[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako pani Weyru od czasu ustąpienia Leri bywała, oczywiście, w naszej Warowni.Były to rzadkie, oficjalne wizyty, więc choć przebywałyśmy pod jednym dachem, nigdy nie zamieniłyśmy ani słowa.Odniosłam wówczas wrażenie, że należy do osób nieśmiałych lub małomównych, Tolocamp gadał jednak tak wiele, że wątpię, aby w ogóle miała okazję zabrać głos.- Pospiesz się! - głos M’baraka wyrwał mnie z zamyślenia.- Potrzebna mi pomoc przy tych butelkach.Sprowadziłem ludzi, którzy potrafią podobno radzić sobie z biegoniami.Musimy się spieszyć, bo chcę się przygotować na Opad.F’neldril obedrze mnie ze skóry, jeśli się spóźnię!Dwaj mężczyźni i szczupła ciemnowłosa dziewczyna wysunęli się z cienia.Poznałam Alessana, dziewczyna była zapewne jego jedyną żyjącą siostrą, Okliną.Drugi mężczyzna nosił błękitne szaty harfiarza.Bracia szybko zsiedli na ziemię, a M’barak i ja podawaliśmy im pakunki.Wielkie butle przetrwały podróż nie uszkodzone.- Gdy zejdziesz, Moreta będzie mogła wejść na górę - napomknął M’barak uśmiechając się przepraszająco za ten pośpiech.Tak wiec po raz pierwszy zamieniłam się miejscami z Moretą.Miałam ochotę nawiązać z nią bliższą znajomość, gdyż w jej sposobie bycia dostrzegłam coś niezmiernie pociągającego.Wydawała się mniej wyniosła, niż gdy gościła u nas w Warowni.Arith podbiegł, przygotowując się do lotu, Moreta spojrzała przez ramię, ale z pewnością nie mnie chciała jeszcze zobaczyć.Odwróciłam się.Alessan osłonił oczy przed słońcem wpatrując się w smoka, póki ten nie zniknął w przestrzeni pomiędzy.Potem uśmiechnął się, witając mnie i obu braci.Wyciągnął w przyjaznym geście rękę.- Przybywacie, aby pomóc przy biegoniach? Czy M’barak uprzedził was szczerze, co was czeka w zrujnowanej Ruathcie?W pierwszej chwili wydawało mi się, że przemawia z goryczą, ale zrozumiałam, że nie usiłował uciec od ponurej rzeczywistości.Zawsze odznaczał się specyficznym poczuciem humoru, ale Suriana, przygotowując mnie do długo oczekiwanej wizyty w Ruathcie, uprzedziła mnie o tym.Co też pomyślałaby o swojej przybranej siostrze zjawiającej się w jej Warowni w tak niezwykłych okolicznościach?- Bestrum nas przysłał, lordzie Alessanie, z kondolencjami i pozdrowieniami - odezwał się starszy z parobków.- Jestem Pol, mój brat nazywa się Sal.Lubimy biegonie bardziej niż inne zwierzaki.Alessan zwrócił na mnie swoje pogodne jasnozielone oczy.Przeleciało mi przez głowę wszystko, co Suriana o nim opowiadała.Ale rysunki, które także przysyłała, nie przedstawiały go wiernie, a może zmienił się nie do poznania od czasów młodzieńczych.Jego oczy i usta nabrały teraz głębszego wyrazu, na twarzy mimo powitalnego uśmiechu widniał smutek.Smutek, który mógł z czasem zelżeć, ale nigdy - zniknąć.Alessan był chudy, wyniszczony gorączką, kości ramion przebijały przez tunikę, a jego dłonie pokryte były odciskami, pęknięciami i zadrapaniami.Wyglądały niczym ręce zwykłego sługi, a nie pana Warowni.- Jestem Rill - powiedziałam, przywołując się do porządku.- Zawsze zajmowałam się biegoniami.Mam nieco doświadczenia w leczeniu i sporządzaniu medykamentów z ziół, korzeni i bulw.Trochę zapasów przywiozłam ze sobą.- Czy masz coś na przewlekły kaszel? - zapytała dziewczyna.Jej wielkie ciemne oczy lśniły.Nie sądziłam, aby można to było przypisać memu pojawieniu się czy też dostawie syropu przeciw - kaszlowego.Dopiero dużo później dowiedziałam się, jak nie zwykłe chwile przeżyli ci dwoje tuż przed naszym przybyciem.- Tak, mam - odparłam, podnosząc tobołki wyładowane butelkami z tussilago.- Pan Bestrum chciałby się dowiedzieć, czy jego syn i córka żyją - oświadczył Pol bez ogródek.Przestepował przy tym nerwowo z nogi na nogę, a jego brat unikał wzroku lorda Alessana.- Zajrzę do dzienników - powiedział harfiarz łagodnie, ale zauważyliśmy wszyscy, że uśmiech w oczach Alessana zgasł.Oklina lekko westchnęła.- Jestem Tuero - ciągnął harfiarz.- Alessanie, jakie rozkazy na dzisiaj?I w ten sposób Tuero odwrócił nasze myśli od smutnej przeszłości.Nie mieliśmy zresztą czasu na rozmyślania.Pochłonęła nas teraźniejszość.Alessan wydał prędko dyspozycje.Po pierwsze, należało przenieść tych niewielu chorych, którzy pozostali jeszcze w głównej sali, do kwater na drugim poziomie Warowni.Następnie należało wyszorować salę wywarem krasnoziela.Mówiąc to popatrzył na Pola i Sala.- Musimy przygotować dostateczną ilość serum, aby zaszczepić biegonie.- Odwrócił się w stronę łąki.- Pobierzmy krew od tych, które przeżyły zarazę.Pol zamarł na moment i popatrzył na Sala.Musze przyznać, że widok biegoni i mnie zaskoczył.Wiele zwierząt bardzo wychudło - skóra i kości.Miały wysokie zady i patykowate szyje.Wszystko to różniło je zdecydowanie od mocno zbudowanych, umięśnionych i wytrzymałych rumaków stanowiących dumę Warowni Ruatha.Niektóre robiły wrażenie chodzących szkieletów.Alessan zauważył naszą konsternację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •