[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz będzie nieludzką istotą, niezdolną do okazywania zwykłych ludzkich uczuć.Śpiewającą maszyną.Mam jeszcze rok, pomyślała Esste.Jeden rok, żeby pokonać jego bariery, nie łamiąc mu serca.Lasy ustąpiły miejsca zadrzewionym preriom, bezludnym równinom, gdzie wciąż żyły dzikie zwierzęta.Ciśnienie demograficzne na Tew nigdy nie było tak wielkie, żeby sprowadzić licznych osadników na ten płaskowyż, gdzie zimy były niezwykle surowe, a lata nieznośnie upalne.Znajdowali się o godzinę drogi od Krawędzi, wielkiego klifowego urwiska, długiego na tysiące kilometrów i wysokiego prawie na kilometr.Tutaj jednakże skraj płaskowyżu rozszczepiał się na dwie części, a pomiędzy nimi skalne tarasy opadały znacznie łagodniej.Miasto Step wyrosło u podnóża kamiennego rumowiska, gdzie drogi lądowe musiały zastąpić transport rzeczny.Niewielu farmerów mogło sobie pozwolić na ślizgacze.Nawet kiedy Step przestało być głównym miastem, zachowało duże lokalne znaczenie.Autobus jechał po krętej drodze, wyciosanej przed wiekiem w skale.Nawierzchnia była wyboista, ale pasażerowie prawie tego nie czuli, czasami tylko pojazd przechylał się na stromych odcinkach.Ansset ciągle oglądał krajobraz, a teraz nawet Esste spojrzała na rozległe pola uprawne u podnóża urwiska.To, co na płaskowyżu spadało jako śnieg, poniżej Krawędzi zmieniało się w deszcz, a miejscowi farmerzy karmili świat, jak lubili o sobie mówić.Samo Step wydawało się nudne i przygnębiające.Wszystkie budynki były stare, a zniszczone szyldy na prawie pustych ulicach najgłośniej informowały o rozkładzie.Niemniej należało odbyć lekcję.Esste zabrała Ansseta do ponurej restauracji, złożyła zamówienie i zapłaciła za obiad.„Nawet ceny tutaj są depresyjne”, skomentowała.Ansset ją zignorował.Restauracja była zapełniona nie bardziej niż ulice.Widocznie wszyscy ludzie poszli gdzie indziej.Jedzenie podano szybko.Nie było złe, ale straciło smak gdzieś po drodze pomiędzy farmą a stołem.Ansset zjadł niewiele.Esste zjadła jeszcze mniej.Zamiast tego obserwowała ludzi.Początkowo odniosła wrażenie, że wszyscy są starzy, ale policzyła ich, ponieważ nie ufała wrażeniom.Tylko sześć osób miało siwe włosy lub łysiny - pozostały tuzin stanowili ludzie młodzi lub w średnim wieku.Niektórzy milczeli, większość jednak rozmawiała.Niemniej restauracja wyglądała staro, a w głosach klientów dźwięczało znużenie.Niezrozumiały smutek ogarnął Esste.Pieśni odeszły z tego miejsca, jeśli kiedyś tutaj rozbrzmiewały.Teraz pozostały tylko jęki.I zaledwie Esste o tym pomyślała, usłyszała, że Ansset jęczy.Dźwięk był cichy, lecz przenikliwy, niczym stłumiony warkot kuchennych maszyn przerabiających jedzenie.Dzięki Kontroli Esste powstrzymała się od spojrzenia na chłopca, tylko słuchała.Pieśń stanowiła idealne echo nastrojów panujących w tym miejscu, idealne odbicie nie rozpaczy, nie, lecz znużenia istot ludzkich.Stopniowo jednak Ansset wplatał w melodię wznoszącą nutę, dziwny, zaskakujący element, który wzbudzał zainteresowanie, a przynajmniej zachęcał słuchacza do zainteresowania się czymkolwiek.Esste natychmiast zrozumiała, co Ansset zrobił.Złamał zakaz.Wystąpił publicznie.I znowu pieśń nie należała do niego - była tym, co wszyscy ludzie w restauracji, nie wyłączając Esste, chcieli usłyszeć, chcieli odczuć.Rytm pieśni Ansseta zabrzmiał wyraźniej.Ludzie, którzy dotąd milczeli, zaczęli rozmawiać; rozmowy już trwające nagle się ożywiły.Ludzie uśmiechali się do siebie.Brzydka młoda kobieta przy kontuarze wdała się w pogawędkę z kelnerem.Nawet żartowała.Nikt jakby nie zauważył, że Ansset śpiewa.Chłopiec ściszył głos, pozwolił, żeby melodia zamarła w połowie nuty, tak że zdawała się trwać w ciszy.Nawet Esste nie miała pewności, kiedy Ansset umilkł, chociaż ona jedna słuchała go uważnie.Lecz efekt pieśni pozostał.Esste umyślnie zwlekała, bo chciała się przekonać, jak długo ludzie zachowają pogodny nastrój.Wychodzili z restauracji uśmiechnięci.- Gratuluję ci wspaniałego występu - powiedziała Esste.Twarz Ansseta nie drgnęła.Jego głos odpowiedział:- Trudniej ich zmienić niż ludzi z Domu Pieśni.- Jakbyś próbował iść przez wodę, tak? - zagadnęła Esste.- Albo przez błoto.Ale potrafię to zrobić.Ani odrobiny chełpliwości.Tylko zwykłe stwierdzenie faktu.Ale ja cię znam, chłopcze, pomyślała Esste.W duchu skaczesz z radości.Świetnie się bawisz, kiedy możesz mnie przechytrzyć i jednocześnie udowodnić, że dajesz sobie radę w każdej sytuacji.Dopóki nie dotyczy cię osobiście.Autobus zawiózł ich przez noc z powrotem do Krawędzi, ale tym razem na zachód.Panowały jeszcze ciemności, kiedy dotarli do Bóg.To znaczy niebo było ciemne.Światła miasta sięgały aż do brzegu morza.Miejscami zlewały się ze sobą, jakby miasto zmieniło się w kobierzec jaskrawego blasku, odłamek słońca.Chmury ponad miastem jaśniały niczym lampiony.Nawet morze zdawało się świecić.Ulice były tak zatłoczone, nawet w ostatnich godzinach przed świtem, że autobusy, ślizgacze i nawet skutery musiały korzystać z wiaduktów wijących się wysoko wśród budynków.Olśniewający widok.Podniecający widok.Ludzka ciżba kipiała gorączkowym, rozpaczliwym pośpiechem, wyczuwalnym nawet z wnętrza autobusu.Ansset przespał całą drogę, obudził się tylko na chwilę, kiedy Esste chciała mu pokazać miasto.„Światła”, mruknął tonem oznaczającym wyraźnie: wolę spać.- Możecie iść na górę i wyspać się - poradził urzędnik w hotelu.-Tutaj nic się nie dzieje w dzień.Nawet interesy.Nie dostaniecie przyzwoitego posiłku, najwyżej w tych obskurnych całodziennych jadłodajniach.Ale zaledwie po kilku godzinach snu Ansset nalegał, żeby wyszli.- Chcę teraz zobaczyć miasto.- Wygląda lepiej w elektrycznym świetle - powiedziała Esste.- Właśnie.- Właśnie dlatego chcę je zobaczyć.- Tak? - Wolałabym odpocząć.- Tutaj łóżka są za miękkie - oświadczył Ansset.- Plecy mnie bolą.Po obiedzie w Step musiałem cztery razy chodzić do toalety, i jedzenie wyglądało lepiej niż na talerzu.Chcę wyjść.Chcę zobaczyć miasto, zanim się wystroi, żeby nabierać głupców.Masz osiem lat, powiedziała sobie w duchu Esste.Zachowujesz się jak zgryźliwy osiemdziesięciolatek.Obejrzeli Bóg (bog (ang [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •