[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dość już trajkotania.Bastardzie, podejdź tutaj, przestań się śmiać.Co masz mi do powiedzenia?Zdecydowałem nie pytać, czy mogę przy błaźnie mówić szczerze.Obraziłbym i jego, i króla.Zdałem raport, wspominając o swoich bardziej dyskretnych poczynaniach tylko przez omówienie ostatecznych skutków.Król Roztropny słuchał uważnie, a na koniec upomniał mnie za okazanie złych manier przy książęcym stole.Następnie zapytał, czy książę Krzepki pozostaje w dobrym zdrowiu i czy jest zadowolony z sytuacji w księstwie.Odpowiedziałem, że tak było, gdy wyjeżdżałem.Król pokiwał głową z ukontentowaniem.Chciał obejrzeć skopiowany zwój.Pokazałem mu go i zostałem nagrodzony komplementem, że mam zręczną rękę do zajęcia skryby.Kazał mi zanieść pergamin do pracowni księcia Szczerego i upewnić się, że dotrze do rąk następcy tronu.Zapytał, czy obejrzałem relikwię Najstarszych.Opisałem mu ją szczegółowo.Karzeł przez cały czas tkwił przycupnięty na stopniu kominka i przyglądał nam się milcząco, oczyma wielkimi jak u sowy.Pod tym uważnym spojrzeniem król Roztropny skończył jeść zupę i chleb, a ja w tym czasie czytałem na głos słowa spisane na zwoju.- No, pokaż mi rezultat swojej pracy - rozkazał król.Zdumiony, podałem mu papirus.Raz jeszcze go obejrzał i oddając mi powiedział:- Masz zręczną rękę do pióra, chłopcze.Piszesz czytelnie i starannie.Zanieś pergamin do pracowni księcia Szczerego i dopilnuj, żeby on o tym wiedział.- Wedle twego rozkazu, królu.- Umilkłem zmieszany.Nie rozumiałem, w jakim celu się powtarzał, nie byłem pewien, czy czekał ode mnie jakiejś jeszcze innej odpowiedzi.Ale już błazen się podnosił; dostrzegłem coś szybszego niż spojrzenie, nie całkiem podniesienie brwi, niezupełnie skrzywienie wargi, jednak dosyć, bym milczał.Trefniś zebrał talerze, przez cały czas zagadując króla pogodnie, a potem obaj zostaliśmy odprawieni.Kiedy wychodziliśmy, monarcha siedział zapatrzony w ogień.Na korytarzu chciałem coś powiedzieć, ale błazen zaczął gwizdać i nie przestał, aż znaleźliśmy się w połowie schodów.Tam chwycił mnie za rękaw i stanęliśmy.Czułem, że specjalnie wybrał to miejsce pomiędzy piętrami.Widzielibyśmy stąd, że ktoś nas obserwuje.Przemówił nie błazen, lecz szczur na jego berle.Znalazł się tuż przed moim nosem i odezwał piskliwie:- Ach, sam widzisz! I ty, i ja, Bastardzie, musimy pamiętać o tym, o czym on zapomina.Król wydawał się zdrów i w pełni sił, prawda? Nie daj się zwieść! Słowa, którymi przemówił do ciebie dwukrotnie, musisz traktować z należytą wagą, gdyż właśnie te, nie inne, dwukrotnie pilniej zanotował w pamięci, by zyskać pewność, iż ci je przekaże.Pokiwałem głową i postanowiłem zanieść zwój księciu Szczeremu jeszcze tego wieczoru.- Nie będę się już przejmował Osiłkiem - oznajmiłem na odchodne.- To nie Osiołkiem trzeba się przejmować, lecz jego długimi uszami - odparł błazen uroczyście.Raptownie zakołysał tacą na dłoni, podniósł ją wysoko nad głowę i w podskokach ruszył na dół.W następnych dniach poświęciłem się obowiązkom, które książę Szczery wyznaczył mi wcześniej.Preparowałem tłustą kiełbasę i wędzoną rybę.Mogłem je łatwo rozrzucać w czasie ucieczki, mając nadzieję, że wystarczy dla wszystkich, którzy mnie będą gonili.Każdego ranka studiowałem mapę w pracowni mojego księcia, a potem siodłałem Sadzę i z trucizną w sakwach jechałem tam, gdzie się spodziewałem napadu ludzi zarażonych kuźnicą.Pomny wcześniejszych doświadczeń brałem ze sobą krótki miecz, co z początku śmieszyło Brusa i Pomocnika.Wyjaśniłem im, że robię zwiady, na wypadek gdyby następca tronu chciał zaplanować zimowe polowanie.Pomocnik mi uwierzył, Brus tylko zacisnął usta; poznał się na kłamstwie, a jednocześnie wiedział, że nie mogę wyjawić mu prawdy.Nie dociekał dalej, ale nie był zadowolony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]