[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walenie pięścią w mównicę i słodki ojcowski głos przystojnego, wysportowanego pana posześćdziesiątce miały przypomnieć zapomnianym kobietom z NRD w nowej RFN kim są, kim byłyi kim mogą się stać.I on, TAK ON, im w tym pomoże! To był historyczny moment dla jego nowejpartii, a raczej partii, do której ponownie wstąpił.Partii składającej się w czterdziestu procentachz kobiet i to na nich zamierzał zbudować swój elektorat.I zbudował. To komunizm, ustrój tak zbrukany dzisiaj, moje drogie towarzyszki i towarzysze, dał asumpt dorozwoju feminizmu, dopuścił kobiety do ciężkiego przemysłu i za kierownice traktorów.To onwysłał Tierieszkową w kosmos, usankcjonował masowe wyjście kobiet z domu, do pracy.To ON, takon! grzmiał Christian z mównicy, zostawiając w mózgach słuchającej go nie tylko żeńskiej lewicy,ale wszystkich słuchających głęboki ślad. I to ON budował setki żłobków i przedszkoli, głosił hasła równości płci, ale czy były to tylkohasła, moje drogie towarzyszki, czy tylko hasła?! Tu przerwał i z uśmiechem skłonił się damom,które mógł dojrzeć ze sceny, a także tym wszystkim paniom, których nie widział i którym pięknamęska młodzież, biegając po sali, rozdawała róże.Nie gozdziki, lecz róże, aby nie budzićniepotrzebnych resentymentów i dać poczucie, że idzie KU NOWEMU.Lepszemu.Gromkie brawa wstrząsnęły salą kongresową w Berlinie Wschodnim jak za dobrych starychczasów klaskały młode dziewczyny z zachodu i ze wschodu, klaskały nawet kelnerki i szatniarki,panie z pierwszych rzędów powstawały z krzeseł& Kim jesteśmy my, drodzy towarzysze i towarzyszki, kim? kontynuował ChristianSchlangenberger, nowy mesjasz nowej Ligi Kobiet. Skąd pochodzimy? Z byłej NRD! Taka jestprawda.Nie wstydzmy się tej prawdy! Tu wyrośliśmy, tu!!!Przemawiał jeszcze dziesięć minut, budząc takie emocje, że musieli go ratować rośli chłopcyz SECURITAS CITY, prawie wynosząc z sali.Schlangenberger zyskał tytuł największego w historii Niemiec feministy i reformatora, wieletytułów nazbierał przez lata, wiele, mógł więc być przez moment feministą.To był dobry początek, taki początek to rzecz niemal święta i takich początków się niezaprzepaszcza.Feminista Schlangenberger odegrał swoją pierwszą wielką rolę w demokracji z pasjąi przekonaniem, choć ani jednego, ani drugiego za grosz wobec kobiet nie miał, a przynajmniej niew tym nasileniu, jakiego życzyłaby sobie liga.Christian Schlangenberger odegrał wielki show, demonstrując feministyczny fanatyzm.Przekonać i porwać za sobą narody może z pewnością ktoś wielki i autentyczny we wszystkim, corobi, ktoś bezprzykładnie oddany sprawie.Ale tylko geniusz, będąc pozbawiony tych cech, możeodegrać tak przekonujące kłamstwo.Oto i on, największy oszust w historii świata kobiet,Schlangenberger Christian, oszust nad oszustami.Kłamca z dyplomem psychologa z moskiewskiejszkoły.Z czasem, zyskując coraz wyższą pozycję, a o kobietach mówiąc wciąż z atencją i uznaniem, choćjuż zdecydowanie rzadziej, bo od święta, piął się coraz wyżej, ale wciąż nie tak wysoko, jak bychciał.Christian chciał więcej, wyżej, dalej.Doskonale wyczuwał nastroje i trendy, niewiele się zmieniło przez te wszystkie lata.Może i natraktorach jezdziły kobiety przez czas jakiś, reperowały samochody, harowały w fabryce, alezarówno wtedy, jak i dziś, w partii, każdy swoje wiedział i co do tego panowała krystaliczna jasność:choć politycznie każdy był poprawny, to w wyższych kręgach uznawano, że ta prawdziwa polityka torzecz męska i jeszcze raz męska.Kobiety stanowią dobry filar, dobre tło, można nawet na nich cośugrać, ale nie oszukujmy się, panowie, poza paroma wyjątkami, jak kanclerz Merkel, kobieta totylko kobieta.Polityka to nie jest sprawa dla kobiet, ale o tym to już tylko przy piwie, przy wódce lubprzy pokerze u Herza nigdy oficjalnie w gabinetach.W gabinetach obowiązywało ściskanie dłonipolitykierkom.Polityczkom? Paniom politykom? Pies je trącał! śmiał się Christian; unosił litrowy kufel piwa i mrugał do kumpli. Pies je trącał! przytakiwali karciani towarzysze.Christian od dwóch lat przewodniczył frakcji w landtagu, ale to wszystko było śmiesznie mało,miał inne plany, marzenia.Miał wiele do nadrobienia, chciał żyć, czuł moc, zyskiwał władzęi wpływy.Był kimś, jego znaczenie rosło, rozpoznawano go na ulicy, zapraszano, szanowano, corazczęściej powoływano się na jego słowa.Pomyślał o wywiadzie, którego udzielił, o dzisiejszychnagłówkach gazet, o telefonach do biura, o komórce, którą musiał wyciszyć, czyż to wszystko niedowodziło, że nadchodził jego czas? Uśmiechnął się zwycięsko.Bo zwyciężał.Ktoś taki jak on, ktoś na piedestale nie mógł rzecz jasna dopuścić do ujawnienia ani jednej teczki,ani jednej strony, ani jednej linijki z niepożądanych akt.I to był tak naprawdę jedyny powód, dlaktórego zmuszony był zrobić wszystko, aby niepożądane akta z archiwum zniknęły.Zmuszony byłzagrać va bank, zagrać o wszystko.Z zapisków funkcjonariuszy Stasi, prowadzonychz benedyktyńską skrupulatnością wynikało bowiem niezbicie, że Christian Schlangenberger to oficerniezwykle wszechstronny, ktoś, komu wywiad byłej NRD bardzo wiele zawdzięczał.Przedewszystkim owocną, a nie zawsze łatwą współpracę ze służbą graniczną Bułgarii, w tym wieloletniproceder opłacania przygranicznych żołnierzy za każdego, martwego czy żywego, uciekinieraz NRD, który próbował przedostać się do Turcji albo Grecji.To jednak nie wszystko, chodziło o coświęcej, o coś jeszcze ważniejszego, o zadanie specjalne.Takiemu zadaniu mógł podołać tylkonajlepszy.On.Tylko on.Znów on.Jak zawsze on: Christian Schlangenberger.Pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku doszło do tak zwanych zaginięć.W ciągudziesięciu lat zwabiono na urlopy do Bułgarii dwudziestu siedmiu niewygodnych opozycjonistówz Czech, Polski i Węgier.Akcję przeprowadzano zawsze tak samo według starych sprawdzonychwzorców.W zakładach pracy proponowano niewygodnym aktywistom bądz ich najbliższej rodzinieniezwykle popularne wtedy urlopy w Bułgarii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]