[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, w żadnym razie nie uważali Cortesa za boga, przypuszczali jednak, że Hiszpan jest wysłannikiem tej mitycznej postaci.Kim był Quetzalcoatl? I dlaczego Aztekowie z taką nadzieją wierzyliw jego powrót?Wedle księgi legend, znanej jako Kodeks Chimalpopoca, Quetzalcoatl przebywał wśród Indian przez 52 lata.W trakcie pobytu był uważany za księcia-kapłana i stwórcę człowieka, otaczała go również aura mistrza nosiciela kultury oraz wcielenie posłańca bogów.[8]Quetzalcoatl znaczy "wąż o zielonym upierzeniu".Przyozdabiały go zielone pióra - właśnie dlatego przedstawiano go w postaci latającego węża.Jego symbolem była planeta Wenus.Aztecka legenda opowiada, że Quetzalcoatl był istotą wielkiej i silnejpostury, że w jego twarzy dominowało duże czoło, spod któregopatrzyły szeroko rozstawione, niezwykle przenikliwe oczy.Quetzalcoatl miał brodę, jego nakrycie głowy przypominało nieco fez, nosił także naszyjnik z muszli morskich, łańcuszki na kostkach nóg oraz gumowesandały.Godne uwagi jest również to, że jego głos był słyszalnyw promieniu piętnastu kilometrów.[9]Mamy do dyspozycji dwie wersje tłumaczące nagłe zniknięcie tej potężnej istoty, która albo uległa samospaleniu i zamieniła się w Gwiaz­dę Zaranną, czyli w Wenus, albo o poranku - "tam, gdzie wschodzisłońce" - została wzniesiona ku piebu, przyrzekłszy wprzódy, że powróci w dalekiej przyszłości.Karczemny żart historii stanowił pointę spotkania Cortesa z Mon-tezumą :Aztekowie i Majowie żyli wedle ścisłych cykli kalendarzowych.W rytmie kalendarza wznoszono kolejne budowle, kalendarzowi byłypodporządkowane także uroczystości.A właśnie rozpoczynał się okres oczekiwania powrotu Quetzalcoatla.Kapłani od dawna przepowiadali to w świątyniach.Proroctwo miało się spełnić! Trzymający się zasad wiary książę kapłanów Montezuma mógł, powinien i musiał rozpoznaćw brodatym, białym Cortesie wysłannika boga Quetzalcoatla!Przyjął więc Hiszpanów po królewsku i zaproponował, żeby zamiesz­kali w jego pałacu.Przez całe trzy dni Cortes cieszył się wystawną gościną, potem jednak zażądał, żeby obok pałacu zbudowano kaplicę.Montezuma zwołał azteckich rzemieślników, którzy mieli zbudować przybytek chrześcijaństwa.Wzburzonym i rozzłoszczonym kapłanomi dostojnikom tak wyjaśnił swoje postępowanie:"Tako wam, jako i mnie wiadomo, iż przodkowie nasi nie pochodząz kraju, gdzie mieszkamy, lecz przywędrowali tu z bardzo daleka podwodzą wielkiego księcia." [10]Z tego wstępu wynika niedwuznacznie, że Montezuma rozpoznałw Cortesie wysłannika "wielkiego księcia z bardzo daleka".Pośródazteckich świątyń rosła więc chrześcijańska kaplica.Jej budowa stała się początkiem lawiny zdarzeń.Smutna noc dumnych HiszpanówHiszpanie zachowywali się jak okupanci - którymi zresztą byli- i z podejrzliwością śledzili prace przy budowie kaplicy.Na jednej ześcian pałacu zauważyli świeży tynk - przypuszczali, że znajdują się tam sekretne drzwi.W tajemnicy rozbili mur - i stanęli w sali wypełnionej złotymi posążkami, sztabami złota i srebra, drogocennymi klejnotamii cudownymi tkaninami przetykanymi piórami.Cortes kazał ocenićswoim rzeczoznawcom wartość znaleziska - oszacowano je na I 62 tys.złotych peset, według dzisiejszej waluty około 6,3 mln dolarów.Cortes zabronił najsurowiej dotykania skarbu i rozkazał zamurowaćścianę.Czas był niekorzystny dla wywożenia bogactw, bo w mieście wrzało.Nobilowie i kapłani buntowali się przeciw obecności Hiszpanów w Tenochtitlan.Cortes jednak potrafił znaleźć wyjście z sytuacji.w mieście oprócz narastającego napięcia zagrażała mu jeszcze ekspedycja karna z Kuby.Jego teść, gubernator Velazquez, dowiedział się, że Cortes kazał spalić całą flotę.Do Veracruz przypłynęło więc 18 statków z 900 ludźmi na pokładzie, wśród nich znajdowało się 80konnych - była to siła znacznie przewyższająca niewielki oddział Cortesa.Ten ostatni jednak miał sprzymierzeńców: Indian walczących na śmierć i życie.Przejął bezpośrednie dowództwo nad jedną trzecią swojego oddziału,resztę pozostawił w Tenochtitlan pod rozkazami pewnego kapitana, któremu polecił też sprawować nadzór nad Montezumą.Z grupkąliczącą zaledwie 70 Hiszpanów i około 200 Indian pomaszerowałw kierunku Veracruz, przeciwko 900 wspaniale uzbrojonym rodakom.W trakcie niespodziewanego nocnego ataku Cortes rozbił oddział ekspedycji karnej i poradził sobie z dowódcami - pokonani musielizłożyć mu przysięgę na wierność.Korzystając ze zdobyczy wyposażył swój nowy oddział w konie, broń i amunicję.Można odnieść wrażenie że Cortes miał abonament na szczęście.Był już najwyższy czas na powrót do Tenochtitlan.W trakcie obchodów święta ku czci boga Teocalli Hiszpanie wymordowali na umówiony znak około 700 nie uzbrojonych azteckich nobilów i kap­łanów.Masakra stała się dla Indian sygnałem do powstania.Cierpliwidotąd Aztekowie obalili Montezumę, uczynili władcą jego bratai zaatakowali pałac, w którym bronili się Hiszpanie.Cortes przybył ze swoim oddziałem w ostatniej chwili.Zdołał wprawdzie zapobiec wyrżnięciu w pień swoich ludzi, ale w całym mieście wybuchłyjuż krwawe rozruchy.Cortes rozkazał palić po kolei świątynie i domy mieszkalne.W czasie gdy Hiszpanie masowo wyrzynali Indian,zdetronizowany Montezuma zaproponował - o święta naiwności! - że będzie mediatorem walczących stron.Była to jednak już jego ostatnia akcja - wzburzony lud ukamienował go 30 czerwca 1520 roku.Dopiero teraz Cortes wydał rozkaz wywiezienia skarbu.Hiszpanie obładowani złotem, srebrem i innymi kosztownościami wymykali się ukradkiem przez ciemne i opustoszałe ulice Tenochtitlan - Aztekowie unikali nocnych walk i tylko w kilku ważniejszych punktach miasta postawili straże.Jedna z nich zauważyła rabusiów.Ciszę nocy przerwał ostrzegawczy krzyk.Zabrzmiały przeraźliwe gwizdy na alarm.Za­płonęły pochodnie.Miasto ożyło gniewem.Była to noche triste, smutna noc Hiszpanów.Uciekali w panice.Ciążyło im złoto i srebro.Potykali się, tonęli w bagnach.Zabijali ich azteccy wojownicy.Konie galopowały wśród świstu strzał, jeźdźców trafiały kamienie.Lance o ostrzach z obsydianu wbijały się w ciała znienawidzonych okupantów.Tej nocy Hiszpanie stracili ponad połowę ludzi.Cortes był ciężko ranny, a znaczna część skarbu utonęła w wodach jeziora.Noche triste.W tydzień później z resztek swoich żołnierzy Cortes uformował swójoddział na nowo.Nie miał broni palnej i amunicji.Pozostało mu niewielu jeźdźców.Gdy z grupką straceńców uciekał przez Otumbatal, zdawało się, że chodzi mu już tylko o własną skórę.Aztekowie przeprowadzili mobilizację.Hiszpanie stanęli naprzeciwmilczącej armu liczącej 200 tys.Indian.Cortes, który ryzykował już tylko życiem, po płaszczu z piór przetykanym złotem rozpoznał powyżej muru niemych wojownikówwodza wielkiej armii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •