[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziesz musiał mnie przeprosić.- Wydaje mi się, że przesadzasz - oznajmił Joe.- Cóż takiego zrobiłem? Zszedłem na dół; znalazłem dzban.- Znalazłeś dzban, którego nie miałeś widzieć - oczy ptaka wierciły w nim dziurę.- Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, co zrobiłeś? Zmusiłeś mnie do działania.Teraz muszę działać.Nie mogę czekać! - Ptak wzbił się do góry, obrócił i skierował ku morzu, nie ku Joemu.Potem runął w dół z wielką szybkością, trzepocąc skrzydłami, by zawisnąć nad morzem.- Teraz już nie pomoże ci nawet Gary Karns i jego sześć telefonów - ryczał, nurzając się we mgle, która urosła nad wodą jak fale.- Publiczność radiowa nic o tobie nie wie! Nie dba o ciebie! - Opuszczał się coraz niżej.Z morza podniósł się jakiś kształt.Rozdział trzynasty- O, Boże - powiedziała stojąca przy Joem Mali.- To ten Czarny.Idzie mu na spotkanie.Z morza wznosił się Czarny Glimmung, by w powietrzu napotkać autentycznego Glimmunga.Pióra poleciały we wszystkich kierunkach, gdy oba stwory rzuciły się na siebie z wysuniętymi szponami.Potem niemal natychmiast opadły jak kamień w wodę.Na powierzchni zatrzymały się na chwilę i Joemu zdawało się, że właściwy Glimmung walczy o swobodę.Oba Glimmungi zniknęły w głębinach Marę Nostrum.- Czarny wciągnął go - wyszeptała Mali przerażonym głosem.- Czy możemy coś zrobić? - zapytał Joe robota.- Pomóc mu jakoś? Uwolnić? - Joe zdał sobie sprawę, że Glimmung tonie.To go zabije.- Wynurzy się - powiedział android.- Tego nie możesz być pewny - stwierdził Joe.- Czy coś takiego zdarzyło się już wcześniej? - dociekał Joe.- Czy Glimmung był już kiedyś wciągnięty pod wodę? - Joe pomyślał, że zamiast wydobyć Heldscallę, Glimmung sam zostanie zatopiony.by na zawsze połączyć się z Czarnym Glimmungiem i Czarną Katedrą.Tak jak moje zwłoki, pozbawiona życia kukła, pływająca bezwładnie jak jakiś śmieć i kryjąca się w trumnie.- Mogę odpalić rakietę HB - powiedział robot.- Ale taka głowica zabije i jego.- Nie - zaprzeczyła Mali.- Kiedyś jednak już tak było - zreflektował się Willis.- Na czasy ziemskie - przekalkulował - pod koniec 1936 roku.Mniej więcej w czasie trwania letniej olimpiady w Berlinie.- I udało mu się powrócić? - spytała Mali.- Tak, moja pani - odparł Willis - a ten Czarny opadł powtórnie na dno, gdzie pozostawał aż do teraz.Przybywając tu, Glimmung skalkulował sobie ryzyko sprowokowania Czarnego.Dlatego powiedział: „Sprowokowałeś mnie do tego".Pan to zrobił.Został zmuszony do walki tam w dole.Skierowawszy latarkę na powierzchnię wody, Joe zobaczył, że coś się z niej wynurza, jakiś obiekt, który odbija światło.- Czy masz motorówkę? - zapytał Willisa.- Tak, mój panie - odparł robot.- Czy chce pan tam płynąć? A jeśli się wynurzą?- Chcę zobaczyć, co to jest - oświadczył Joe, ale już i tak się domyślał.Robot niechętnie się oddalił, by uruchomić motorówkę.W trzy minuty później cała trójka płynęła po wzburzonej powierzchni Marę Nostrum.- Widzę to! - zawołał Joe.- Kilka jardów w prawo.- Cały czas utrzymywał obiekt w świetle latarki.Wyciągnął rękę i sięgnął po niego.Była to duża butelka.A w niej notka.- Kolejna wiadomość od Glimmunga - stwierdził kwaśno Joe, odkorkowując butelkę i wyjmując zwi-tek.Karteczka opadła na dno łodzi, ale szybko ją podniósł i odczytał w świetle latarki.Obserwujcie rozwój wydarzeń w tym miejscu.Serdeczności.Glimmung.PS Jeśli nie będzie mnie do rana, zawiadomcie wszystkich, że Projekt jest odwołany.Wracajcie na swoje planety o własnych siłach.Wszystkiego dobrego.G.- Dlaczego on to robi? - zapytał robota Joe.- Dlaczego wysyła liściki w butelkach, kontaktuje się przez programy radiowe, albo.- To szczególna metoda kontaktu interpersonalnego - wyjaśniał robot w drodze powrotnej na platformę.- Odkąd go znam, zawsze rozrzucał przezroczyste, owalne rzeczy z informacjami w różne strony świata.A jak, wedle pana, powinien się komunikować? Przez satelitę?- Mógłby - powiedział Joe, który czuł, jak ogarnia go fala przygnębienia.Zamknął się w sobie i drżąc z zimna, czekał, aż dotrą na miejsce.- On umrze - stwierdziła cicho Mali.- Glimmung? - zapytał Joe.Skinęła głową.W przyćmionym świetle jej twarz wyglądała nieco upiornie.- Czy kiedykolwiek opowiadałem ci o Grze? - zapytał Joe.- Przykro mi, ale teraz.- Wygląda to następująco.Bierze się tytuł książki, najlepiej dobrze znany, i wprowadza się go głosem do komputera w Japonii, który tłumaczy go na japoński.Potem.- Czy do tego zamierzasz powrócić? - spytała Mali.- Tak, do tego - odparł.- Powinno mi być ciebie żal - powiedziała Mali.- Ale nie jest.Ty ściągnąłeś na nas to wszystko.Zniszczyłeś Glimmunga, który chciał cię ocalić od pustej egzystencji.Chciał przywrócić ci godną pracę w heroicznym przedsięwzięciu, angażującym setki istot z wielu planet.- Ale szanowny pan musiał zejść w głębiny - stwierdził robot.- Dokładnie tak - przyznała Mali.- Zmusiła mnie do tego Księga Kalendów - wyjaśnił Joe.- Wcale nie - zaprzeczył robot.- Podjął pan decyzję zejścia do Marę Nostrum, zanim jeszcze zjawił się Kalend i dał panu do przeczytania fragment Księgi.- Człowiek musi stawać na wysokości zadania - stwierdził Joe.- A cóż to znaczy? - zapytała Mali.- To taka figura stylistyczna - wyjaśnił Joe.- Chciałem przez to powiedzieć, że tak jak w wypadku alpinistów, człowiek wspina się na szczyt tylko dlatego, że ten szczyt istnieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]