[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mały strumyk wijący się wśród zieleni zapewniał dostatek wody.Bentley musiał zapewne już znać tę okolicę, gdyż zaledwie ujrzał uroczą polanę, zaraz zatrzymał ekspedycję i oznajmił:- W tych stronach będziemy mogli znaleźć bardzo ciekawe okazy fauny australijskiej.Tutaj rozbijemy obóz.Przez najbliższe dni łowcy starannie przygotowali się do polowania na małego zwierza.Podczas gdy inni budowali odpowiednie klatki i sporządzali sprzęt łowiecki, Tony rozpoznawał w najbliższej okolicy obozu tropy różnych czworonogów.Australijczyk przedzierzgnął się w prawdziwe dziecko natury: zrzucił europejskie ubranie, które, jak twierdził, przeszkadzało mu w swo­bodnych ruchach i przez całe dnie myszkował po buszu; czytał w nim jak w otwartej księdze.Tak jak wszyscy australijscy krajowcy Tony potrafił doskonale radzić sobie w surowych warunkach tamtejszej przyrody.W pierw­szym rzędzie wykazał w pełni swe niezwykłe zdolności łowieckie.Z łatwoś­cią odnajdywał niewidoczne dla innych tropy zwierząt, wskazywał ścieżki, którymi zazwyczaj chodziły.Przed jego bystrym wzrokiem nie mogły ukryć się nawet ślady pozostawione na korze drzewnej przez maleńką pałankę australijską[68].Ponadto Tony'ego cechowała niezwykła wprost cierpliwość, dzięki której nie zniechęcał się żadnymi prze­szkodami.Swą zręcznością zaimponował wszystkim uczestnikom wyprawy.Skakał jak kangur bądź pełzał jak wąż.Za po­mocą sznura oraz siekierki mógł piąć się na pnie wysokich eukaliptusów, a palcami nóg z największą łatwością podnosił z zie­mi wszelkie przedmioty.Tony doskonale znał zwyczaje różnych zwierząt.Wiedział również, w jaki sposób należy urządzać na nie pułapki.Chętnie wtajemniczał towarzyszy w arkana łowie­ckie.Wilmowski przysłuchiwał się uważnie jego relacjom, potem notował wszystko, co dotyczyło zwierząt, które miały być zabrane do Europy.Tomek zaciekawił się, w jakim celu ojciec zbiera te wiadomości.Poprosił o wyjaś­nienie.Wtedy dowiedział się, że poznanie zwyczajów oraz sposobu życia różnych zwierząt konieczne jest dla stworzenia im w ogrodzie zoologicznym warunków najbardziej zbliżonych do naturalnych.Od tej pory wędrował za Tonym jak cień.Chodził za nim na długie wycieczki rozpoznawcze, uczył się trudnej sztuki tropienia zwierząt i przy każdej okazji zasypywał go py­taniami.Tony polubił polskich łowców, ponieważ traktowali oni austra­lijskich krajowców na równi z białymi ludźmi.Szczególną sympatią otaczał Tomka, od chwili gdy ten zdołał przełamać nieufność plemienia „człowieka-kangura".Nie skąpił mu również wszelkich wyjaśnień, dzięki czemu chło­piec wiele się nauczył.Po kilkunastu wypadach, w czasie których wynajdy­wali legowiska zwierząt, Tomek umiał już obrać właściwy kierunek orientu­jąc się po układzie liści drzew i rozróżniał nawet ślady niektórych zwierząt.Z każdym dniem coraz bardziej przywykał do buszu, śmiejąc się z swych uprzednich obaw przed zabłądzeniem.W miarę możności naśladował we wszystkim Tony'ego, sprawiając tym krajowcowi wiele zadowolenia.Zży­wali się też obydwaj coraz bardziej.Łowy na małego zwierza nie wymagały jednorazowego udziału większej liczby myśliwych.Za radą Bentleya utworzono cztery grupy łowieckie, dla których Tony układał oddzielne plany polowań.Poszczególne wyprawy wy­ruszały na łowy tak w dzień jak i w nocy, ponieważ niektóre zwierzęta wy­chodziły na żer dopiero po zapadnięciu zmroku.Dzięki starannym, dro­biazgowym przygotowaniom niemal każdy wypad kończył się pomyślnie.Zbudowane zawczasu klatki zapełniały się stopniowo różnymi okazami fauny australijskiej.Były to dla Tomka wymarzone łowy.Nie spotykane na innych kon­tynentach czworonogi przeważnie nie stanowiły dla człowieka większego nie­bezpieczeństwa.Tomek mógł polować na nie nawet w pojedynkę, co spra­wiało mu największą przyjemność.Wilmowski z zadowoleniem obserwował, jak Tomek mężnieje z dnia na dzień, nabiera doświadczenia i rozwagi.Niemal nie ograniczał teraz jego swobody.Pozwalał mu już na samodzielne decydowanie, co do udziału w łowach, a trzeba przyznać, że Tomek prawie zawsze wybierał najbardziej interesujące wyprawy.Pewnego dnia po południu Tomek obserwował zamknięte w klatkach trzy kolczatki[69], które zostały schwytane ostatniej nocy.Te zagadkowe, pierwotne ssaki tworzyły razem z dziobakami[70] rząd stekowców.Kolczatki, typowe naziemne stworzonka,[71] szeroko rozpowszechniły się w Australii, Nowej Gwinei[72] i Tasmanii, gdzie z wyjątkiem obszarów pustynnych, wszę­dzie można było je spotkać.Wówczas jednak były mało znane, gdyż nie udawało się przeprowadzić obserwacji trybu ich życia.W przeciwieństwie do kolczatek dziobaki przystosowane do życia pod­wodnego i naziemnego były znacznie mniej liczne i żyły jedynie na błotni­stych brzegach spokojnych i czystych rzek w południowo-wschodniej Australii i Tasmanii.Schwytane do niewoli ginęły po kilkunastu dniach.Już sam wygląd kolczatek budził ciekawość Tomka.Były one nadzwyczaj niezdarne.Miały stosunkowo długi, wąski, rurkowaty dziób, utworzony ze zrogowaciałej skóry.Pysk oraz okolice uszu pokrywała gładka szczecina, podczas gdy cały grzbiet był porośnięty sztywnymi i mocnymi kolcami, do­chodzącymi do sześciu centymetrów długości.Kolce u nasady były koloru bladożółtego, pośrodku pomarańczowe, a na końcach czarne.Słupowate nogi oraz cały brzuch i podbrzusze pokrywało ciemnobrunatne futerko, gęsto usiane gładką szczeciną.Długość zwierzątka wynosiła około czterdziestu centymetrów wraz z centymetrowym ogonkiem.Polowanie na kolczatki odbyło się w nocy, kiedy swoim zwyczajem wy­szły z nor na poszukiwanie żeru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •