[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemiana zajęła jej może czterdzieści pięć sekund.Uklękła przy Franku.Aleksa też się przekształciła.Michaił patrzył na nią zafascynowany.Jej kończyny wydłużyły się, a płowe futro przemieniło w długie blond włosy na głowie i złotawy puch pomiędzy nogami, na przedramionach i udach.Stała naga i wspaniała, ze stwardniałymi od zimna sutkami.Ona też podeszła do Franka, a Michaił stał na czterech łapach, czując, że coś twardego wyrasta mu w kroczu.Renati obejrzała zmasakrowaną nogę Franka i jęknęła.- Niedobrze, co? - zapytał ją słabym głosem.- Cicho - powiedziała Renati.Zadrżała, a jej nagie ciało pokryło się gęsią skórką.Musieli zanieść Franka do pałacu, inaczej wszyscy by zamarzli.Popatrzyła na Michaiła, na wilka.- Przemień się z powrotem - poleciła mu.- Teraz potrzebujemy bardziej rąk niż zębów.„Przemienić się z powrotem? - pomyślał.- Czy będąc tutaj, znowu muszę wracać tam?”- Pomóż mi go podźwignąć - powiedziała Renati do Aleksy i we dwie zaczęły podnosić Franka.- No, pomóż nam - zwróciła się do Michaiła.Nie chciał się przemieniać, nie mógł znieść myśli o powrocie do tego słabego, pozbawionego owłosienia ciała.Wiedział jednak, że tak musi być, i gdy tylko ta świadomość dotarła do niego, poczuł, że się przekształca - w odwrotnym kierunku, z powrotem do postaci chłopca.Przemiana - jak sobie wtedy uświadomił - zawsze zaczynała się od umysłu.Zobaczył swoją skórę, znowu gładką i białą, i dłonie zakończone palcami zamiast szponów.Jego ciało stało wyprostowane na dwóch długich kończynach.Wszystko odbywało się zgodnie z ukazującymi się w jego umyśle obrazami.Czarne włosy, pazury i kły zniknęły i poczuł tak przeszywający ból, że aż osunął się na kolana.Złamane wilcze żebro przeistaczało się w złamane żebro chłopca, nierówne końcówki kości pocierały o siebie.Michaił przyłożył swe ludzkie palce do białego boku i podniósł się, kiedy ból zelżał.Nogi mu drżały, bał się, że może się przewrócić.Szczęki znowu powróciły na swoje poprzednie miejsce i kiedy stał w obłoku pary, resztki ciemnych włosów zaczęły znikać w porach jego skóry, swędząc niemiłosiernie.Usłyszał śmiech Aleksy.Spojrzał w dół i zobaczył, że ani ból, ani zimno nie spowodowały ustąpienia sztywności.Zasłonił się, a twarz oblała mu się rumieńcem.- Nie ma na to czasu - powiedziała Renati.- Pomóż nam! Razem z Aleksą próbowały nieść Franka między sobą.Michaił podszedł do nich, aby im pomóc resztkami sił.Kiedy dźwigali Franka do Białego Pałacu, podniósł swoją pelerynę i w pośpiechu się nią okrył.Peleryny Renati i Aleksy leżały na śniegu tuż przy ścianie pałacu, ale zostawiły je tam.Ryzykując upadek, zeszli z Frankiem po schodach i położyli go przy ognisku.Dopiero wtedy Renati poszła na górę, żeby przynieść okrycia.Franko otworzył przekrwione oczy i chwycił Michaiła za przód peleryny.Przyciągnął go do siebie.- Dziękuję - powiedział.Trzymająca Michaiła ręka osunęła się i znowu zemdlał.Miał szczęście, że stracił świadomość, bo jego noga była niemal całkowicie oderwana.Michaił poczuł jakiś ruch za sobą.Pochwycił jej zapach, świeży jak zapach poranka.Obejrzał się i zobaczył tuż przed swoją twarzą złote włosy pomiędzy udami Aleksy.Patrzyła na niego z góry błyszczącymi w świetle ogniska oczami.- Podoba ci się to? - zapytała.- Ja.- Znowu poczuł sztywnienie w kroczu.- Ja.Ja nie wiem.Skinęła głową, uśmiechając się nieznacznie.- Niedługo będziesz wiedział.A kiedy będziesz wiedział, ja będę na to czekała.- Och, odejdź od chłopca, Aleksą! - zawołała Renati, która akurat weszła do komnaty.- On jest jeszcze dzieckiem.- Rzuciła Aleksie jej pelerynę.- Nie - odparła Aleksą, patrząc na Michaiła.- Już nie.- Przyoblekła pelerynę zmysłowym ruchem, ale nie zaciągnęła jej z przodu.Michaił popatrzył jej w oczy i z płonącą twarzą znowu spojrzał na to miejsce.- Za mojej młodości zostałabyś spalona na stosie za to, o czym myślisz - powiedziała do niej Renati.Potem odepchnęła Michaiła i znowu pochyliła się nad Frankiem, przyciskając garść śniegu do jego nogi.Aleksą przesłoniła się połami peleryny i dotknęła dwóch krwawych pręg na plecach Michaiła, popatrzyła na czerwone plamy krwi na palcach i zlizała je.Niemal cztery godziny później Wiktor i Nikita wrócili do domu.Zawiodły ich poszukiwania, gdyż berserker oznaczył każdą jaskinię, a poza tym zostali zaskoczeni w nocy na wąskiej półce skalnej przez wicher.Mieli zamiar zdać im z tego wszystkiego relację, ale zobaczyli wielkiego rudego wilka leżącego martwo na śniegu, a wokół niego czerwone ślady walki.Wiktor słuchał uważnie, kiedy Renati opowiadała mu, jak ona i Aleksą, usłyszawszy wycie berserkera, wyszły na zewnątrz, i ujrzały walczącego Michaiła.Wiktor nic nie rzekł, ale oczy świeciły mu z dumy.Od tego dnia już nie patrzył na Michaiła jak na bezradnego chłopca.Przy świetle ognia Franko poddał się amputacji nogi, przeprowadzonej za pomocą ostrego kawałka krzemienia.Kości były zmiażdżone, więc wystarczyło przeciąć porozrywane mięśnie i parę strzępów ciała.Franko pokrył się cały potem, wczepiając się dłońmi w ręce Renati i zaciskając zęby na włożonym w usta drewnie, kiedy Wiktor przeprowadzał zabieg.Michaił pomagał trzymać Franka.Noga w końcu dała się oddzielić i spoczęła na kamieniach.Wataha zasiadła wokół niej, a zapach krwi zaczął wypełniać wnętrze komnaty.Na zewnątrz znowu zawył wicher.Kolejna śnieżyca gnała przez zimową Rosję.Wiktor podciągnął kolana do podbródka.- Czymże jest likantrop w oczach opatrzności? - zapytał.Nikt nie odpowiedział.Nikt nie umiał odpowiedzieć.Po pewnym czasie Michaił wstał i przyciskając rękę do rannego boku, poszedł na górę po schodach.Stanął w wielkiej komnacie, pozwalając się chłostać wiatrowi.Wpadający przez wybite okna śnieg pokrywał bielą jego włosy i gromadził się na ramionach.Po paru sekundach wyglądał tak, jakby się postarzał.Podniósł wzrok ku sklepieniu, na którym mieszkały wyblakłe anioły, i otarł krew z warg.CZĘŚĆ SIÓDMAKLUB „PIEKŁO”1Niemcy były krainą szatana - co do tego Michael Gallatin nie miał wątpliwości.Jechał z Myszą na wozie z sianem.Obydwaj mieli brudne ubrania i jeszcze brudniejszą skórę.Ich twarze przesłaniał dwutygodniowy zarost.Michael przyglądał się jeńcom wojennym pracującym po obu stronach drogi przy wycince drzew.W większości wyglądali jak wychudzeni, starzy ludzie.Nawet nastolatków wojna zamieniała we wraki.Byli ubrani w szare workowate stroje robocze i unosili topory niczym zmęczone maszyny.Pilnowała ich drużyna żołnierzy uzbrojonych po zęby w pistolety maszynowe i karabiny.Niemcy rozmawiali i palili papierosy.Na szarym wschodnim horyzoncie podnosił się słup dymu - coś się tam paliło.„Nalot” - pomyślał Michael.Alianckie naloty nasilały się wraz z przybliżaniem się daty inwazji.- Halt! - Na drodze przed nimi pojawił się żołnierz.Woźnica, muskularny Niemiec o imieniu Günther, działający w niemieckim ruchu oporu, ściągnął lejce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]