[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolny od inercji, Jason sunie w dół mijając miasta Monady 116.Przejeżdża przez Chicago i Edynburg, mija Nairobi i Kolombo.Zjeżdżając coraz niżej, wyczuwa otaczającą go, dającą poczucie bezpieczeństwa, masywność budowli.Monada to jego świat.Nigdy w życiu nie był na zewnątrz miastowca.Po co miałby wychodzić? Tu ma rodzinę, przyjaciół - tu upływa całe jego życie.Jego miastowiec ma dosyć teatrów, stadionów, szkół, szpitali i świątyń.Dzięki terminalowi danych Jason ma dostęp do każdego dzieła sztuki, które uznano za błogosławienne i godne obcowania.Żadna ze znanych mu osób też nigdy nie opuściła budowli, z wyjątkiem ludzi wylosowanych parę miesięcy temu, którzy zasiedlą nowo otwartą Monadę 158, a ci, rzecz oczywista, już nigdy nie wrócą.Krążą plotki, że administratorzy miastowca czasami podróżują służbowo do innych wież, ale Jason nie jest przekonany, czy to prawda; nie widzi powodów, dla których takie podróże miałyby być konieczne czy potrzebne.Czyż nie mają systemów natychmiastowej komunikacji między wieżami, zdolnych przesyłać wszystkie niezbędne informacje?Co za doskonały układ; jako historyk, posiadający przywilej studiowania kronik przedmonadalnego świata, wie lepiej niż większość ludzi, jak bardzo jest perfekcyjny.Jason zna i rozumie przeraźliwy chaos przeszłości, napawające przerażeniem swobody, niosące ukrytą konieczność dokonywania wyboru.Niepewność.Zamęt.Brak koncepcji.Nieokreśloność realiów.Dojeżdża na 185 piętro i idzie śpiącymi jeszcze korytarzami Pittsburga do swego gabinetu.Skromna, ale ukochana pracownia.Połyskujące ściany.Nad biurkiem wilgotne malowidło ścienne.Niezbędne ekrany i terminale.Na blacie leży pięć błyszczących sześcianików, z których każdy zawiera wiedzę równą pojemności kilku bibliotek.Quevedo już od dwóch lat studiuje ich zawartość.Tematem jego pracy jest Monada miejska jako przykład ewolucji społecznej: stałe wartości duchowe warunkowane strukturą społeczeństwa.Stara się wykazać, że przejście do społeczności monadalnej spowodowało fundamentalną przemianę ludzkiego ducha, przynajmniej ducha zachodniej cywilizacji.Orientalizacja całego Zachodu sprawiła, że ludzie dawniej agresywni zaakceptowali ograniczenia nowego środowiska.Bardziej ugodowy i elastyczny sposób reagowania na wydarzenia, odejście od starej, ekspansjonistycznej i indywidualistycznej filozofii, z jej terytorialnymi ambicjami, mentalnością konkwistadorów i pionierskim pojmowaniem życia, w stronę ekspansji społecznej, zorientowanej na uporządkowany i nieograniczony przyrost ludzkości.Bez wątpienia - rodzaj ewolucji psychologicznej, polegającej na przestawieniu się na dobrowolną aprobatę życia na wzór ula.Ustrój, który pozbył się malkontentów wiele pokoleń temu.My, co nie skończyliśmy w zsuwni, umiemy godzić się z rzeczami nieuchronnymi.Tak, właśnie tak.Jason wierzy, iż podjął bardzo ważny temat.Kiedy zaprezentował go Micaeli, od razu go zgasiła:- Chcesz powiedzieć, że będziesz pisać całą książkę o tym, że ludzie żyjący w różnych miastach różnią się? Że ci z miastowców myślą inaczej od dzikusów z dżungli? Też mi uczony.Mogę dowieść prawdziwości twojej tezy w sześciu zdaniach.Mniej więcej tyle samo entuzjazmu wzbudziło to zagadnienie, gdy Jason przedstawił je na zebraniu pracowników naukowych, ale ostatecznie udało mu się to przepchnąć.W dotychczasowych badaniach wykorzystywał metodę polegającą na osobistym wtapianiu się w obrazy z przeszłości, przeobrażeniu, na ile to możliwe, w członka przedmonadalnej społeczności.Dzięki temu ma nadzieję uzyskać kluczową paralaksę, perspektywiczny punkt widzenia własnego społeczeństwa, niezbędny, kiedy zacznie pisać swoją rozprawę.Spodziewa się zacząć już za dwa, trzy lata.Przegląda ostatnią notatkę, wybiera kostkę i wkłada ją do otworu odtwarzania.Ekran rozjaśnia się.Gdy materializują się sceny ze starożytnego świata, spływa na niego dziwna ekstaza.Pochyla się nisko nad mikrofonem do wprowadzania danych i zaczyna dyktować.Gorączkowo radosny, oszalały, Jason Quevedo notuje swoje uwagi o tym, jak to kiedyś bywało.Ulice i domy.Poziomy świat.Mieszkalnie-schroniska pojedynczych rodzin: mój dom - moja twierdza.Niebywałe! Troje ludzi, zajmujących powierzchnię około tysiąca metrów kwadratowych.Jezdnie-pojęcie, które trudno nam dziś zrozumieć.Jak podłogi korytarzy, ciągnące się hen przed siebie.Pojazdy osobowe.Dokąd oni wszyscy jadą ? Po co tak szybko ? Nie lepiej zostać w domu? Zderzenie! Krew.Głowa przebijająca szkło.Znowu wypadek! Uderzenie z tyłu.Ciemna, łatwopalna ciecz rozlewa się po drodze.Środek dnia, wiosna, duże miasto.Scena uliczna.Co to za miasto? Chicago, Nowy Jork, Stambuł, Kair.Ludzie przemieszczający się NA OTWARTEJ PRZESTRZENI.Brukowane ulice.Część dla pieszych, część dla pojazdów.Brud.Odczyt ruchu na skrzyżowaniu: 10 tysięcy pieszych tylko w jednym sektorze, pasie długim na osiemdziesiąt i szerokim na osiem metrów.Czy to prawdziwa liczba? Sprawdzić.Łokieć przy łokciu.I nasz świat miałby się wydać komuś przeludniony? Przynajmniej nie wpadamy na siebie, jak ci tutaj.Umiemy zachować dystans w ramach ogólnej struktury życia w monadzie.Pojazdy gnają przed siebie środkiem ulicy.Stary dobry chaos.Główne zajęcie: kupowanie towarów.Prywatna konsumpcja.Kostka HAb8 pokazuje wektor wewnętrzny sklepu.Wymiana pieniędzy na towary.To akurat nie różni się tak bardzo, z wyjątkiem przypadkowego charakteru transakcji.Naprawdę potrzebne im to, co kupują? Gdzie oni to wszystko TRZYMAJĄ?Ten sześcian nie pokazał mu nic nowego.Jason wielokrotnie oglądał podobne obrazki z życia miasta, jednak za każdym razem czuje nie malejącą fascynację.Cały spięty i ociekający potem, wytęża mózg, próbując zrozumieć świat, w którym ludzie mieszkali tam, gdzie chcieli, podróżowali pieszo lub w pojazdach na wolnej przestrzeni; bez planowania, ładu i umiaru.Musi zmusić wyobraźnię do podwójnego wysiłku: najpierw musi zobaczyć ten miniony świat od wewnątrz, jak gdyby był jego mieszkańcem, a potem postarać się spojrzeć na społeczeństwo miastowca oczami przybysza, rzuconego tu z dwudziestego wieku.Ogrom zadania napawa go przerażeniem.Wyobraża sobie mniej więcej, co sądziłby o Monadzie 116 zacofaniec ze starożytnego świata: powiedziałby, że to piekło, gdzie ludzie wiodą szkaradnie ciasny i brutalny żywot, a każda cywilizowana filozofia jest postawiona na głowie; gdzie zachęca się do koszmarnego, niepohamowanego rozrodu, służąc jakiejś nieprawdopodobnej idei boskości, nieustannie spragnionej nowych wyznawców; gdzie sprzeciw jest bezlitośnie tłumiony, a odszczepieńcy ostatecznie niszczeni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]