[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Metoda, której poszukiwaliśmy, była zawarta w fenomenologii Husserla.Celem Husserla było stworzenie mapy “struktury" świadomości (albo jej geografii jak to chętnie nazywaliśmy), wyłącznie w oparciu o aktywną refleksję.Po przemyśleniu tej kwestii przyznaliśmy, że takie podejście ma swój sens.Jeśli się chce sporządzić mapę nieznanego kontynentu: powiedzmy, jednej z dżungli na Wenus - to nie jest rzeczą konieczną przedzieranie się przez gąszcze i plątaniny drzew.Pracę wystarczy oprzeć przede wszystkim na danych pochodzących z rozmaitych przyrządów pomiarowych oraz na obserwacji tego obszaru z helikoptera.Najważniejsze jest to, by dokładnie rozpoznać, co się rozciąga poniżej - trzeba umieć rozpoznać bagna po kolorze ziemi i tak dalej.A jeśli chodzi o geografię umysłu ludzkiego, głównym problemem nie jest skok w rzeczywistość poniżej progu świadomości, ale nabycie umiejętności właściwego nazwania tego, co już o niej wiemy.Mając do dyspozycji mapę, podjąłbym się wyprawy z Paryża do Kalkuty, bez niej mógłbym trafić do Odessy.Posiadając podobną “mapę" umysłu ludzkiego, człowiek mógłby zbadać obszary pomiędzy śmiercią a mistyczną wizją, pomiędzy katatonią a geniuszem.Mogę to ująć jeszcze inaczej.Umysł ludzki jest jak skomplikowany mózg elektronowy, zdolny do niezwykłych wyczynów.Niestety, człowiek nie wie, jak się nim posługiwać.Każdego ranka po przebudzeniu włącza swój system kontrolny, kręci gałkami, naciska guziczki.I to jest ten absurd: mając do dyspozycji tak potężną machinę, wie tylko, jak wykonywać najprostsze rzeczy; rozwiązywać najoczywistsze, codzienne problemy.To prawda, że istnieją ludzie, których zwiemy geniuszami, potrafiący użyć “mapy" w znacznie ciekawszy sposób: piszą symfonię lub poezję, odkrywają prawa matematyczne.Ponadto istnieją i tacy, którzy są - prawdopodobnie - ze wszystkich innych najważniejsi; ludzie potrafiący użyć tej potężnej machiny, jaką jest umyśl, by poznać tkwiące w człowieku możliwości.Używają jej po to, by stwierdzić, co można jeszcze więcej zrobić.Wiedzą, że zdolna jest do stworzenia Symfonii Jowiszowej i Fausta, Krytyki czystego rozumu i geometrii nieeuklidesowej.Jednak w pewnym sensie dzieła te zostały stworzone przez przypadek lub instynktownie.To prawda, wiele wielkich odkryć naukowych jest dziełem przypadku; kiedy jednak zostały już sformułowane - głównym celem naukowca jest poznawanie ukrytych praw, które nimi rządzą.Ów elektroniczny mózg jest największą ze wszystkich tajemnic, gdyż znajomość mechanizmów jego funkcjonowania oznacza przekształcenie człowieka w boga.Czyż są zatem bardziej wartościowe cele dla świadomości, niż badania praw nią rządzących? Takie właśnie jest znaczenie słowa “fenomenologia", być może najważniejszego z ludzkich słów.Rozmiar stojącego przed nami zadania przeraził nas.Przeraził, ale nie przygnębił.Nie ma takiego naukowca, którego perspektywa nie mającego końca odkrycia mogłaby przygnębić.Wciąż na nowo - co najmniej tysiąc razy w ciągu kilku następnych miesięcy - dochodziliśmy do tego samego wniosku, będącego odpowiedzią na pytanie, dlaczego pasożyty tak pragną pozostać w ukryciu? Od tego, czy ludzkość ów osobliwy rodzaj choroby umysłowej uzna za swój stan naturalny, czy nie - zależy wszystko.Jeśli choć raz zacznie ją kwestionować, nic już nie będzie w stanie przeszkodzić jej w rozwoju.Pamiętam, jak późnym rankiem zeszliśmy do kantyny na herbatę (zdecydowaliśmy się uznać kawę za narkotyk i postanowiliśmy jej unikać).Kiedy szliśmy przez główny plac A.I.U., stwierdziliśmy, że patrzymy na otaczających nas ludzi z pewnego rodzaju dobrotliwą litością.Byli bardzo zajęci swymi nic nie znaczącymi kłopotami, uwikłani w osobiste, małe marzenia, podczas gdy my mocowaliśmy się z rzeczywistością; jedyną prawdziwą rzeczywistością, rzeczywistością ewolucji umysłu.Pierwszy rezultat owych zmagań był natychmiastowy.Zacząłem zrzucać nadwagę, a i moje samopoczucie fizyczne było doskonałe.Stale sypiałem dobrze i głęboko, a budziłem się z poczuciem spokoju i całkowitego zdrowia.Myśli moje uzyskiwały zadziwiającą precyzję.Myślałem spokojnie, wolno, prawie że pedantycznie.Obydwaj zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jakie to ma dla nas znaczenie.Weissman porównywał pasożyty do rekinów; dla płynącego najlepszym sposobem zwrócenia na siebie uwagi rekinów jest hałaśliwe zachowanie.Nie zamierzaliśmy bynajmniej tego czynić.Obydwaj powróciliśmy na wykopaliska, ale niedługo potem znaleźliśmy mnóstwo pretekstów, aby spędzić tam jak najmniej czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]