[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo może się okazać, że wkrótce niebędziesz miał komu.Lepiej spowolnić bieg, niż nagle nie mieć komu sprawiać bólu.Co zrobisz, gdyzabraknie ci mego ciała?Wujek Jesse rzadko zjawiał się bez jakiegoś, choćby najskromniejszego, podarunku.Nawet jeśli miałato być tylko wiązka słodkiej trawy. Uwielbiam zapach słodkiej trawy  mówił. To zawsze przywodzi mi na myśl obraz matki. Tak ją lubiła? Nie to miałem na myśli.Wątpię, czy kiedykolwiek widziała słodką trawę.Nie, to dlatego, że ma onaspecyficzny matczyny zapach, dojrzały  rozumiecie  jakiś rodzaj zapamiętanego, zdrowego aromatu po prostu jak matka.Wujek Jesse był rannym ptaszkiem.Rzadko przesypiał wschód słońca. Widziałem wszystkie rodzaje wschodów słońca nadchodzących poprzez te oto Wrota  powiedział zrozmarzeniem pewnego ranka, kiedy dokonałam heroicznego wysiłku wstania wcześniej niż słońce, byrazem z wujkiem Jesse em podziwiać to wspaniałe zjawisko. Zwiedziłem cały świat, wszystkiego próbowałem, ale nigdy nie widziałem piękniejszego widoku niżletni wschód słońca w naszej zatoce.Człowiek nie zna dnia ani godziny swojej śmierci, Mary; musi poprostu odejść, gdy Kapitan wyda rozkazy.Lecz gdybym miał na to wpływ, chciałbym odejść, kiedy przezbramę wchodzi ranek.Oglądałem to już wiele razy i zastanawiałem się, jak trudnym zadaniem będzieprzejść przez tę wielką białą chwałę do tego, co TAM czeka.Czeka na morzu nie zaznaczonym na żadnejmapie stworzonej ludzką ręką.Myślę, Mary, że TAM właśnie odnajdę swą utraconą Margaret.Już wcześniej opowiedział mi historię owej  utraconej Margaret , jak zawsze ją nazywał.Raczejrzadko poruszał ten temat.Najwidoczniej sprawiał mu ból.Ale kiedy już zaczął, nie mógł przestać, amiłość rozbrzmiewała w każdym słowie  miłość, która nigdy nie została spełniona.Wujek Jesse liczyłsiedemdziesiąt lat.A sprawy, o których mówił, miały miejsce pięćdziesiąt lat wcześniej, gdy Margaretzasnęła pewnego dnia w małej łódce swego ojca.Prądy wodne zniosły łódz na otwarte morze i niktwięcej jej nie widział ani o niej nie słyszał.Ale dla wujka Jesse ego to zdarzyło się wczoraj albo trwa dodziś. Całe miesiące po tym wydarzeniu błąkałem się po wybrzeżu w poszukiwaniu ukochanej opowiadał ze smutkiem  ale morze jej nie oddało.Lecz kiedyś ją odnajdę.Boże, jakżeż chciałbym wamją opisać, ale nie umiem.Nie ma takich słów, aby w pełni oddały jej piękno.Często wpatrując się weWrota podczas wschodu słońca widziałem delikatną mgiełkę wiszącą na horyzoncie, która wydawała sięprzypominać jej kształty.Kiedy indziej spotkałem w lesie białą brzozę, przywodzącą mi na myśl jejwizerunek.Jasnobrązowe włosy otaczały jej drobną; bladą twarzyczkę.Palce miała jak twoje, Mary,długie i wysmukłe, tylko bardziej opalone.Czasami budzę się w nocy i słyszę morze, które zdaje się mniewołać głosem Margaret.Gdy nadchodzi sztorm, a fale szlochają i pojękują, słyszę jej lamentwydobywający się z głębin morskich.Nawet wtedy, kiedy morze jest spokojne i migoce jaskrawo wsłońcu, jego szum przypomina mi słodki, delikatny śmiech ukochanej.Morze odebrało mi ją, leczpewnego dnia z pewnością ją odnajdę.Przecież to nie będzie trwać wiecznie.Nie minęło wiele czasu, gdy wuj Jesse pokazał mi ową  księgę życia , jak nazywał swój pamiętnik.Wręczył mi  księgę bez przesadnego krygowania się, chciał, bym ją przeczytała, był dumny ze swegodzieła.Stary, obłożony w skórę zeszyt, wypełniony zapiskami dotyczącymi odbytych wypraw iprzeżytych przygód.Zastanawiałam się, jaką skarbnicą mogłyby okazać się dla prawdziwego pisarza.Każdy fragment stanowił istną bryłkę złota.Zapiski same w sobie nie posiadały żadnej wartościliterackiej; pióro i atrament w jednej chwili zabijały cały wdzięk i czar gawędziarza.Pamiętnik stanowiłjedynie zbiór notatek o najważniejszych wydarzeniach; pełen niedostatków stylistycznych i potknięć wortografii.Jednak każdy, kto przeczytałby te proste słowa o pełnym odwagi i przygód życiu, dostrzegłbyprawdziwą historię człowieka, zapisaną między linijkami.To był materiał na wspaniałą powieść.Czystakomedia i poruszająca tragedia sąsiadowały ze sobą w tej  księdze życia , czekając na cudowną rękępisarza, by rozbłysnąć pełnym blaskiem, by rozśmieszać, wzruszać i przerażać tysiące czytelników.Pomyślałam o moim kuzynie, Robercie Kennedym, który potrafił posługiwać się językiem literackim wmistrzowski sposób, nie radził sobie jednak z kreacją charakterów i zdarzeń.A tu miałby materiał.Robertjednak wyjechał w interesach do Japonii.45 Jesienią, gdy zatokę i posępne listopadowe niebo zaczęły otulać mgły, wróciłyśmy z mamą do miasta.Rozstanie z wujkiem Jesse em było smutne.Wyjeżdżając zaprosiłyśmy go do nas.Pokręcił jednakprzecząco głową: To zbyt daleko, Mary.Gdyby Margaret wzywała mnie, mógłbym jej nie usłyszeć.Kiedy nadejdziemój czas, muszą być na miejscu.Nie wolno mi się teraz oddalać.W okresie zimy często pisałam do wujka Jesse ego.Posyłałam mu książki i czasopisma.Cieszyły go,choć był przekonany, po części słusznie, że przy jego pamiętniku traciły swój blask. Jeśli ktoś podjąłby się napisania książki na podstawie mojego pamiętnika, przebiłby wszystkich" dowodził w jednym z kilku listów, jakie od niego dostałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •