[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedz mi.- Nie - powiedziala i spuscila oczy.Po raz pierwszy.Nigdy przedtem nie widzial, by to robila.Nigdy.- Nie - powtórzyla.- Nie moge, Geralt.Nie moge ci tego powiedziec.Powie ci to ten ptak,zrodzony z dotkniecia twojej dloni.Ptaku? Czym jest prawda?- Prawda - powiedziala pustulka - jest okruchem lodu.VIChociaz wydawalo mu sie, ze bez celu i zamiaru wedruje zaulkami, nagle znalazl sie przypoludniowym murze, na wykopalisku, wsród sieci rowów, przecinajacych ruiny przy kamiennejscianie, bladzacych zakosami wsród odslonietych kwadratów starozytnych fundamentów.Istredd byl tam.W koszuli z podwinietymi rekawami i wysokich butach pokrzykiwal napacholków, rozkopujacych motykami pasiasta sciane wykopu wypelnionego róznokolorowymiwarstwami ziemi, gliny i wegla drzewnego.Obok na deskach, lezaly poczerniale kosci, skorupy garnków i inne przedmioty, nierozpoznawalne, skorodowane, zbrylone rdza.Czarodziej zauwazyl go natychmiast.Wydawszy kopiacym kilka glosnych polecen, wyskoczyl zwykopu, podszedl, wycierajac rece o spodnie.- Slucham, o co chodzi? - spytal obcesowo.Wiedzmin, stojac przed nim nieruchomo, nie odpowiedzial.Pacholkowie, pozorujac prace,obserwowali ich pilnie, szeptali miedzy soba.- Az tryska od ciebie nienawiscia.- Istredd skrzywil sie.- O co chodzi, pytam? Zdecydowalessie? Gdzie jest Yenna? Mam nadzieje, ze.- Nie miej za duzo nadziei, Istredd.- Oho - powiedzial czarodziej.- Cóz to slysze w twoim glosie? Czy aby dobrze cie wyczuwam?- A cóz takiego wyczuwasz?Istredd oparl piesci o biodra i spojrzal na wiedzmina wyzywajaco.- Nie zwódzmy sie nawzajem - powiedzial.- Nienawidzisz mnie i ja ciebie tez.Zniewazylesmnie, mówiac o Yennefer.wiesz, co.Ja odpowiedzialem ci podobna zniewaga.Przeszkadzaszmi, ja przeszkadzam tobie.Zalatwmy to jak mezczyzni.Nie widze innego rozwiazania.Po to tuprzyszedles, prawda?- Tak - powiedzial Geralt trac czolo.- Masz racje, Istredd.Po to tu przyszedlem.Niewatpliwie.- Slusznie.To nie moze trwac.Dopiero dzisiaj dowiedzialem sie, ze od paru lat Yenna krazymiedzy nami jak szmaciana pileczka.Raz jest ze mna, raz z toba.Ucieka ode mnie, aby szukacciebie, i na odwrót.Inni, z którymi jest w przerwach, nie licza sie.Liczymy sie tylko my dwaj.Tak dalej byc nie moze.Jest nas dwóch, musi zostac jeden.- Tak - powtórzyl Geralt, nie odrywajac reki od czola.- Tak.Masz racje.- W naszym zadufaniu - ciagnal czarodziej - myslelismy, ze Yenna bez wahania wybierzelepszego.Co do tego, kto jest tym lepszym, zaden z nas mial watpliwosci.Doszlo do tego, ze jaksmarkacze zaczelismy licytowac sie jej wzgledami i równie malo co niedorosli smarkaczepojmowalismy, czym byly te wzgledy i co oznaczaly.Mniemam, ze podobnie jak ja przemyslalesto sobie i wiesz, jak bardzo mylilismy sie obaj.Yenna nie ma najmniejszego zamiaru wybieracmiedzy nami, nawet gdy przyjmiemy, ze umialaby wybrac.Cóz, bedziemy musieli zalatwic to zania.Ja bowiem nie mysle dzielic sie Yenna z nikim, a fakt, ze tu przyszedles, swiadczy podobnieo tobie.Znamy ja az za dobrze.Dopóki jest nas dwóch, zaden nie moze byc jej pewien.Musizostac jeden.Zrozumiales to, prawda?- Prawda - powiedzial wiedzmin, z trudem poruszajac martwiejacymi wargami.- Prawda jestokruchem lodu.- Co?- Nic.- Co sie z toba dzieje? Jestes chory czy pijany? Czy tez moze nafaszerowany wiedzminskimiziolami?- Nic mi nie jest.Cos.cos wpadlo mi do oka.Istredd, musi zostac jeden.Tak, po to tuprzyszedlem.Niewatpliwie.- Wiedzialem - powiedzial czarodziej.- Wiedzialem, ze przyjdziesz.Zreszta, beda z toba szczery.Uprzedziles mnie w zamiarach.- Piorun kulisty? - usmiechnal sie blado wiedzmin.Istredd zmarszczyl brwi.- Moze - powiedzial.- Moze i piorun kulisty.Ale na pewno nie zza wegla.Honorowo, twarza wtwarz.Jestes wiedzminem, to wyrównuje szanse.No, decyduj, gdzie i kiedy.Geralt zastanowil sie.I zdecydowal. - Ten placyk.wskazal reka.- Przechodzilem tamtedy.- Wiem.Jest tam studnia, nazywa sie Zielony Klucz.- Przy studni zatem.Tak.Przy studni.Jutro, dwie godziny po wschodzie slonca.- Dobrze.Bede tam o czasie.Stali przez chwile nieruchomo, nie patrzac na siebie.Wreszcie czarodziej mruknal cos podnosem, kopnal bryle gliny i rozbil ja uderzeniem obcasa.- Geralt?- Co?- Nie czujesz sie glupio?- Czuje sie glupio - przyznal niechetnie wiedzmin.- Ulzylo mi - mruknal Istredd.- Bo ja czuje sie jak ostatni kretyn.Nigdy nie przypuszczalem, zekiedys bede musial bic sie z wiedzminem na smierc i zycie z powodu kobiety.- Wiem, jak sie czujesz, Istredd.- Cóz.- czarodziej usmiechnal sie wymuszenie.- Fakt, ze do tego doszlo, ze zdecydowalem siena cos tak dalece sprzecznego z moja natura, swiadczy o tym, ze.Ze tak trzeba.- Wiem, Istredd.- Oczywiscie wiesz takze, ze ten z nas, który przezyje, bedzie musial predko uciekac i schowacsie przed Yenna na koncu swiata?- Wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •