[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tematy innych podobnych kursów: "Zabawa jako sposób na ożywienie" czy "Ponowne budzenie zmysłów: ponowne narodziny", także podkreślają potrzebę powrotu do form intymności dziecięcej.Proces ten posuwa się tak daleko, że niektóre zajęcia odbywają się w basenach kąpielowych, w których woda ma stałą temperaturę wód płodowych.Organizatorzy tych kursów nazywają je "terapią dla zdrowych".Ich uczestnicy nie są pacjentami, lecz członkami grupy.Biorą w nich udział, ponieważ gwałtownie szukają powrotu do intymności.Smutkiem napawa myśl, że współcześni cywilizowani dorośli ludzie potrzebują jakiegoś formalnego usankcjonowania tego, by wzajemnie dotykać swoich ciał, ale pocieszające jest, że są oni świadomi nieprawidłowości i chcą coś z tym zrobić.Wiele osób uczestniczy w tych sesjach wielokrotnie, czując, że podczas rytualnych kontaktów cielesnych doznają rozluźnienia i odprężenia uczuciowego, co pozwala im potem zwiększyć zasób ciepłych uczuć w osobistych interakcjach w domu.Czy jest to cenny nowy ruch społeczny, przemijająca moda, czy też może niebezpieczny nowy nałóg bez narkotyków?.Specjaliści różnią się w opiniach na temat powstających ciągle nowych ośrodków.Niektórzy psychologowie i psychiatrzy popierają takie grupowe spotkania, a inni nie.Jeden z nich twierdzi, że członkowie grupy "nie poprawiają sobie samopoczucia, lecz uzyskują tylko minimalną dawkę intymności potrzebną do przetrwania".Jeśli nawet to prawda, to i tak owe kursy przynajmniej niektórym jednostkom mogą pomóc przejść przez trudny etap w ich życiu społeczno-towarzyskim.Praktykowane w grupach ćwiczenia intymności, nie wykraczają poza poziom wspólnego tańca czy leżenia w łóżku z powodu kataru i poddania się kojącym zabiegom pielęgnacyjnym -i nie ma w nich niczego złego.Jest to po prostu stworzenie warunków, w których szukująca kontaktu jednostka może być dotykana przez osobę oficjalnie do tego upoważnioną.Istnieją jednak także poważniejsze zastrzeżenia, a wśród nich to, że "techniki mające sprzyjać prawdziwej intymności, czasami ją niszczą".Pewien teolog, niewątpliwie wyczuwając w tym nową formę groźnej konkurencji, twierdzi, że w spotkaniach grupowych ludzie uczą się jedynie "nowych sposobów na to, jak być bezosobowym zdobywają zasób nowych sztuczek, nowych sposobów ukrywania wrogości przy pozorach życzliwości".To prawda, że gdy słucha się, jak aktywiści ruchu opowiadają ogółowi o swoich metodach i filozofii, wyczuwa się niekiedy ton samozadowolenia i pobłażliwej wyniosłości.Sprawiają oni wrażenie, jakby odkryli tajemnicę wszechświata, którą łaskawie dzielą się z innymi, gorszymi od nich śmiertelnikami.Niektórzy krytycy czynili z tego ruchowi poważny zarzut, ale jest to prawdopodobnie tylko obrona przed ewentualnym ośmieszeniem się.Przypomina to taktykę stosowaną dawniej przez zwolenników psychoanalizy.Osoby, które poddały się psychoanalizie, podobnie jak weterani spotkań grupowych, ulegały pokusie, by przybierając ton wyniosłości, podśmiewać się z tych, którzy się jej nie poddali.Ale psychoanaliza ma już ten etap za sobą.Stosunek do spotkań grupowych, jeśli przetrwają tę wstępną fazę, zapewne się zmieni i uzyskają one akceptację jako nowy, dojrzały już wzorzec.Poważniejsze zastrzeżenia, głoszące, że sesje grupowe wyrządzają wielką szkodę, nie zostały jeszcze udowodnione.Owa, jak ją nazwano, "intymność w proszku", niesie jednak pewne niebezpieczeństwa swemu całkowicie lub częściowo "ponownie przebudzonemu" użytkownikowi, który wraca do dawnego środowiska.On sam się zmienia, ale jego współdomownicy pozostają nie zmienieni; istnieje groźba, że może on w niedostatecznym stopniu uwzględniać tę różnicę.Powstaje problem stosunków konkurencyjnych.Uczestnik spotkań grupowych poddaje się masowaniu i głaskaniu przez zupełnie obcych ludzi, bawi się z nimi w intymny sposób i oddaje się szerokiej gamie kontaktów cielesnych, czyli robi z nimi dużo więcej, niż robi we własnym domu z osobami prawdziwie "intymnymi".(Jeśli jest inaczej, człowiek ten nie ma żadnego problemu).Opisując potem swoje doznania -co jest nieuchronne -ze wszystkimi barwnymi szczegółami, automatycznie wywołuje uczucie zazdrości.Dlaczego z ochotą zachowywał się tak w ośrodku, a dystansuje się i unika kontaktów fizycznych w domu? Oficjalne i naukowe usankcjonowanie takich aktów, odbywających się w szczególnej atmosferze ośrodka, jest słabą pociechą dla prawdziwie intymnych bliskich.Jeśli na takie sesje intymności uczęszczają pary, problem ulega znacznemu złagodzeniu, ale "po powrocie do domu" ich kontakty intymne wymagają dalszej pielęgnacji.Niektórzy dowodzą, że niesmacznym aspektem spotkań grupowych jest sposób, w jaki zamieniają one coś, co powinno być nie uświadomionym elementem życia codziennego, w świadome, wysoce zorganizowane i profesjonalne postępowanie, w którym intymność może stać się celem samym w sobie, a nie jednym z podstawowych środków służących nam jako pomoc w stawianiu czoła światu zewnętrznemu.Mimo tych zrozumiałych lęków i zastrzeżeń błędem byłoby lekceważenie tego nowego ciekawego prądu.Ważne jest to, że jego liderzy dostrzegli coraz wyraźniejszy i szkodliwy zwrot ku bezosobowości w naszych stosunkach osobistych i starają się ten proces odwrócić.Jeśli nawet, co często się zdarza, prawem rewanżu zanadto teraz przechylają szalę, jest to tylko niewielki defekt.Jeśli ruch ten rozprzestrzeni się i rozrośnie, tak że stanie się powszechnie znany, wtedy nawet dla osób, które nie są jego zwolennikami, będzie on stałym przypomnieniem, że coś jest nie w porządku ze sposobem korzystania, czy raczej nie korzystania z naszego ciała.Jeśli zdoła nam uświadomić tylko to właśnie, to już osiągnie swój cel.Tu także stosowne jest porównanie z psychoanalizą.W psychoanalizie uczestniczyła bezpośrednio tylko niewielka liczba ludzi, a jednak podstawowy pogląd, że nasze najgłębsze i najmroczniejsze myśli nie są niczym wstydliwym czy nienormalnym, że prawdopodobnie występują u większości z nas, stał się na szczęście własnością całej naszej kultury.Po części właśnie dzięki temu młodzi ludzie dorośli mają teraz zdrowsze i uczciwsze podejście do wzajemnych problemów osobistych.Jeśli spotkania grupowe mogą dostarczyć takiego samego pośredniego ujścia dla naszych powstrzymywanych uczuć związanych z intymnymi kontaktami cielesnymi, to w końcu okaże się, że jest to ich cenny wkład w rozwój społeczeństwa.Zwierzę ludzkie jest gatunkiem towarzyskim, potrafiącym kochać i bardzo potrzebującym miłości.Powstały w procesie ewolucji prosty plemienny łowca znalazł się obecnie w świecie stanowiącym społeczność rozrośniętą do niesamowitych rozmiarów.Osaczony ze wszystkich stron, w odruchu obronnym zwraca się ku samemu sobie.W swoim emocjonalnym odosobnieniu zaczyna nawet odgradzać się od najbliższych i najdroższych osób, aż znajdzie się zupełnie sam w gęstym tłumie.Nie potrafiąc sięgnąć po emocjonalne wsparcie, staje się napięty i nienaturalny, aż w końcu nawet może uciec się do przemocy.Poszukując pociechy, zwraca się ku nieszkodliwym substytutom miłości, które mają to do siebie, że nie zadają żadnych pytań.Ale miłość wymaga wzajemności i w końcu substytuty już nie wystarczaj ą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •