[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie zdarzyło się jeszcze, by wykonały w zupełności to, co zamierzyły! Och, ten bandar-log, ten bandar-log! Zawsze się im zachciewa czegoś nowego.Ale tym razem, o ile mnie wzrok nie myli, zachciało się im własnego nieszczęścia.bo Baloo to nie pisklę, a Bagheera, o ile mi wiadomo, umie polować nie tylko na kozły!Tak sobie dumając ważył się na skrzydłach, ppdgarnął pod siebie szpony — i wyczekiwał.Tymczasem Baloo i Bagheera szaleli z gniewu i strapienia.Bagheera jęła wspinać się na drzewa tak wysoko, jak nigdy wpierw, ale cienkie gałązki łamały się pod jej ciężarem, więc ześliznęła się w dół, mając pełno kory za pazurami.— Czemuż nie ostrzegłeś ludzkiego szczenięcia? — huknęła na nieboraka Baloo, który drałował niezgrabnym kłusem, zapewne w myśli, że dopędzi uciekające małpy.— I cóż mu przyszło z twojego katowania, skoro nie ostrzegłeś go przed tym niebezpieczeństwem!— Spieszmy się!.Spieszmy! Może.może zdołamy je dogonić — sapał Baloo.— Z takim, pośpiechem!.Ph!.Nie dogoniłbyś nawet zdychającej krowy.Nauczycielu Prawa.oprawco szczeniąt! Toż gdyby ci przyszło katulać się tak choć przez milę tam i z powrotem, pękłbyś na ćwierci! Usiądź spokojnie i zastanów się nad całą sprawą.obmyśl sposób postępowania.Nie mamy czasu na próżne gonitwy.Jeżeli podejdziemy za blisko, te małpiszony gotowe dla własnego ocalenia rzucić chłopca na ziemię.— Arrrala! Hu-u! One może go już cisnęły na ziemię, bo im się znudziło go dźwigać! Któż je tam wie! Wszystkiego możnasią spodziewać po bandar-logu! Zwalcież mi teraz na łeb furę zdechłych nietoperzy! Dajcie mi do ogryzania spróchniałe kości! Wrzućcie mnie do barci dzikich pszczół, żeby mnie na śmierć pokąsały, i pochowajcie mnie obok hieny.bom jest najnieszczęśliwszy pomiędzy niedźwiedziami! Arra-lala! Ua-hua! O mój Mowgli, mój Mowgli! Czemuż to, zamiast nabijać ci guzy na głowie, nie ostrzegałem cię przed Małpim Plemieniem:.Może wybiłem ci z głowy wszystkie zadane lekcje.i cóż teraz poczniesz, moja biedotko, sam w lesie, nie znając Słów Czarnoksięskich?!.To rzekłszy Baloo schwycił się obiema łapami za łeb i zaczął z jękiem tarzać się po ziemi.— E, co znowu! Przecież dopiero co wyrecytował przede mną bez zająknienia wszystkie Słowa! — odezwała się zniecierpliwiona Bagheera.— Mój Baloo, toż ty na starość postradałeś nie tylko pamięć, ale i godność osobistą! Cóż by pomyślała sobie dżungla, gdybym ja, Czarna Pantera, wiła się po ziemi, niczym jeżo-zwierz Ikki, i wyła wniebogłosy?!— Nie dbarn o to, co sobie pomyśli o mnie dżungla! Ale on.on może już nie żyje!— O ile go te koczkodany dla jakichś małpich figlów nie zrzucą z gałęzi albo nie uduszą z nudów, tedy nie lękam się zgoła o los ludzkiego szczenięcia.Mowgli jest mądry sam z siebie i przeszedł dobrą szkołę, a co najważniejsze, ma takie oczy uroczne, które budzą postrach we wszystkich Plemionach Dżungli.Ku wielkiemu jednak swemu nieszczęściu znalazł się obecnie w mocy bandar-logu.tej niecnej hałastry, która hasa po drzewach i nic sobie nie robi z naszych plemion.To rzekłszy Bagheera poczęła w zadumie ssać własną łapę.— Ależ ci to głupiec ze mnie! Bury, sadłem nalany głupiec, który nie umie nic innego, tylko wykopywać korzonki z ziemi! — ozwał się ni stąd, ni zowąd Baloo, zrywając się na równe nogi.— Miał chyba rację dziki słoń Hathi, gdy mawiał: Każda pokraka ma swego straszaka! Ma swego straszaka i bandar-log! Ich postrachem jest Skalny Wąż Kaa, który nie gorzej od nich wspina się na drzewa i wykrada nocą małe małpięta.Dość szeptem wspomnieć jego imię, a po małpach już ciarki przechodzą po sam koniuszek ogona.Chodźmy do węża Kaa!— I cóż on nam pomoże? — spytała Bagheera.— Wszak on jest obcoplemieńcem.nie ma nóg.a za to ma tak: złowrogie oczy!— Ho, ho! To bardzo stare i bardzo przebiegłe wężysko.a co najważniejsza, zawsze głodne! — odpowiedział Baloo z, wielką ufnością.— Trzeba mu przyrzec sporą porcję zwierzyny!— Podobno, gdy się obeżre*, śpi potem przez cały miesiąc.Może właśnie teraz śpi.a jeżeli nie śpi, to czyż nie przyjdzie mu ochota upolować osobiście porcję zwierzyny dla siebie?Bagheera mało dotąd słyszała o wężu Kaa, z natury zaś była podejrzliwa.— Gdyby nawet tak było, to tak starzy łowcy, jak ty i ja, potrafimy we dwójkę nauczyć go rozumu!To rzekłszy Baloo otarł się wyliniałą brunatną łapą o grzbiet pantery i oboje wyruszyli razem na poszukiwanie Skalnego Pytona Kaa.Gdy go zdybali, spoczywał jak długi na: krawędzi skały, wygrzanej blaskami popołudniowego słońca, i z lubością przyglądał się otrzymanej niedawno, pięknej odzieży.Dziesięć dni ostatnich spędził w zaciszu swego prywatnego domostwa, przebierając się w nową skórę, a teraz przedstawiał się imponująco1, gdy wymachiwał olbrzymim, płaskim łbem ponad ziemią, wykręcał dłu-gachne — trzydzieści stóp mierzące — cielsko w cudaczne krzywizny i węzły i oblizywał sobie paszczę na myśl o czekającym go obiedzie.— Jeszcze nic nie jadł! — odsapnął z ulgą Baloo, dostrzegłszy jego kaftan, pięknie wzorzysty w barwę żółtawą i brunatną.— Miej się na baczności, Bagheero! Po zmianie skóry wąż Kaa widzi trochę kiepsko, a bywa nader skory do napaści.Kaa nie był wężem jadowitym — owszem, czuł dla żmij, jako wielkich tchórzów, prawie że wzgardę.Siła jego leżała w ogra*-mię cielska — a kogo raz otulił objęciem swych olbrzymich splo tów, ten nie wykręcił się już z nich ani prośbą, ani groźbą.— Szczęśliwych łowów! — zawołał Baloo przysiadłszy na tylnych łapach.Kaa, jak wszystkie węże z jego gatunku, był nieco głuchawy, więc zrazu nie dosłyszał wołania.Potem pochylił głowę i podwinął tułów, gotów na wszelki wypadek.— Bodaj się nam wszystkim szczęściło w łowach — odpowiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]