[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Lis, punktualnie o ósmej, wchodzi do gabinetu, inspek-tor i porucznik już na niego czekają.– Jacy skrupulatni, a jacy pracowici! – pokpiwa z nich szef.–Trzeba was tylko czasem popędzić, od razu nabieracie wigoru!– Wczoraj to pułkownik popędził nie tylko nas – odszczekujesię Cieślik, gdy Lis jest w dobrym nastroju, można mu wielepowiedzieć i porucznik natychmiast z tego korzysta.– Gdybymja wymyślił taki spektakl, to rękaw od kamizelki bym dostał, anie saperów.Ale zamiast strażaków powinien pułkownik zamó-wić nurków i elektromagnes, byłoby efektowniej!– Już mi włazisz na łeb? – mówi bez złości Lis, przerzucającstertę teczek z ekspertyzami.– Przecież nie będę tego wszyst-kiego czytał! – jak zwykle odsuwa od siebie papiery.– Mów,Andrzej!– Jeden magazynek – major przysuwa do siebie dokumenta-cję – należy do pistoletu strażnika, wszystkie naboje w komple-cie.Drugi pistolet TT oraz magazynek z dwoma pociskami tostara broń, pochodząca prawdopodobnie jeszcze z czasów woj-ny.W każdym razie nie jest nigdzie zarejestrowana, dotychczasnie była używana.To znaczy, nie posiadamy na ten temat żad-nych informacji.– Zdatna do użytku?– Jak najbardziej.Natomiast Walter jest atrapą, przeżartyrdzą i bez iglicy.– Chyba nie mieli do niego magazynku – domyśla się Lis.– Na to wygląda, ale nie to jest istotne.Ten grat ma dla spra-wy znaczenie bezcenne.Otóż został on oczyszczony i aby le-piej wyglądał, niedawno pomalowano go czarnym lakierem.– Co to za lakier? – interesuje się Lis.– Lakier s a m o c h o d o w y, nitro-alex, powszechnie stoso-wany w przemyśle samochodowym i warsztatach naprawczych.W bazie przedsiębiorstwa „Solidność” – major uprzedza pyta-nie szefa – są hektolitry takiego lakieru i to w różnych kolo-rach.– W tym wypadku wolałbym mniej typową farbę – mruczyLis.– Ja też, ale nie przerywaj, nie to jest tak cenne.otóż ktoś,kto lakierował ten pistolet, zostawił na jego brzegu czytelnyślad kciuka.– Jak to, nie zamalował? – nie dowierza Lis.– Owszem, pociągnął lakierem, ale malując całą broń, trzy-mał ją właśnie w tym miejscu, rozumiesz, Heniek? – zapala sięinspektor.– Nareszcie mamy jakiś konkretny ślad człowieka,nadający się do identyfikacji.Na razie nie wiemy nic więcej otym facecie, ale teraz łatwiej będzie go szukać.Gdybym miałwziąć odciski, nawet od dziesięciu tysięcy ludzi, to ja ten czarnykciuk znajdę!– Nieco jaśniej rysuje się kierunek dalszych poszukiwań –przyznaje Lis.– W pierwszym rzędzie „Solidność”, pracownicyi klienci.– Szoferzy – podchwytuje Cieślik – wszyscy szoferzy, pracow-nicy zakładów remontowych, lakierniczych, blacharskich, ra-tunku! – łapie się za głowę.– Da szef ludzi do tej niewielkiejroboty?– Nie dam! Ale możesz przestać interesować się knajpami.Sam narzekałeś, że to nie ma sensu – mówi Lis.Dzwoni telefon.Pułkownik podnosi słuchawkę: – Tak.–Melduje się komendant dzielnicy Warszawa-Ochota.– Szefie! mamy tu taki nietypowy wypadek z samochodem.Na Raszyńskiej stoi „Warszawa”.Od dwóch dni nikt się po niąnie zgłasza, użytkownik nie złożył dotychczas zameldowania okradzieży wozu.Sprawdziliśmy we wszystkich jednostkach mi-licji na terenie miasta.Takiego zgłoszenia nie odnotowano.Sprawdziliśmy numer rejestracyjny w wydziale komunikacji.według dokumentów właściciel nazywa się Ivo Moreno, co ro-bić?– Samochód zamknięty?Tamten potwierdza.– Nie ruszać go.Zaraz się po niego zgłosi ktoś ode mnie –pułkownik notuje numer wozu i adres właściciela.– Dziękuję!– odkłada słuchawkę i powtarza oficerom otrzymaną wiado-mość.– Jeszcze jeden wóz do sprawdzenia – wzdycha ma jor.– Nie pierwszy i nie ostatni – odpowiada Lis.– Ale obejrzećgo trzeba.Weź technika, sprawdźcie, a potem przyprowadźciego tutaj.Cieślik! – zwraca się do wywiadowcy – żywo! Dowiedzsię, co to za facet, i zasięgnij języka, co on robił przez ubiegłedwa dni.Dlaczego, mieszkając na Starówce, parkuje wóz naOchocie.Nie bałamućcie, chłopaki, bo jeszcze dzisiaj trzeba po-stanowić, w jaki sposób szukać Czarnego Kciuka.Major wraca pierwszy, wywiadowcy jeszcze nie ma.– Przyholowałem to pudło.Ma nawaloną instalację elektrycz-ną, poza tym żadnych uszkodzeń.Zebraliśmy kilka, nawet czy-telnych, śladów linii papilarnych.W karbach protektorów jestjakieś wapno i trochę żużlu.– Co o tym sądzisz? – bada go wzrokiem Lis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]