[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Koniec! szepnął. Pierwsze schody już za nami.Dzielni hobbici zaszli bardzowysoko.Jeszcze parę kroków i koniec!Słaniając się z wyczerpania, Sam i Frodo przeczołgali się przez ostatnie stopnie i usiedli,rozcierając kolana i łydki.Gollum wszakże nie pozwolił im odpoczywać długo.- Przed nami następne schody powiedział. Jeszcze dłuższe.Odpoczniecie, kiedy jeprzejdziemy.Nie teraz!Sam jęknął.- Jeszcze dłuższe, powiadasz? spytał.- Tak, tak, jeszcze dłuższe odparł Gollum. Ale nie takie trudne.Hobbici już przeszliProste Schody.Teraz będą Kręte Schody.- A potem? spytał Sam.- Potem zobaczymy odparł Gollum. O, tak, zobaczymy.- Jeśli się nie mylę, mówiłeś coś o tunelu rzekł Sam. Jest jakiś tunel czy coś w tymrodzaju, prawda?- Tak, tak, jest tunel powiedział Gollum. Ale hobbici będą mogli odpocząć, zanimspróbujemy tamtędy się przedostać.A jeżeli się przedostaniemy, będą już blisko szczytu.Bardzo blisko.Jeżeli się przedostaniemy.Tak, tak!Froda dreszcz przeszedł.Spocił się podczas wspinaczki, lecz teraz ciało miał zziębnięte ilepkie, a ciemnym korytarzem ciągnął od niedostrzegalnych szczytów mrozny podmuch.Wstał i otrząsnął się energicznie.- Chodzmy! powiedział. Tutaj rzeczywiście nie można siedzieć.Korytarz ciągnął się mile całe, a zimny powiew nie ustawał, lecz w miarę jak sięposuwali, dął coraz silniej i przenikał mrozem.Zdawało się, że góry chcą śmiałkówposkromić swoim zabójczym tchnieniem, nie dopuścić do tajemnic wyżyn i strącić zpowrotem w ciemne przepaście.Wędrowcy byli bliscy ostatecznego wyczerpania, gdynagle wyczuli, że po prawej ręce nie ma już ściany.Nie widzieli nic prawie.Olbrzymie,czarne, bezkształtne bryły i głębokie, szare cienie wznosiły się nad nimi i wokół nich,lecz od czasu do czasu mętne, czerwonawe światło migotało pod niskimi chmurami i wjego przebłyskach hobbici dostrzegli przed sobą i po obu bokach wyniosłe szczyty nibyfilary podpierające rozległy, zaklęsły strop.Znalezli się na wysokości kilkuset stóp, naszerokiej platformie.Od lewej strony piętrzyło się nad nią urwisko, od prawej ziałaprzepaść.Gollum prowadził tuż pod urwiskiem.Nie musieli teraz wspinać się pod górę,lecz marsz po nierównym, wyboistym terenie groził w ciemnościach mnóstwemniebezpieczeństw, a głazy i rumowiska skalne zagradzały drogę.Posuwali się z wolna iostrożnie.Ani Sam, ani Frodo nie zdawali już sobie sprawy, ile godzin upłynęło, odkądweszli do Doliny Morgul.Noc dłużyła się bez końca. Wreszcie znowu zamajaczyła przed nimi ściana i otwarły się drugie schody.Stanęli na chwilę, potem rozpoczęli wspinaczkę, długą i bardzo mozolną, lecz tym razemschody nie wrzynały się żlebem w masyw góry.Stok tutaj był podcięty, a ścieżka jak wążwiła się po nim w skrętach.W pewnym momencie spełzała na samą krawędz czarnejotchłani, a Frodo zerkając w dół ujrzał u swych stóp kotlinę u krańca Doliny Morgul,rozwartą niby ogromna bezdenna studnia.W jej głębi błyszczała jakby usianaświetlikami zaczarowana upiorna droga z Martwego Grodu na Bezimienną Przełęcz.Frodo co prędzej odwrócił oczy.Schody wiły się wciąż pod górę, aż w końcu ostatni ich odcinek, krótki i prosty,wyprowadzał na następną platformę.Zcieżka, oddalona już znacznie od głównego szlakuprzez wielki jar, biegła swoim własnym niebezpiecznym torem po dnie mniejszego żlebuku najwyższym strefom Gór Cienia.Hobbici z trudem rozróżniali w ciemnościachwysokie filary i postrzępione kamienne ostrza sterczące po obu stronach, a między nimiszerokie rozpadliny i szczeliny, czerniejące wśród nocy, zasypane rumowiskiem głazów,które nigdy nie oglądając słońca skruszały i rozpadły się, rzezbione od zamierzchłychczasów dłutem nieprzemijającej zimy.Teraz czerwone światło jaśniej rozbłysło naniebie, lecz wędrowcy nie wiedzieli, czy to surowy poranek świta naprawdę nad tą krainącienia, czy też ją rozświetlają płomienie, które Sauron rozniecił w swoich straszliwychkuzniach na płaszczyznie Gorgoroth za górami.Bardzo jeszcze daleko przed sobą i nadsobą Frodo podnosząc wzrok zobaczył, jak mu się zdawało, kres i szczyt uciążliwejścieżki.Na tle matowej czerwieni wschodniego nieba rysowała się w najwyższymgrzbiecie górskim szczelina wąska, wcięta głęboko między dwa czarne ramiona; zkażdego z nich sterczała jak ząb ostra skała.Frodo przystanął i rozejrzał się uważniej.Skała na lewym ramieniu była wysoka,smukła i jarzyła się czerwonym światłem, albo może to łuna znad położonego za góramikraju przeświecała przez jej szczeliny.Hobbit uświadomił sobie, że to jest Czarna Wieżaczuwająca nad przełęczą.Dotknął ramieniem Sama i pokazał mu palcem skałę.- To mi się bardzo nie podoba rzekł Sam. A więc ta twoja tajemna droga jest jednakstrzeżona mruknął zwracając się do Golluma. Pewnie wiedziałeś o tym od początku.- Wszystkie drogi są strzeżone, tak, tak odparł Gollum. Pewnie, że są strzeżone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]