[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wyglądacie, jakbyście bali się do siebiezbliżyć – mówi Antoine.– Jesteście zbyt sztywni.Kiaro, pochyl się w stronę Carlosa.O, właśnie tak.A teraz zegnij nogę w kolanie.Carlos,przytrzymaj ją, żeby nie upadła… Kiaro, patrz naniego, jakbyś była zakochana, jakbyś czekała napocałunek… A ty, Carlos, patrz jej w oczy, jakby Kiara była kowbojką, o której marzyłeś całeżycie.Doskonale! Teraz nie ruszajcie się przez pół godziny.Odwraca się do pensjonariuszy domu opieki,opowiada o światłocieniu i zasadach rysowaniasylwetki, a ja… tonę w oczach Carlosa.–Świetniesobieporadziłeśzpensjonariuszami – mówię.– Cieszę się, że tuprzyszedłeś.– A ja się cieszę, że masz na sobie sukienkę.Przez następne pół godziny staramy się nieruszać.Wpatruję się w głębokie ciemne oczyCarlosa, a on nie odrywa wzroku od moich.Chociaż jestem trochę ścierpnięta, czuję siębezpieczna i szczęśliwa.I nie przychodzą mi do głowy żadne inne słowa jak tylko:– Podjęłam decyzję.– W jakiej sprawie?– W sprawie nas.Chciałabym, żebyśmy trochęze sobą pokręcili.Unosi brew.– Naprawdę?– Tak.– Zaklepiemy to uściskiem dłoni?– Mam zajęte ręce.Posyła mi swój arogancki uśmiech, bezktórego nie byłby Carlosem.– Ręce tak, ale usta nie.33.CarlosNajczęściej rano budzi mnie głos Brandona.Zwykle wyśpiewuje jedną z tych swoichporannych pioseneczek, które potem chodzą mipo głowie.„Panie Janie, panie Janie, rano wstań,rano wstań, wszystkie dzwony biją, wszystkiedzwony biją, bim, bam, bom, bim, bam, bom”.Każdego by to doprowadziło do szału.Ale dziś to nie brat Kiary mnie budzi.TylkogłosTuckawyjącegonakorytarzu:Lacucaracha, la cucaracha, yano puede caminar, porque no tiene, porque le falta, reszty nie znam la la la la!Brandon nie denerwuje mnie z rozmysłem,ale Tuck przeciwnie: robi wszystko, żeby mniewkurzyć.– Może się już zamkniesz? – krzyczę.Mamnadzieję, że mnie usłyszy.– Hej, amigo – mówi Tuck, otwierając drzwi.–Słońce już wysoko!Podnoszę głowę.– Nikt ci nigdy nie mówił, do czego służąklucze w drzwiach?Kręci w powietrzu wygiętym spinaczem.– Jasne.Na szczęście wiem, jak działamagiczny wytrych.– Wynoś się.– Potrzebuję twojej pomocy, amigo.– Nie ma mowy.Wynocha.– Nienawidzisz mnie, dlatego że Kiara lubimnie bardziej od ciebie?– To stan przejściowy.Wynoś się, kurwa.I to już – mówię, ale koleś ani drgnie.– Okej, bądźmy poważni.Nie wiem, czy toprawda, ale słyszałem, że ludzie używająwulgarnych słów, żeby zrekompensować sobiepewne braki.No wiesz, na przykład za małyrozmiar tego i owego.Odrzucam kołdrę, wyskakuję z łóżka i gonięgo po korytarzu, ale znika.Kiara ostrożnie otwiera drzwi.– Gdzie on jest? – pytam.– Uhm….– bąka.Prześwietlam jej pokój, otwieram nawet drzwido szafy.Jasne, stoi w środku.– Żartowałem, Carlos.Nie znasz się na żartach,chłopie?– Nie o siódmej rano.Tuck się śmieje.– Włóż coś na siebie, bo przestraszysz biednąKiarę poranną stójką.Zerkam na spodenki.No jasne, mam la tengodura, na oczach Kiary i Tucka.Cholera.Sięgam po pierwszą z brzegu rzecz i zasłaniam się jak tarczą.Tak się składa, że to jeden z pluszaków Kiary, ale nie mam wielkiego wyboru.– To Mojo – mówi Tuck i się śmieje.–Kapujesz? Mojo?Bez słowa wracam do swojego pokoju irzucam Mojo na podłogę.Znając Kiarę, pewniebędzie chciała, żebym jej kupił nowego pluszaka.Siadam na łóżku i zastanawiam się, jak zbliżyć się do Kiary, skoro ciągle kręci się koło niej Tuck.Dziwię się, że w ogóle mi na tym zależy.Lubię jącałować, to wszystko.Pukanie do drzwi wyrywamnie z zamyślenia.– Czego chcesz? – pytam gburowato.– To ja, Kiara [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •