[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Móri popatrzył w dal. A i tak jeszcze nie widzieliśmy tego najstraszniejszego zamczyska. Daj spokój, Móri  upomniał go Erling. Nigdy nie będziesz miał dość?Jeden z gwardzistów podszedł z szacunkiem do rozmawiających. Proszę mi wybaczyć, że przeszkadzam, ale mam wrażenie, że jesteśmyobserwowani.Proszę tam teraz nie spoglądać, to na wzgórzu po lewej stronie.Jedno po drugim zerkali ukradkiem we wskazanym kierunku. Znowu on  bąknął Erling. Siedział w ostatniej gospodzie i przyglądałsię nam bezceremonialnie. Widziałem go, kiedy jechaliśmy przez ten ostatni lasek  dodał młodychłopiec, Bernd. Posuwał się za nami, ale widocznie nie chciał się za bardzozbliżyć.Taran zapytała:69  Czy to ten w wysokiej, futrzanej czapie z czubem, teraz w lecie, i w takimobramowanym futrem.no w takim. W pelerynie  uzupełniła Theresa. Długi płaszcz bez rękawów nazywasię peleryna. Wygląda jak rosyjski bojar  zauważył Erling. Moim zdaniem to raczej %7łyd  powiedziała Theresa. Rosyjscy bojarzyraczej rzadko wędrują po Austrii. Czy to ten o spiczastym nosie, długiej brodzie i sumiastych wąsach? zapytał Villemann. Ja też go widziałem. Ciekawe, czego on może od nas chcieć  zastanawiała się Theresa.Trochę to nieprzyjemne, być w ten sposób prześladowanym. On nie jest niebezpieczny  oświadczył Dolg spokojnie. Nie chce namzrobić nic złego. No to w takim razie trzeba iść i zaprosić go do nas  stwierdziła księżnastanowczo. Poczęstujemy go kolacją, z pewnością jest głodny.Nigdy jednak nie mogła pojąć, jakim sposobem Dolg może tak z daleka oce-nić, czy człowiek jest dobry, czy zły.Erling z jednym z gwardzistów pojechali w stronę wzgórza.Reszta podróż-nych patrzyła, jak obcy człowiek odskoczył najpierw w tył i mocniej ściągnąłlejce swego konia, ale nie odjechał.Widzieli, że Erling wita się grzecznie, rozma-wiali przez chwilę, następnie obcy ukłonił się i ruszył za Erlingiem. Przyjmijmy go uprzejmie  powiedział Móri. Dolg ma chyba rację, onnie jest niebezpieczny. W gospodzie to nic nie jadł  poinformowała Taran. Nieustannie tylko patrzył na mnie i na Villemanna.Myślę, że to biednyżebrak, którego trzeba nakarmić. Nie, żebrakiem na pewno nie jest  zaprotestowała Theresa. Jest w nimjakaś wielka godność.No dobrze, już tu są.Wstali, żeby przywitać nowo przybyłego.Jeden ze służących zajął się koniem,a nieznajomy z rękami wsuniętymi w szerokie rękawy kaftana kłaniał się uprzej-mie.Nie był to człowiek młody i nawet już nie w średnim wieku, miał w sobiecoś władczego. Zwróciliśmy uwagę, że pan nas obserwował  rzekła księżna spokojnie. Prosimy na kolację, a przy okazji zechce nam pan wytłumaczyć, czym zwró-ciliśmy pańską uwagę.Wszyscy usiedli znowu, obcy również.Poczęstowano go jedzeniem, a on wy-jaśnił: Jesteście państwo orszakiem, w którym podróżuje wiele budzących uwagęosobistości.Przede wszystkim wasza wysokość, ale i wielu innych.Najbardziejjednak interesują mnie te dzieci.70  Tak, to jasne  przyznała Theresa. Dolg nie jest zwyczajnym chłopcem.Ale czy pan sobie czegoś od nas życzy? Chciałbym państwa ostrzec  oznajmił nieznajomy. Przyjechałem dzi-siaj z północy.Otóż przed paroma dniami, niedaleko stąd, spotkałem złych ludzi.Najpierw nie zwróciłem uwagi na ich rozmowę, bo mnie to przecież nie dotyczy-ło.Dopiero po kilku godzinach, kiedy zobaczyłem państwa w gospodzie, skoja-rzyłem sobie różne sprawy.Nie do końca, rzecz jasna, i dlatego nie miałem odwagiwprost się do państwa zwrócić. Proszę nam opowiedzieć o tych złych ludziach  poprosił Móri. Alenajpierw chcielibyśmy poznać pańskie nazwisko i czym się pan zajmuje.Obcy popatrzył na niego swymi ciemnoniebieskimi oczyma. Byłem rabinem  oznajmił. Ale teraz zwróciłem się ku mistycyzmo-wi.Państwo wiedzą z pewnością, że my, %7łydzi, mamy długą tradycję, jeśli o tochodzi. Tak  potwierdził Móri. Kabała, hasydyzm, Haggada, nieznane KsięgiMojżeszowe. Widzę, że pan jest bardzo wykształcony  rzekł rabin z uśmiechem.Ale to zauważyłem od razu.Moje imię brzmi Etan, a historia, którą mam doopowiedzenia, jest następująca: Ludzie, których rozmowę podsłuchałem, przybyliz zachodu.Są w drodze do domu po wypełnieniu ważnego zadania.Odwozili doFrancji pewną kobietę i tam oddali ją innym, bowiem ona najwyrazniej miała byćprzewieziona dalej.Zrozumiałem z tego, że mężczyzni, o których opowiadam, to-warzyszyli jej jedynie w podróży.Z rozmowy wynikało, że kobieta była więzniemi pilnowano jej przez całą drogę.Ona pochodzi z waszego rodu, księżno. Tiril  szepnęła Theresa. Tak, oni wymieniali takie imię.I imię księżnej pani również, dlatego sko-jarzyłem to sobie, kiedy państwa spotkałem.Wszyscy milczeli spoglądając na siebie nawzajem. Ilu było tych ludzi?  zapytał Móri bezbarwnym głosem. Czterech. Dokąd wieziono moją żonę? Tego się nie dowiedziałem.Myślę, że oni nie wymieniali żadnej nazwy.Erling wyprostował się. Rabinie Etan.Wyświadczył nam pan wielką przysługę.Jedziemy właśniena ratunek córce księżnej, Tiril, która jest moją przyjaciółką z młodych lat, żonąpana Móriego i matką tych dzieci.Gdyby zechciał pan jeszcze dzisiaj wieczorempokazać nam drogę do miejsca, w którym zatrzymali się ci ludzie, bylibyśmy panubardzo wdzięczni. Chętnie to uczynię, ale zaczekajmy do rana.Mamy czas. To dobrze, bo wszyscy potrzebujemy wypoczynku.Zaraz jednak pojawiłysię kłopoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •