[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Salvatore - Dziedzictwonie myli.- Mam za dużo do.- Idz, Pasibrzuchu -warknął Bruenor, pochylając się do przodu na swoim fotelu iniemal tracąc w wyniku tego równowagę.- Po raz pierwszy odkąd zjawiłeś się tuuciekając, a wiedz, że wiemy, że uciekasz, zrób to, co mówię bez gadania i wymówek!Powaga w ponurym tonie Bruenora zdumiała każdego w pomieszczeniu,najwyrazniej nawet Regisa, bowiem halfling już nic nie powiedział, wstał tylko iposłusznie podszedł do Drizzta.- Możemy przystanąć przy moim pokoju? - Regis zapytał cicho drowa.-Chciałbym zabrać chociaż mój buzdygan i plecak.Drizzt otoczył ręką oklapnięte ramiona swego metrowego towarzysza i obrócił gow swoją stronę.- Nie obawiaj się - powiedział pod nosem, i by podkreślić swojesłowa, upuścił w ochocze dłonie halflinga onyksową figurkę Guenhwyvar.Regis wiedział, że znajduje się w dobrym towarzystwie.ROZDZIAA 7CISZA W CIEMNOZCINawet przy płonących lampach, wiszących na ścianach, oraz czystych i dobrzeoznaczonych ścieżkach niemal trzy godziny zajęło Drizztowi i Regisowi pokonanieodległości pomiędzy wielkim kompleksem Mithrilowej Hali a obszarem nowychtuneli.Przeszli przez cudowne, wielokondygnacyjne Podmiasto, wraz z jego licznymipoziomami krasnoludzkich siedzib, przypominającymi gigantyczne schody po dwustronach wielkiej jaskini.Owe siedziby wychodziły na centralny obszar pracy napodłodze jaskini, który kipiał wręcz od działania przedsiębiorczej rasy.Była to oścałego kompleksu, to tutaj mieszkała i pracowała większość ludu Bruenora.Przez całydzień, co dzień, ryczały wielkie piece.Krasnoludzkie młoty grały wciążrozbrzmiewającą melodię i, choć kopalnie były otwarte zaledwie od kilku miesięcy,tysiące gotowych produktów - wszystko od wspaniale wykonanej broni do pięknychkielichów - zapełniało już liczne wózki, czekające wzdłuż ścian na nadejście sezonuhandlowego.Drizzt i Regis wkroczyli ze wschodniego krańca na górny poziom, przeszli przezjaskinię za pomocą wysokiego mostu i zeszli po licznych schodach, by wyjść z miastana najniższej kondygnacji, kierując się na zachód, ku najgłębszym kopalniomMithrilowej Hali.Na ścianach wisiały słabo palące się lampy, a towarzysze co i rusznatykali się na pracującą krasnoludzką załogę, wy dobywającą cenny srebrnawymithril ze ściany tunelu.54RA.Salvatore - DziedzictwoNastępnie dotarli do zewnętrznych tuneli, gdzie nie było lamp i krasnoludów.Drizzt ściągnął plecak, myśląc o zapaleniu pochodni, zauważył jednak, że oczyhalflinga lśnią wiele mówiącym światłem infrawizji.- Wolę światło pochodni - skomentował Regis, gdy drow zaczął zakładać zpowrotem plecak, nie rozpalając światła.- Powinniśmy je oszczędzać - odpowiedział Drizzt.- Nie wiemy, jak długobędziemy musieli pozostać na nowych obszarach.Regis wzruszył ramionami.Drizzt zamyślił się, widząc, że halfling trzyma jużswój mały, choć niewątpliwie skuteczny buzdygan, choć nie minęli jeszczezabezpieczonych regionów kompleksu.Zrobili sobie krótką przerwę, po czym znów ruszyli, zostawiając za sobą kolejnekilka kilometrów.Jak można było przewidzieć, Regis wkrótce zaczął narzekać nazmęczone nogi i uciszał się tylko, gdy gdzieś z przodu było słychać odgłosyrozmawiających krasnoludów.Po kilku zakrętach tunelu dotarli do wąskich schodów, wychodzących na ostatniąstrażnicę w tej sekcji.Znajdowało się tam czterech krasnoludów, grających w kości(narzekając przy każdym rzucie) i nie zwracających większej uwagi na wielkie,zasłonięte żelazną sztabą drzwi, odcinające nowe tereny.- Miło was spotkać - powiedział Drizzt, przerywając grę.- Na dole jest paru naszych - odparł krępy, brązowobrody krasnolud,zauważywszy Drizzta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]