[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W teorii reprezentowaliÅ›my  wÅ‚adzÄ™ robotników , ale w praktyce stanowiliÅ›my odrÄ™bnÄ… klasÄ™.PomiÄ™dzy hasÅ‚ami a rzeczywistoÅ›ciÄ… ziaÅ‚a gÅ‚Ä™boka przepaść. Ten sam towarzysz Braczko, który kierowaÅ‚ budowÄ… fabryki, byÅ‚ teraz jej dyrektorem.Czas wygÅ‚adziÅ‚ trochÄ™ szorstkość jego charakteru, czyniÄ…c go sympatyczniejszym w kontaktachosobistych.Tylko Braczko i główny inżynier, Wiszniew, przewyższali mnie rangÄ…w administracji technicznej.Najważniejszymi ludzmi w pionie politycznym byli: AleksiejKozÅ‚ow, sekretarz fabrycznego komitetu partii, i towarzysz Starostin, przewodniczÄ…cyorganizacji zwiÄ…zkowej.KozÅ‚ow byÅ‚ starszym jegomoÅ›ciem, dosyć ludzkim, szczerze przejÄ™tym sytuacjÄ…robotników.Ale Starostin byÅ‚ najczystszej wody karierowiczem, a do tego gÅ‚upim, sÅ‚użalczymi wulgarnym.Na szczęście jako dziaÅ‚acz zwiÄ…zkowy miaÅ‚ niewielkÄ… wÅ‚adzÄ™.Ponieważfunkcjonariusze zwiÄ…zków zawodowych bez pozwolenia partii nie mogli otworzyć ust, niemówiÄ…c już o podejmowaniu decyzji, byli generalnie ludzmi bez znaczenia.CaÅ‚a instytucja organizacji pracowniczych w warunkach dyktatury przypominaÅ‚aosobliwe resztki odlegÅ‚ej przeszÅ‚oÅ›ci.Nie byÅ‚a to nawet mistyfikacja, ponieważ nikt siÄ™ nienabieraÅ‚ na farsÄ™ zebraÅ„ i decyzji, a już najmniej robotnicy.ZwiÄ…zki, opÅ‚acane z ich skromnychpensji, troszczyÅ‚y siÄ™ jedynie o swoich czÅ‚onków.Starostin miaÅ‚ tak nikÅ‚e wpÅ‚ywy, że żadenz kierowników nie musiaÅ‚ siÄ™ z nim liczyć, natomiast każde sÅ‚owo KozÅ‚owa byÅ‚o prawem.My, kadra kierownicza, trzymaliÅ›my siÄ™ oczywiÅ›cie razem.ByliÅ›my Å›wiadomi swoichsÅ‚aboÅ›ci i Å›miesznostek.Sekretarz Komitetu Miejskiego partii w Nikopolu, Brodski, rosÅ‚y, tÄ™gimężczyzna, którego poznaÅ‚em w Dniepropietrowsku, przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ bacznym okiem równieżnaszym zakÅ‚adom.Naczelnik nikopolskiego GPU, Dorogan, przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ nam setkami oczu za poÅ›rednictwem wydziaÅ‚u specjalnego oraz zastÄ™pu zawodowych, ochotniczychi przymusowych informatorów w każdym warsztacie, biurze i wydziale.Dorogan byÅ‚ gburowatym, porywczym czÅ‚owiekiem o twarzy buldoga, czÅ‚owiekiemwykutym przez StwórcÄ™ z granitu, aby mógÅ‚ sÅ‚użyć jako urzÄ™dnik policyjny w każdym reżimie.PamiÄ™taÅ‚em takich jak on z czasów, kiedy carska tajna policja tropiÅ‚a mojego ojca.GPU zostaÅ‚o niedawno przemianowane.Nie byÅ‚o już PaÅ„stwowym ZarzÄ…demPolitycznym (GPU, pózniej OGPU), lecz Ludowym Komisariatem Spraw WewnÄ™trznych,w skrócie NKWD.Najpierw WCzK, pózniej GPU, OGPU, teraz NKWD; zmiana nazwy niezmieniaÅ‚a metod ani strasznej reputacji tego  obnażonego miecza rewolucji.Ludzi pracujÄ…cychw tej budzÄ…cej grozÄ™ organizacji wciąż nazywano czekistami, a jeszcze wiele latpo przemianowaniu na NKWD ludzie nadal mówili o GPU.Z miejscowÄ… organizacjÄ… NKWD kontaktowaliÅ›my siÄ™ zwykle nie za poÅ›rednictwem jejszefa, Dorogana, lecz jego energicznego zastÄ™pcy, Gerszhorna, który kierowaÅ‚ wydziaÅ‚emgospodarczym NKWD w Nikopolu i okolicach.Ów Gerszhorn zajmuje specjalne miejscew mojej prywatnej sali niesÅ‚awy.OtyÅ‚y, z chytrymi maÅ‚ymi oczkami osadzonymi gÅ‚Ä™bokow nalanej, gÅ‚adko wygolonej twarzy i Å‚ysÄ… spiczastÄ… czaszkÄ…, byÅ‚ na przemian przymilnyi grubiaÅ„ski w zależnoÅ›ci od tego, z kim rozmawiaÅ‚.JeÅ›li miaÅ‚ w sobie choć iskrÄ™ ludzkiejprzyzwoitoÅ›ci, podczas naszej dÅ‚ugoletniej, nieprzyjemnej znajomoÅ›ci nie dostrzegÅ‚em żadnychjej Å›ladów.Przez pierwszy miesiÄ…c zajmowaÅ‚em siÄ™ głównie montażem maszyn i innymi pracamiprzygotowawczymi do uruchomienia produkcji.ByÅ‚y tam dwie walcownie rur, z których każdazatrudniaÅ‚a okoÅ‚o półtora tysiÄ…ca robotników, a mnie powierzono pieczÄ™ nad jednÄ… z nich.Podkoniec czerwca produkcja ruszyÅ‚a.LubiÅ‚em odpowiedzialność, mimo zwiÄ…zanego z niÄ… ryzyka,i w swoim zapale, by utrzymać ciÄ…gÅ‚ość pracy na trzy zmiany, ledwo znajdowaÅ‚em czas na sen.Od czasu do czasu, kiedy szedÅ‚em przez zakÅ‚ad i widziaÅ‚em, że wszystko idzie gÅ‚adko,czuÅ‚em siÄ™ niewypowiedzianie szczęśliwy.W takich chwilach wiedziaÅ‚em, co to znaczy  czerpaćradość z pracy.Gdyby tylko byÅ‚o tam mniej szpiegów, mniej podejrzliwoÅ›ci, gdyby zniknÄ…Å‚ strach, który paraliżowaÅ‚ ludzkie umysÅ‚y i tak nieznoÅ›nie tÅ‚amsiÅ‚ ich dusze!Doskonale wiedziaÅ‚em, że każdy mój krok jest Å›ledzony i zapisywany, nie tylkow zakÅ‚adzie, lecz również w moim życiu prywatnym.PrzyjmowaÅ‚em za pewnik, że mojasekretarka, kobieta w Å›rednim wieku nazwiskiem Tuwina, zgorzkniaÅ‚a i sprawna, donosi na mnie;podobnie jak mój kierowca, moja gospodyni i przynajmniej jeden, a być może wszyscy moizastÄ™pcy.SpychaÅ‚em tÄ™ wiedzÄ™ w odlegÅ‚e zakamarki umysÅ‚u, ale zawsze tam byÅ‚a, wdzierajÄ…c siÄ™w mojÄ… pracÄ™ i moje myÅ›li.Ustawicznie przekonywaÅ‚em siÄ™, że każde sÅ‚owo wypowiadane na naradachprodukcyjnych, które zwoÅ‚ywaÅ‚em, dociera do Hantowicza, szefa wydziaÅ‚u specjalnego, a za jegopoÅ›rednictwem do Gerszhorna.W tych naradach nie byÅ‚o nic tajnego ani znaczÄ…cego: z radoÅ›ciÄ…sporzÄ…dzaÅ‚bym stenogramy, żeby wszyscy mogli je zobaczyć.To sama taktyka szpiegowanianapawaÅ‚a mnie niesmakiem.Ponieważ nigdy nie myÅ›laÅ‚em o sobie jako o potencjalnym szkodniku , szpiegowanie wydawaÅ‚o mi siÄ™ przykre, wrÄ™cz obrazliwe.%7Å‚aden proces produkcyjny nigdy nie przebiega perfekcyjnie.Maszyny siÄ™ psujÄ…, zdarzajÄ…siÄ™ bÅ‚Ä™dy, zmÄ™czeni ludzie stajÄ… siÄ™ nieuważni, plany produkcji okazujÄ… siÄ™ niewykonalne.DziejesiÄ™ tak zwÅ‚aszcza w nowych fabrykach, wyposażonych w zagraniczne maszyny i zatrudniajÄ…cychniedoÅ›wiadczonych robotników prosto ze wsi.Mimo to każdy nieprzewidziany incydentpowodowaÅ‚, że natychmiast zbiegali siÄ™ ludzie z NKWD, próbujÄ…c wywÄ™szyć  sabotaż lub szkodnictwo.OdbywaÅ‚y siÄ™ otwarte przesÅ‚uchania w biurach wydziaÅ‚u specjalnego, a czÄ™stotajne nocne przesÅ‚uchania w siedzibie NKWD.PoleciÅ‚em, aby w razie wypadku, choćby najbardziej bÅ‚ahego, od razu mnie wzywano,nawet w Å›rodku nocy.Ale niezależnie od tego, jak szybko biegÅ‚em, gorliwcy z NKWD zawszebyli tam przede mnÄ…, nieubÅ‚aganie podejrzliwi, ironicznie oskarżycielscy.W takiej atmosferze pracowaÅ‚em od poczÄ…tku.Starsi inżynierowie i pracownicyadministracji traktowali jÄ… jako naturalny klimat radzieckiego przemysÅ‚u i prywatnie żartowalina temat wszechobecnych  pisarzy na terenie kombinatu.Ja nigdy do koÅ„ca nie przyzwyczaiÅ‚emsiÄ™ do tego.A z każdym mijajÄ…cym miesiÄ…cem ten stan siÄ™ pogarszaÅ‚, w miarÄ™ jak wielka czystka,zapoczÄ…tkowana Å›mierciÄ… Kirowa, nabieraÅ‚a rozpÄ™du.Po roku Nikopol przypominaÅ‚ już niezakÅ‚ad przemysÅ‚owy, lecz teren Å‚owiecki dla czekistów i ich tajnych informatorów.3 Moja matka przyjechaÅ‚a z wizytÄ….ByÅ‚a pod wrażeniem eleganckiego domu, piÄ™knychmebli, mnóstwa nowoczesnych wygód, a zwÅ‚aszcza faktu, że mam pięć pokoi tylko dla siebie.Jejdrugi syn rzeczywiÅ›cie  wyszedÅ‚ na ludzi ! Kuchnia, z wielkÄ… lodówkÄ… i obfitymi zapasami,przyciÄ…gaÅ‚a jÄ… jak magnes.Kiedy zaprosiÅ‚em kilku kolegów na kolacjÄ™ i przyjÄ™cie na jej cześć,uparÅ‚a siÄ™, że sama bÄ™dzie gotować [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •