[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I morze uciszone po łoskotach wielkich burz i po gwał-townych fal niepokojach łagodnymi podchodziło przelewy, a niebo, z którego się burzliwastarła oćma, jaśniało nagim i pogodnym blaskiem swej światłości.[8] A oto już zaczynały się jakoby przygrywki do wielkiej uroczystości: pojawiać się jęłypiękne stroje, dobrane wedle roli, jaką każdy brał w uroczystości.Tu ktoś mieczem przepasa-ny kroczył za żołnierza przebrany, tam kusa suknia, buty i oszczepy kogoś za myśliwca wy-dawały, ktoś inny w złoconych pantoflach, w szacie jedwabnej, kosztownymi świecidłamiobwieszony, z zaplecioną na głowie fryzurą udawał powłóczystymi krokami kobietę.O in-nym znowu, co się wyróżniał nagolennicami, tarczą, hełmem i mieczem, powiedziałbyś, że togladiator wracający z igrzyska.Nie brak było i takiego, co w purpurowej szacie i z pochodniąurzędnika udawał, ani takiego, co przy pomocy opończy i kostura, i trepów, i koziej przypra-wionej bródki odgrywał filozofa, ani ludzi z trzcinami różnego kształtu; jedni z nich udawaliptaszników z lepem na ptaki, inni rybaków z wędkami.Widziałem oswojoną niedzwiedzicę,którą  przebraną za matronę  wieziono na krześle, i małpę w czapce wyszywanej i szafra-nowych sukniach frygijskich, ze złotym  niby to pasterz Ganimedes  pucharem w łapie, l121 osła z przyprawionymi skrzydłami w towarzystwie jakiegoś starucha zgrzybiałego; ten miałbyć Pegazem, tamten zasię Bellerofontem, śmieszni jednak byli obaj jednako.[9] Pośród tych uciesznych przebrań ludowej zabawy, tu i ówdzie się ukazujących, szyko-wał się już uroczysty pochód bogini wybawicielki.Niewiasty, których szaty bielą swą za oczyaż chwytały, strojne różnorakimi atrybutami, wieńcami wiosennymi uwieńczone, uścielałykwieciem z podołków rzucanym drogę, którą szedł pochód święty.Inne niosły na plecachbłyszczące zwierciadła, aby bogini mogła w nich widzieć hołdy składane przez tłum idący zanią, inne z grzebieniami z kości słoniowej w rękach ruchami ramion i palców udawały, żeczeszą i zdobią włosy bogini, inne jeszcze zlewały drogę różnymi pachnidłami i opryskiwałyją wonnym balsamem.Prócz tego tłum ogromny obojej płci, który aby się przypodobać kró-lowej gwiazd niebieskich, niósł latarnie, łuczywa, świece i wszelakie inne sztuczne światła.Dalej szły wdzięczne muzyki, piszczałki i flety rozbrzmiewające słodkimi melodiami.Zanimi postępował chór złożony z wybranej młodzieży, strojny w odświętne a śnieżne suknie, iodśpiewywał pieśń cudną, przez biegłego poetę pod Muz natchnieniem ułożoną, w którejmotyw zasadniczy powtarzał się często w przyśpiewach wysokich głosów.Szli i fletniściwielkiego Sarapisa47, wygrywający na ściętej wlelopiszczałce  ku prawemu uchu aż sięgają-cej  melodie specjalnie temu bogu poświęcone i w jego świątyni grywane; szli wreszcie he-roldowie liczni i straż torująca krzykiem miejsce dla pochodu.[10] Za nimi napływały tłumy wtajemniczonych w obrzędy, tłumy mężczyzn i niewiastwszelkiego stanu i wieku, wszyscy lśniący bielą lnianych szat; niewiasty miały na włosach odwonności wilgotnych przezroczystą zasłonę, mężczyzni głowy zupełnie ogolone, tak że ły-skali bielą skóry na czaszkach na znak, że są wielkiej religii ziemskimi gwiazdami.W rękachnieśli wszyscy święte grzechotki miedziane, srebrne, a nawet złote i dobywali z nich szcze-biotliwe dzwięki.Naczelni zasię kapłani obrzędów, mężowie święci i dostojni, szli w białych, lnianych sza-tach, obcisłych na piersi i szczelnie ich aż do stóp owijających; nieśli oni symbole najpotęż-niejszych bóstw.Pierwszy z nich trzymał w wyciągniętej ręce lampę niezwykle jasne światłowydającą, niepodobną zasię całkowicie do owych naszych lamp, którymi świecimy przy wie-czerzy: ta lampa miała kształt złotej łódki, z której otworu wznosił się wielki płomień.Drugi,odziany tak samo, niósł w obu dłoniach dwa ołtarzyki zwane pomocnymi dla przywiązanej donich pomocnej pieczy najwyższej bogini.Trzeci szedł z gałązką palmową mającą liście zezłota delikatnie wyrobione i z laską Merkurego.Czwarty trzymał symbol Bezinteresowności:wyrzezbioną lewą rękę z dłonią otwartą; wydawała się ona zdatniejsza do wyobrażenia bez-interesowności, ile że z natury swej jest mniej obrotna i wszelkiego przecherstwa i sprytupozbawiona; ten sam niósł jeszcze złote naczyńko sklepione na kształt piersi kobiecej, z któ-rego ulewał mleka.Piąty miał złotą kobiałkę napełnioną wawrzynowymi gałązkami, a innyjeszcze kapłan amforę.[11] Zaraz potem ukazywali się bogowie, co raczyli iść przy pomocy ludzkich nóg.Więcnaprzód ów pośrednik straszliwy między niebem a piekłem, ów, co oblicze nosi już to jak nocmroczne, już to jak dzień złote: Anubis48, podnoszący swój stromy łeb psa; laskę poselskąniósł w lewej, zieloną gałęzią potrząsał w prawej ręce.Za nim zaraz postępował wół prosto natylnych nogach stojący, symbol płodności wszystkorodnej bogini; posuwał się on wspierającsię na barkach jednego z kapłanów, dostojnymi kroki idącego.Inny kapłan niósł skrzynięzawierającą przedmioty sekretne i kryjącą tajemnice wielkiej religii.Inny jeszcze niósł naswej, szczęsnej zaiste, piersi czcigodne wyobrażenie bóstwa najwyższego, nie mające kształtuani zwierzęcia domowego, ani ptaka, ani bestii dzikiej, ani nawet człowieka nie przypomina-jące, ale samą nowością przemyślnego wynalazku cześć nakazujące  jak to zresztą przystoi47S a r a p i s  bóg pierwotnie babiloński, pózniej czczony w Aleksandrii Jako Ozyrys, Apis, Serapis.48A n u b i s  egipski bożek wyobrażany z głową szakala lub psa.122 symbolowi religii nad inne wyższej i osłonami wielkiego milczenia muszącej się okrywać, jakprzystoi symbolowi słowami niewypowiadalnemu.Wyobrażenie to było w błyszczącym zło-cie w takim sposobie ukształcone: była to mała urna, wielce sztucznie utoczona, o okrągłymdnie, pokryta egipskimi hieroglifami; jej otwór niewysoko umieszczony wysuwał się nakształt wystającego dzioba; z drugiej zasię strony znajdowała się mocno szerokim odgięciemodsądzona rękojeść, na której skręcała swe pierścienie żmija, wysuwająca łuszczastą gardziel,wydętą i pomarszczoną.[12] I oto zbliża się do mnie dobrodziejstwo przez bóstwo najpotężniejsze mi przyrzeczo-ne: zbliża się kapłan niosący w rękach samą dolę mą i wybawienie! Zbliża się w myśl poleceńzwiastowanych mi w boskiej obietnicy i w prawej ręce świętą grzechotkę niosący, a na niejdla mnie wieniec  i dalibóg słusznie wieniec, skoro po tylu nieszczęściach przecierpianych,tylu niebezpieczeństwach przebytych miałem z pomocą najmożniejszej bogini przemóc sro-żącą się wobec mnie Dolę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •