałas przybierał na sile: śmigłowiec schodził niżej, zajmował pozycję.Nick gwałtownie skręcił w lewo.Aby do lasu.Aby do lasu.- Co ty robisz? - krzyknęła Elena.- Drzewa nas osłonią.Może ich zgubimy.- Przecież zgubiliśmy ich na parkingu.- Tylko na chwilę.- Chcą sprawdzić, dokąd jedziemy?- Boję się, że mają inne plany.Monotonne dudnienie silnika powiedziało mu, że pilot nie dał się zwieść, że śmigłowiecwciąż leci tuż za nimi.Wcisnął pedał gazu.Wyboista droga, polana, wąska przecinka -nieprzystosowany do ciężkiego terenu samochód rzęził, zgrzytał i pojękiwał, zawadzającpodwoziem o kamienie.Karoserię smagały gałęzie drzew.Zmigłowiec wyprzedził ich, zniżył lot i nawrócił.Trzydzieści metrów dalej była polana:Nick kopnął pedał hamulca i wóz gwałtownie zarzucił, obijając się o pnie drzew po obustronach ścieżki.Elena bezwiednie krzyknęła i zaparła się rękami o deskę rozdzielczą.- Nie dam rady zawrócić, za mało miejsca!Gdy el dorado wjechało na trawiastą polanę, na której stało kilka drewnianych domków,śmigłowiec opadł jeszcze niżej i zawisł ledwie sześć metrów nad ziemią.Zawisł i pochyliłpysk.- Strzelaj!- Nic z tego, jest opancerzony.Zresztą za daleko.Zerknął w tamtą stronę, wypatrując lufy działka lub karabinu maszynowego, lecz zamiastlufy zobaczył zasobnik z niekierowanymi pociskami rakietowymi.Omal nie wpadł najeden z domków: szarpnął kierownicą, skręcił i w tym samym momencie samochodemwstrząsnął potężny wybuch.Domek zniknął w kuli ognia.Chryste, strzelali pociskami zapalającymi!- Celują w nas! - krzyknęła Elena.- Chcą nas zabić!Maksymalnie skoncentrowany Nick spojrzał w lewo.Zmigłowiec ponownie opuszczałpysk.Bryson gwałtownie skręcił w prawo i wcisnął pedał gazu.Spod kół trysnęły grudyziemi.Kolejny wybuch i w powietrze wyleciał domek, który przed sekundą minęli.Skup się! Nie patrz tam! Myśl!Musisz stąd uciec! Ale jak? Którędy? W las, aby dalej od polany! Tam nas nie dopadną!Stąd nie ma ucieczki! Te przeklęte rakiety znajdą nas w największym gąszczu!Jezu Chryste! Kolejny pocisk niemal otarł się o maskę samochodu i rozniósł na strzępypień wielkiego dębu po lewej stronie.Płonące poszycie, buchające ogniem domki -wokoło szalał pożar!- Boże święty! - Czy to on krzyczał? Bezsilny i oszalały z przerażenia nie wiedział, corobić.I wtedy za ścianą ognia zobaczył most.Rozchwierutany drewniany most i krótką ścieżkęprowadzącą do szerokiej, mulistej rzeki.Bez chwili namysłu wcisnął pedał gazu ipopędzili w tamtą stronę.- Co ty robisz? - zapiszczała Elena.- Nie wytrzyma! Zawali się!Kilka metrów przed nimi wytrysnął gejzer ognia, piachu i ziemi.Pochłonęły ich płomienie.Przednia szyba poszarzała, sczerniała, lecz w tej samej chwili maskasamochodu wychynęła po drugiej stronie rozszalałego piekła i wpadli na most, któryzakołysał się niebezpiecznie trzy metry nad powierzchnią wody.- Nie! - krzyknęła Elena.- Nie wytrzyma!- Szybko, opuść szybę! - rzucił Bryson, opuszczając szybę po stronie kierowcy.- I nabierzpowietrza!- Co?Silnik śmigłowca dudnił tak blisko, że samochód wpadł w lekkie wibracje.Nick dodał gazu.Wóz roztrzaskał drewnianą barierkę i runął do rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •