[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lena skrzywiła się.- Ten nowy supermarket.Centrum handlowe Alfa.Jest panipewna?- Oczywiście, urodziłam się tutaj.- Kobieta nawet nie siliłasię na uprzejmość.Jednak widząc minę Leny, złagodniała.Kiedy na jej twarzy zagościł uśmiech, wydawała się zresztącałkiem sympatyczna.Widać mogła taka być, jeśli tylko chciała.- Idę w tamtą stronę, mogę panią kawałek podprowadzić.To na Mickiewicza.Ruszyły równym tempem.Lena musiała przyznać, żezażywna była z niej kobieta.Mimo swojej tuszy poruszała siężwawo, jakby kula z impetem toczyła się po drodze.- Wędkarze& - zaczęła kobieta.- Mam ochotę wypowiedziećim prywatny dżihad.- O co była ta awantura?- A kto to może wiedzieć, proszę pani - odrzekła i machnęłaręką gruba.I zaczęła wywód: - Nie cierpię ich.Te luje anektująkażdy skrawek plaży.Rozstawiają swoje wędziska w liczbieprzynajmniej cztery na ryło, a wolno dwie.Warczą nawszystkich.Nikt w ich pobliżu nie może korzystać z wody.Przeszkadzają im dzieci, psy, ludzie, którzy chcieliby ochlapaćswoje przegrzane zwłoki.Do tego zaśmiecają otoczeniebutelkami, puszkami, plastikowymi petami, jarają szlugi jakwściekli i ciągle coś smażą na podręcznych grillach.I jeszcze sąmaksymalnie chamscy: kurwa, kurwa, spierdalaj.Widać taka wPolsce konwencja.Wkurzyłam się dziś rano, jak przeczytałamporozwieszane na każdym kamieniu komunikaty, że w sobotę iniedzielę będą tu zawody wędkarskie, więc plac zajęty i dowidzenia.Niech ich robale rosówki zjedzą.Wiem, że atakującwędkarskie lobby, narażam się, podobnie jak wtedy gdynapisałam nieprzychylny działkowcom komentarz.Listy i mejlez wyrazami potępienia wciąż przychodzą do redakcji.Ale szlagjasny mnie trafia, jak jakaś grupa zagarnia wspólną przestrzeń itwierdzi, że im się to należy.- Pani jest dziennikarką?- Teresa Olenderek.- Kobieta wyciągnęła pulchną dłoń wkierunku Leny.Uścisk miała mocny.- Pracuję z mężem.Jestoperatorem, stoi teraz w korku.Szkoda, że nie dojechał.Mielibyśmy kilka świetnych  setek 6.Jesteśmy freelancerami.Robimy materiały i sprzedajemy je różnym telewizjom.Ktowięcej zapłaci.Ja także piszę pod pseudonimem w jednej zogólnopolskich popołudniówek - zaśmiała się.- Oni mnie nie6 Nagranie zawierające oryginalny dzwięk i obraz (100%), wykorzy-stywane w materiałach telewizyjnych, zwłaszcza serwisach informacyjnych.[przypis autorski] powstrzymają.Pokazała gest Kozakiewicza i przez chwilę wpatrywała się wLenę.W jej oczach tliła się niezdrowa ciekawość.Lenaprzestraszyła się, że cwana dziennikarka zwietrzyła sprawę, bosłyszała coś z jej rozmowy z Pileckim.Jak mogła być taknieostrożna?- A pani czym się zajmuje?- Ja? - Lena pochyliła głowę.- Jestem psychologiem.Robiędoktorat w Londynie.Kiedyś tu mieszkałam, aż do studiów.Przedstawiła się, a Teresa Olenderek zapisała jej nazwisko naswoim  twardym dysku.Może nie była zbyt atrakcyjna, ale zpewnością inteligentna i prawdopodobnie kiedy zamykaliprzed nią drzwi, umiała się dostać nie tylko oknem, lecz takżepodkopać tunel lub wejść kominem.Byle tylko wyczułasensację, którą można sprzedać.Lena wiedziała, że nie wolnojej zdradzić, nad czym pracuje.I tak już dużo powiedziałareporterce.- Chodziłam kiedyś do psychologa.- Dziennikarka pokiwałagłową.Jej zainteresowanie przygasło, spodziewała się widaćczegoś innego.- Ciężka robota, ludzie zrzucają na panią swojesmutki.- No właśnie - uśmiechnęła się Lena.- Trochę tego jest.Szły chwilę w milczeniu.Teresa poczęstowała Lenępapierosem.Był taniej marki, ale głupio było odmówić.Domyśliła się, że telewizje nie płacą dużo Olenderkom.Musielimieć we krwi taką waleczność, by znosić upokorzenia, jak te zwędkarzami.Podejrzewała, że takie akcje to dla Teresycodzienność.- Więc? - dziennikarka przerwała ciszę, podając Lenie ogień.Ta spojrzała na nią zdumiona.- Więc? - powtórzyła.- Kogo pani szuka w Alfie, bo tak się teraz nazywa dawnaChemia? Fajnie, nie? Szkoda, że nie Eden.Przynajmniej ci,którzy tam chodzą, mieliby jasność, po co to robią.Lena uśmiechnęła się.Teresa miała specyficzne poczuciehumoru, które jej bardzo odpowiadało.Domyśliła się też, żekobieta nie odpuści, jeśli jej nie odpowie. - Starej znajomej.Pracuje tam.Teresa przyjrzała się Lenie badawczo.- A ja panią pamiętam.- Pokiwała jej palcem.- Widziałampanią w komendzie.Kilka lat temu.Jest pani policjantką?Lena zarumieniła się.- Chyba mnie pani z kimś pomyliła.- Może - przyznała Teresa, ale najwyrazniej jej nie uwierzyła,bo zaraz dodała: - Miała pani wtedy inną fryzurę.Ja mamdobrą pamięć do twarzy.Lena nie odpowiedziała.Doszły do skrzyżowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •