[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czekajcie, wy będziecie mówić, a ja to odtworzę.Więc dwór, tak? Drukowanymi literami?- No właśnie - potwierdziła Janeczka, patrząc mu na ręce, i pilnu­jąc, czy dobrze pisze.- O, właśnie, tak! Tylko trochę to było koślawe.Potem narysował strzałę.Do góry.O, tak, bardzo dobrze.I przy tej strzale, też u góry, malutkimi literkami dopisał DYM.- Co.?! - wyrwało się kapitanowi.- Dym - powiedział Pawełek z lekkim zakłopotaniem.- No, my też uważamy, że to głupie, ale nic nie poradzimy.Tak napisał.Kapitanowi zrobiło się gorąco, bo jedna z najważniejszych tajem­nic stanęła nagle przed nim otworem.Prawie nie mógł uwierzyć w swo­je szczęście!- Dym - powtórzył, zaskoczony i wzruszony.- Coś podobne go!- Nie wiemy, co to znaczy - zakomunikowała Janeczka.- Pan wie?Kapitan ocknął się ze swego chwilowego roztargnienia i wrócił do aktualnej rzeczywistości.- Proszę?.A, owszem.To znaczy nie wiem, czy wiem, ale domy­ślam się.- Niech pan nam powie! - zażądał czym prędzej Pawełek.- Zaraz, nie tak prędko, ja też się muszę nad tym zastanowić.Wróćmy jeszcze do tego waszego nocnego gościa.Ja też uważam, tak jak wy, że jest on z Łomianek.Co on robił w waszym ogrodzie?- Nic nie robił - odparła Janeczka zgodnie z prawdą, bo też istot­nie złoczyńca ogrodem się nie zajmował.- Uciekał przez dziurę.- No dobrze, niech będzie, że uciekał, ale zanim zaczął uciekać, coś przecież musiał robić.Po coś przyszedł.Po co?- My uważamy, że szukał tej swojej rękawiczki - oznajmił Pawe­łek.- Zobaczył, że ją zgubił, i szukał.- Albo może chciał sprawdzić, czy ten drugi zabrał jego list - uzu­pełniła Janeczka ostrożnie, niepewna, czy nie wkracza na grunt cokol­wiek niebezpieczny.Kapitan zorientował się już, że tu właśnie leży sedno rzeczy.Infor­macji, gdzie znaleziono zaszyfrowaną kartkę, Pawełek odmówił.Wy­darcie jej z niego siłą wydawało się niewykonalne.Tymczasem dla ka­pitana dokładne zbadanie owego miejsca, w którym przestępca zosta­wiał listy i gubił szczegóły garderoby, było absolutnie niezbędne, sta­nowiło podstawę całego dalszego działania.Coś tam znajdowało się w tym ich ogrodzie takiego, co koniecznie chcieli ukryć, a co było jedna­kowo interesujące dla wszystkich osób zamieszanych w sprawę.Bezwzględnie musiał uzyskać tę wiadomość, bez niej w ogóle nie mógł ruszyć z miejsca.Janeczka i Pawełek grzecznie czekali na dalsze pytania.Kapitan zastanawiał się, co z tym fantem zrobić.- Szkoda, że nie chcecie mi powiedzieć, gdzie znaleźliście ten list i tę rękawiczkę! - westchnął tak szczerze i głęboko zmartwiony, że Pawełkowi zrobiło się przykro.- To nie to, że nie chcemy! - zaprotestował żywo.- Nie możemy! Słowo panu daję, że nie możemy.- Dobrze, rozumiem, że nie możecie - zgodził się kapitan.- Ale powiedzcie mi przynajmniej, dlaczego nie możecie!Pawełek zawahał się, Janeczka rozmyślała przez chwilę.- Bo to się nie może wykryć, że myśmy tam byli - rzekła wreszcie z niechęcią.- Gdzie? - spytał szybko kapitan.Na Janeczkę takie podstępy nie działały.- Tam, gdzie była ta kartka i ta rękawiczka - odparła zimno.- Uczciwie się przyznajemy, że nie możemy tego powiedzieć - do­dał Pawełek tonem lekkiej urazy.Kapitan twardo postanowił nie stracić ani cierpliwości, ani nadziei, ze uda mu się w końcu osiągnąć jakieś porozumienie z opornymi, a za razem bezcennymi pomocnikami.Dalsze dyplomatyczne pytania po­soliły mu pojąć, że w razie wykrycia tajemnicy wybuchłaby straszli­wa rodzinna awantura.- A nie dałoby się tak zrobić, żebym ja się dowiedział, a cała rodzi­na nie? - spytał trochę niepewnie.Myśl była nowa, należało ją rozważyć.Janeczka i Pawełek zastana­wiali się przez chwilę, kapitan patrzył na nich ze skrywanym niepokojem i cichą nadzieją.- To i tak nic by panu z tego nie przyszło - zawyrokowała wreszcie Janeczka.- Dlaczego? - zaprotestował kapitan.- Mógłbym obejrzeć to miejsce.- Właśnie nie - przerwał Pawełek.- Nic z tego.Tego miejsca w ogóle nie da się obejrzeć.Kapitan poczuł, że zaczyna go ogarniać coś w rodzaju rozpaczy.Co za jakąś okropną kryjówkę znalazł sobie ten obrzydły bandyta i jakim cudem te niesamowite dzieci tam dotarły?!- O, jak rany - jęknął mimo woli.- Dlaczego się nie da obejrzeć?!Dzieci były zakłopotane.Usiłowały odpowiedzieć na pytanie, równocześnie nic nie wyjaśniając.Janeczka gorączkowo myślała.- Bo ono jest.- zaczęła z wahaniem - niedostępne.- Jak niedostępne, skoro ten facet tam był! - zdenerwował się ka­pitan.- Jeżeli zgubił rękawiczkę i zostawił kartkę, to musiał być, nie?- On był, bo on jest element - wyjaśnił Pawełek.- Ale pan nie może łazić tam, gdzie włażą różne elementy.- I w ogóle on był w nocy, jak nikt nie widział - poparła brata Jane­czka.- Ja bym też ewentualnie mógł w nocy.- No co pan.? - zgorszył się Pawełek.- To bandyci zakradają się w nocy, a nie milicja!Kapitan zreflektował się pośpiesznie, szybko gasząc błysk żalu, że nie przedstawił się rodzeństwu jako bandyta.- No rzeczywiście, masz rację - przyznał ze skruchą.- Tak mi się wypsnęło.Wiecie, że to okropne.W ogóle nie macie pojęcia, ile ja będę miał przez to trudności.Co ja powiem moim współpracownikom i moim szefom? Że nie mam pojęcia, gdzie znaleziono najważniejsze dowody rzeczowe? Wyleją mnie z pracy.Każą mi iść się dowiedzieć i nie wracać bez tego.I co?Pawełek zakłopotał się, w sercu zaległo mu żywe współczucie.Ka­pitan był ciężko i uczciwie zmartwiony, ponadto miał rację.Zupełnie nie wiedział, jak by mu tu pomóc.Janeczka poczuła się również zatro­skana sytuacją.Kapitan zastanowił się i zaczął z innej beczki.- Słuchajcie, porozmawiajmy rozsądnie - zaproponował.- Wie­cie, ja naprawdę liczę na waszą pomoc, bo już widać, że bez was i bez waszego psa w ogóle nie dałbym sobie rady.Cała ta historia jest bar­dzo trudna i skomplikowana, i powiem wam, o co chodzi, bo może wspólnie znajdziemy jakieś wyjście.Podejrzewam tych ludzi, że po­pełniają wielkie oszustwa i kradzieże.- I zbrodnie? - zainteresował się słuchający w skupieniu Pawełek.- Możliwe, że i zbrodnie - dołożył kapitan, z niepokojem myśląc, że wszystko co mówi, jest właśnie nagrywane na taśmie magnetofono­wej i te zbrodnie będzie musiał jakoś wykasować.- Koniecznie musi­my ich złapać i udałoby nam się to wszystko, owszem, ale przy waszej pomocy.Zrozumcie, ja muszę obejrzeć to miejsce, gdzie znajdowała się kartka.Tam mogą być jakieś ślady.Takie ślady są szalenie ważne, stanowią dowód rzeczowy, a poza tym dzięki nim można stwierdzić, czy to chodzi właśnie o to przestępstwo, czy o coś innego.- Jakie przestępstwo? - przerwał nieufnie Pawełek.- No, to, które oni popełniają.- A co oni popełniają? - przerwała z kolei Janeczka.Kapitanowi przyszła do głowy straszna myśl, że w przesłuchaniach te dzieci są lepsze od niego.Nie dadzą się niczym wyłgać, nie popusz­czą, niczego nie przeoczą.Powinno się je napuścić na najbardziej zatwardziałych przestępców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •