[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mulander zaczął od najbardziej przerażającej rzeczy, jaką znał -kopii swojej od dawna nie żyjącej matki czarodziejki - dając jej wielkie rozmiary i najgroźniejsze cechy drapieżników, które nawiedzały jego sny.Wystrzępione skrzydła nietoperza z otchłani wyrastały z ramion stworzenia, a zwierzęce pazury z ludzkich dłoni.Istota miała wampirze kły, a uda i nogi wilka, a także jadowity ogon wyverna.Jej kobiecy korpus pokrywał smoczy pancerz - w purpurze Czerwonych Magów, oczywiście.Tylko oczy, tak samo zielone jak jego własne pozostawił niezmienione.Te właśnie oczy patrzyły na drowkę - łowcę, która nagle stała się ofiarą i wypełniały się złośliwością, znaną Mulanderowi aż za dobrze.Odruchowy dreszcz przebiegł po plecach potężnego czarownika, który stworzył tego potwora, odpowiedź, odciśniętą w jego duszy przez nędzne, dawno zapomniane dzieciństwo.Potwór przykucnął.Jego wilcze łapy szukały oparcia, a mięśnie potężnych ud prężyły się w przygotowaniu do skoku.Mulander nie zadał sobie trudu, by usunąć magiczną tarczę.Nadał potworowi wystarczająco dużo cech swojej matki, by ucieszyć się z ryku bólu, kiedy magiczna tarcza pękła od uderzenia.Wiele radości sprawił mu też widok szeroko otwartych oczu drowki.Odzyskała równowagę z podziwu godną szybkością! posłała parę wirujących noży prosto w twarz potwora.Mulander poczuł przez chwilę przemożną radość, kiedy ostrza zatopiły się w znajomych, zielonych oczach.Potwór zaskrzeczał z gniewu i bólu, drąc własną twarz sowimi pazurami, próbując usunąć ostrza.Długie krwawe bruzdy pokryły jego twarz, zanim wreszcie noże brzęknęły o podłogę.Oślepiony i wściekły potwór zbliżał się do elfki, a ociekające krwią łapy szukały jej wszędzie.Drowka wyjęła zza pasa bolą, zakręciła nim krótko i rzuciła.Broń poleciała w stronę oślepionego stworzenia, zaciskając się ciasno na jego szyi.Potwór szarpnął skórzane więzy, charcząc.W jaskini rozległ się ostry trzask, a zaraz po nim zgrzytliwy ryk.Dysząc głośno w poszukiwaniu swojej ofiary, potwór Mulandera rzucił się z wyciągniętymi ramionami w stronę dziewczyny.Ale drowka uniosła się w powietrze lekko i zwinnie niczym ptak, a potwór upadł na podłogę.Szybko przewrócił się na plecy, a potem wstał.Potężny hałas wypełnił jaskinię, kiedy jego skrzydła zaczęły się poruszać.Uniósł się powoli i ruszył w pościg za drowka.Czarodziejka rzuciła w jego stronę olbrzymią pajęczynę, lecz potwór rozdarł jaz łatwością.Zarzuciła go gradem strzałek śmierci, ale te odbiły się od opancerzonego ciała istoty.Drowka przywołała strumień czarnych błyskawic i rzuciła nim jak oszczepem.Ku zaskoczeniu Mulandera przebił on jedno ze skórzastych skrzydeł.Potwór zaczął kreślić wąską spiralę ku podłodze jaskini i skrzecząc wściekle wylądował z hukiem pękających kamieni.To bez znaczenia.Magiczna bitwa odcisnęła piętno na młodej elfce.Powoli opadła na dno jaskini, w kierunku paszczy rannego, ale ciągle czekającego potwora.Jej złote oczy zalśniły szaleństwem i zwróciły się w stronę tryumfującej twarzy Mulandera.- Dosyć! - zaskrzeczała.- Wiem, czego chcesz - odeślij tę istotę, a dam ci to, czego pragniesz bez dalszej walki.Przysięgam, na wszystko co mroczne i święte! JUśmiech wrogiego zadowolenia wykrzywił twarz Czerwonego Maga.Nie wierzył w składane przez drowy przysięgi, ale wiedział, że jej czary bitewne były na wyczerpaniu.Nie był też zaskoczony, że straciła serce do walki.Dziewczyna była żałośnie młoda - wyglądała na jakieś dwanaście czy trzynaście lat według rachuby ludzi.Pomimo jej pochodzenia i talentu magicznego była tylko niedoświadczoną dziewczynką, a zatem nie stanowiła dla niego wyzwania!- Rzuć mi klucz - rozkazał.- Potwór - zażądała.Mulander zawahał się, a potem wzruszył ramionami.Nawet bez magicznego tworu był lepszy niż to dziecko.Machnięciem ręki odesłał potwora do koszmaru sennego, z którego pochodził.Lecz ruchem drugiej dłoni stworzył kulę ognia wystarczająco dużą, by wprasować drowkę w przeciwległą ścianę jaskini i nie pozostawić z niej nic poza dymiącą plamą.Po strachu w jej oczach poznał, że rozumiała swoje położenie.- Tutaj - on jest tutaj - powiedziała w przerażeniu dziewczyna, sięgając do torebki na pasie.Jej wysiłek zwiększany był przez strach.Oddychała urywanymi sapnięciami, a ramiona trzęsły się j ej od pełnego przerażenia łkania.W końcu wyjęła maleńką jedwabną torebkę i uniosła ją w górę.- Klucz jest tutaj.Weź go, proszę i pozwól mi odejść!Czarownik zręcznie złapał rzuconą mu torebkę i wytrzasnął z niej na swoją dłoń maleńką lśniącą kulę.Bańka ochronna - zaklęcie łatwe do rzucenia i łatwe do rozproszenia - w którym zamknięta była maleńka fiolka z zielonego szkła.A w tej fiolce złoty kluczyk, obietnica wolności i potęgi.Gdyby spojrzał na drowkę, mógłby się zastanowić, czemu jej oczy były suche, choć płakała, czemu nie miała już trudności z utrzymaniem się w powietrzu.Gdyby oderwał spojrzenie od tego długo oczekiwanego klucza, rozpoznałby w jej oczach chłodny tryumf.Widział już kiedyś podobny wyraz, przez chwilę, na twarzy swojego ucznia.Lecz duma już kiedyś wpędziła go w sieci zdrady i skłoniła do popełnienia błędu, który równał się wyrokowi śmierci, zamienionemu na dożywotnią niewolę.Kiedy Mulander nareszcie zrozumiał, zorientował się, że ten błąd będzie naprawdę jego ostatnim.ROZDZIAŁ SIÓDMYRytuałLiriel Baenre wróciła do Menzoberranzan po zaledwie dwóch dniach, sponiewierana i pozbawiona kosmyka swoich bujnych białych włosów, lecz przepełniona ponurą satysfakcją.Tak w każdym razie powszechnie uważano.Formalnego dowodu na to, że zabiła, zażąda się od niej dopiero w czasie ceremonii.Wszyscy członkowie Domu Shobalar zebrali się w sali tronowej Opiekunki Hinkutes'nat na ceremonii wejścia w pełnoletność.Był to obowiązek, ale większość z nich przyszła dla przyjemności oglądania owych makabrycznych reliktów, a także aby ożywić wspomnienia o własnych pierwszych ofiarach.Podobne chwile przypominały wszystkim obecnym, co to znaczy być drowem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]