[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co ty&Jude chciał go rozpłatać.Zanim zdążył się zamierzyć, policjant rzucił sięna rękę z nożem.A wtedy Jude wbił sobie ostrze w bok.Nie pojmowałam, na co patrzę.Policjant też nie pojmował.Wyszarpnął nóż z ręki Jude a. Rany boskie& co z tobą?Jude upadł na kolana z twarzą wykrzywioną bólem.Gliniarz zaczął mówić do mikrofonu: Centrala, przyślijcie wsparcie do&Wypuścił radio z ręki, zanim zdążył dokończyć zdanie.Grymasstraszliwego bólu zmiótł zdumienie z jego twarzy.Nóż Jude a wysunął sięz bezwładnych palców.I upadł o parę kroków ode mnie.Zsunęłam się z krzesła i na czworakach zaczęłam pełznąć ku niemu, gdyżbyłam zbyt słaba albo zbyt przerażona, żeby ustać na nogach.Czarnei czerwone plamy latały mi przed oczami.Ale jakoś posuwałam się naprzód. Zostaw& to  wykrztusił Jude.Ciągle klęczał, zgarbiony; głowa ciążyła mu w dół, a ramiona zwisałybezwładnie.Sunęłam w jego stronę, choć wszystko we mnie sprzeciwiało się temu.Chciałam się zatrzymać.Nie mogłam.Ktoś jęczał, lecz nie ja ani nie Jude.Ten mężczyzna, policjant.Nie widziałam go, nie słuchałam, czy coś mówi,nie interesowało mnie, co się z nim dzieje.Myślałam tylko o jednym o nożu.Sięgnęłam po niego, ale mięśnie nie słuchały rozkazów z mózgu.Drżały niekontrolowanie i byłam tak słaba, że kiedy chciałam objąć palcamiplastikową rączkę, nóż spadł w szparę pomiędzy deskami pomostu.Koniec.Stało się.Byłam u kresu sił.Nogi i ręce ugięły się pode mną i upadłam na deski.Niemogłam się podnieść, nie mogłam się nawet ruszyć.Oczy miałam nadalotwarte i nie straciłam przytomności, choć modliłam się o to, gdyż całabyłam bólem. Pomost zatrząsł się pod ciężarem upadającego ciała.Gliniarz.Był nakrawędzi mojego pola widzenia.Oczy miał otwarte.Szkliste.Płytki oddech.Gdzieś z mojej lewej strony słyszałam cichy, metaliczny głos.Jego radio?Jedynym innym dzwiękiem było pluskanie wody pode mną.Czułam napoliczku szorstki dotyk deski.Spojrzałam w dół, przez szparę.Wodauderzała o słupy pomostu, powoli wzbierając od przypływu.Plusk byłgłośniejszy, niż się spodziewałam.Zwiatło księżyca srebrzyło powierzchnię.Tak tu spokojnie.Wtem dostrzegłam jakieś kształty w dole.Te rzeczy miękko uderzałyo pale pomostu.I nie były to fale.W nagłym wyostrzeniu wizji, zanim straciłam świadomość, pojęłam, żewoda nie jest pusta.Pływały w niej setki martwych i zdychających ryb. 54Czas przestał dla mnie istnieć.Mogły minąć sekundy albo lata, zanimusłyszałam inny odgłos. Biip.Usiłowałam otworzyć oczy, ale niewiele widziałam, bo świat był wypranyz kolorów.Jakby ktoś je wszystkie wytarł. Ssss&Było zabawniej, kiedy się broniłaś.Głos Jude a brzmiący mi w uszach.Szarpnęłam się, ale coś mnie więziło.Nadal byłam w niewoli, bezsilna i bezradna. Wybudza się.Nowy głos, dziwny, obcy, dochodzący do mnie jak przez mgłę.Próbowałam coś powiedzieć, ale udławiłam się słowami.Jakieś kroki szybko zbliżyły się do mnie. Ciiicho.Leż spokojnie i odpręż się.Dotyk dłoni na moim ramieniu, szorstki, lecz dodający otuchy.Wreszcie otworzyłam oczy i światło wlało mi się pod powieki.Znów jezamknęłam, na minutę, może pięć.Potem spróbowałam jeszcze raz.Jakaś kobieta pochylała się nade mną; kontury jej postaci zacierały się.Nie patrzyła mi w oczy.Widziałam jej brodę, szyję i obfity biust. Kim jesteś?  zapytałam chrapliwym szeptem; głosem, który nie należałdo mnie.Chyba się uśmiechnęła. Mam na imię Joan, kochanie. Zaraz& czy ona& Mara& och, Boże, Maro, obudziłaś się, koteńku?Głos mamy spłynął na mnie, wypełnił mnie ciepłem.Coś ścis nęło mipierś, nie dając oddychać.Po chwili zrozumiałam, że to łkanie.Płakałam. Och, koteńku.Dotyk jej dłoni, delikatny, ale konkretny.Usiłowałam skupić myśli.Początkowo miałam wrażenie, jakbym patrzyłaprzez brudną szybę, ale w końcu zobaczyłam, gdzie jestem.Biały sufit.Jaskrawe, techniczne oświetlenie.Różne urządzenia.Szpital.Zaledwie to pomyślałam, zarejestrowałam nowe szczegóły.Rurka podnosem.Ucisk na przegubach, przedramionach, gdzie więcej rurek wystawało z mojego ciała.Chciałam je wyrwać, chciałam krzyczeć, alewszystko było takie ściśnięte  moja pierś, ręce, wszystko.Nie byłamw stanie się poruszyć. Dlaczego nie mogę się poruszyć?  spytałam.Spojrzałam na swoje ciało, okryte po brodę kocem.W polu widzenia pojawiła się mama. To dla twojego bezpieczeństwa, dziecko. A co mi grozi?Mama spojrzała na sufit, jakby szukała tam słów. Nie pamiętasz  powiedziała, jakby mówiła do siebie.Pamiętałam, że Jude uprowadził mnie z mojej sypialni, wywiózł naprzystań i zmusił, żebym się pocięła.Pamiętałam, jak groził, że jeśli tegonie zrobię, zabije moją rodzinę.Mama wyjęła coś z kieszeni  ciasno złożoną kartkę  rozprostowała jąi podsunęła mi pod oczy. Zostawiłaś to w swoim pokoju, zanim wyszłaś, zabierając samochódDaniela  powiedziała. Kartka z twojego dziennika  dodała.Dziennik, o którym nie wiedziałam, że go mam.Słowa, których niepamiętałam, że je napisałam. Pomóż mi pomóż mi pomóż mi.Mama była zdruzgotana.Blada i wyczerpana, wyglądała, jakbyprzepłakała sto lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •