[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może kiedyś to nie było więzienie, ale teraz na pewno służy do tego celu - stwierdził Dan.- Ten nie żyje od paru miesięcy - Mura cały czas oświetlał skuloną sylwetkę.Dan nie miał jednak ochoty patrzeć.- Może jest z Rimbolda albo z jakiegoś innego zagubionego statku.- Mogli tą diabelską maszyną ściągnąć więcej pojazdów Inspekcji.Założę się, że wokół jest mnóstwo wraków.- Masz rację.- Mura wstał.- A dla tego biedaka nie możemy już nic zrobić.Chodźmy.Dan chętnie zostawił ten niemy dowód dawnej tragedii i ruszył w kierunku następnego skrzyżowania ścian.- Czekaj! - steward podniósł dłoń wydając to nieoczekiwane polecenie.Dan posłusznie zatrzymał się i spojrzał w tył.Steward wyglądał tak, jakby nasłuchiwał każdą cząstką swego ciała.I wtedy do uszu Dana również dotarł ten dźwięk: to buty kosmiczne uderzały o kamień.Każdy Branżowiec wszędzie rozpozna brzęk magnetycznych podeszew.Wydawało się, że ich właściciel biegnąc zataczał się - stukot był urywany i nieregularny.Mura słuchał chwilę, potem skręcił w prawo i udał się w stronę, z której właśnie przyszli.Po chwili wszystko ucichło i Mura zachowywał się jak pies węszący po śladach: zapuszczał się to w prawo, to w lewo, oświetlając zakamarki mijanych pomieszczeń.Zatrzymał się właśnie nad dość prostym odcinkiem korytarza, kiedy ponownie rozległ się stukot.Tym razem kroki były wolniejsze, biegnący często zatrzymywał się, jak gdyby tracił siły.Kolejny nieszczęśnik dostał się w pułapkę! Gdyby tylko mogli go znaleźć! Dan posuwał się naprzód równie szybko jak Mura.W tym labiryncie dźwięk był jednak podstępnym przewodnikiem: niektóre ściany tłumiły go, inne potęgowały.Nie byli pewni czy dociera do nich zwielokrotnione echo, czy też może człowiek jest tuż obok.Wydawało im się jednak, że idą w dobrym kierunku.Poruszali się równolegle, oddzieleni o jakieś dwa sektory, sprawdzając każdy zakątek.Dan okrążył pokój o sześciu ścianach, każda innej długości, i wspiął się na mur będący częścią zakrzywionego korytarza.Przy jednym z zakrętów dostrzegł pochyloną, wspartą o ścianę, postać.- Tutaj! - zawołał do stewarda.Człowiek w dole doszedł do końca holu i trafił na ścianę.Oparł się o nią i jęcząc osunął na podłogę.Leżał bez ruchu ze schowaną w ramionach głową, nie zdając sobie sprawy z tego, że sześć metrów nad nim stoi jego przyszły wybawca.Dan przyglądał się gładkiej powierzchni i zupełnie nie wiedział, w jaki sposób ma się dostać na dół.Mura przybiegł szybko i lekko, jakby całe życie spędził poruszając się wyłącznie po murach labiryntów.Teraz obaj skierowali światło lamp na nieruchome ciało.Nie mieli wątpliwości, że podarta tunika należała do Branżowca.Więzień był jednym z nich.Stękając odwrócił się i wtedy zobaczyli jego posiniaczoną i okaleczoną twarz.Dan nie mógł go zidentyfikować, ale steward był całkowicie pewien:- Ali!Być może Kamil usłyszał swoje imię, a może to jego silna wola ocuciła go.Znowu jęknął i próbował coś powiedzieć, ale z poszarpanych ust wydobywał się tylko bełkot.Mimo że powieki miał spuchnięte, widać było, że patrzy na nich.- Ali - zawołał Mura.- Jesteśmy tutaj.Czy rozumiesz?Kamil uniósł w ich stronę zmasakrowaną twarz i wydusił z trudem:- Kto?… Nie widzę!- Mura i Thorson - krótko odpowiedział steward.- Jesteś ranny?- Nic nie widzę.Zgubiłem… Głodny…- Jak się tam dostaniemy? - zastanawiał się Dan.Gdyby tak mieli liny, którymi przywiązywali się do pełzacza! Ale zostawili je po drodze i teraz nie mieli nic, co mogłoby spełnić tę samą funkcję.Mura odpiął pas.- Twój pas i mój…- To za mało, nawet, jeśli je złączymy!- Może same są za krótkie, ale poczekaj moment…Dan zrzucił swój pas i przyglądał się, jak steward oba łączy z sobą.Potem mały człowiek zwrócił się do niego:- Musisz mnie opuścić.Jesteś w stanie?Dan spojrzał na niego z powątpiewaniem.Nie było tu niczego, o co mógłby się zaczepić.Jeśli nie utrzyma stewarda, obaj runą w dół.Ale chyba nie mieli innego wyjścia.- Spróbuję.- Położył się na brzuchu i zaczepił czubkami palców o drugi brzeg ściany, po czym wyciągnął w dół lewą rękę.Mura wyjął miotacz i sprawdził magazynek.- No to idę… - Z miotaczem w dłoni steward spuścił się po prowizorycznej linie.Dan zagryzł usta i mimo bólu w ramionach, utrzymywał pozycję.Nagły błysk oślepił go na chwilę a dym z miotacza gryzł w gardło.Nareszcie zrozumiał pomysł Mury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]