[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła mrowienie w ramionach i plecach.Nowicjuszka obróciła się, by wyjść, ale Taraza zatrzymała ją ru­chem ręki.- Proszę, rozmasuj mi plecy, siostro.Wprawne dłonie powoli roztarły ścierpnięte plecy Tarazy."Dobra dziewczyna" - pomyślała i uśmiechnęła się.Oczywiście, że była do­bra.Gorszej nie przydzielono by do posług Matce Przełożonej.Dziewczyna wyszła, ale Taraza nadal siedziała bez ruchu, zatopio­na w rozmyślaniach.Tak mało czasu.Żałowała każdej minuty snu.Nie mogła się już jednak przed nim opędzić.Ciało zaczęło kategory­cznie egzekwować swoje prawa.Doprowadziła się do takiego stanu, że teraz parę dni zajmie jej dojście do formy.Wstała i zostawiając herbatę na biurku, powlokła się korytarzem do swojej malutkiej sy­pialni.Kazała nocnej strażniczce obudzić się o jedenastej i całkowicie ubrana legła na twardym posłaniu.Spokojnie wyrównała oddech, odgrodziła zmysły od wszelkich bodźców i wprowadziła się w fazę przejściową.Sen nie przychodził.Powtórzyła wszystko od nowa, lecz mimo to nie udało jej się za­snąć.Leżała długo, aż w końcu uświadomiła sobie, że nie ma takiej techniki, za pomocą której mogłaby teraz zmusić się do snu.Najpierw powinien pojawić się kojący efekt fazy przejściowej.Na razie jednak jej umysł nie przestawał dreptać w kółko.Kapłani Rakis nigdy nie stanowili dla niej poważniejszego proble­mu.Nie dostrzegali nic poza religią i religia pozwalała nimi manipu­lować.Bene Gesserit były w ich oczach siłą zdolną narzucić innym ich dogmaty.Niech nadal tak myślą.Ta przynęta całkowicie ich oślepi.Niech diabli porwą Milesa Tega! Trzy miesiące milczenia.Od Burzmaliego też nie nadszedł żaden pocieszający raport.Na wypalo­nej ziemi zostały ślady startu statku pozaprzestrzennego.Dokąd mógł odlecieć Teg? Możliwe, że ghola nie żyje.Teg nigdy dotąd nie pozwo­lił sobie na coś takiego.Sprawdzona niezawodność.To dlatego go wy­brała.Dlatego, oraz dla jego talentów wojskowych i z powodu podo­bieństwa do starego księcia Leto.Wszystkie te cechy były dziełem Bene Gesserit.Teg i Lucilla.Doskonała ekipa.Jeżeli ghola żyje, to może utracili z nim kontakt? Wpadł w ręce Tleilaxan? Wrogów spośród Powracających? Wiele rzeczy mogło się zdarzyć.Sprawdzona niezawodność.Cisza.Czy to milczenie ma być jakimś znakiem? Jeśli tak, to co baszar próbuje powiedzieć?Zważywszy, że zarówno Schwangyu, jak i Patrin nie żyli, wypadki na Gammu miały posmak spisku.Czy Teg mógł być długoletnią wty­czką któregoś z wrogów zakonu? Niemożliwe.Nawet rodzina Tega świadczyła na jego korzyść.Jego córka, dom rodzinny - nie próbował się otoczyć większą tajemnicą niż ktokolwiek inny.Już trzy miesiące i ani słowa.Ostrożność.Przestrzegała Tega, by chroniąc gholę, zachowywał najwyższą ostrożność.Teg widział ogromne zagrożenie na Gammu.Ostatnie raporty Schwangyu wyraźnie to potwierdziły.Dokąd Teg i Lucilla mogli zabrać gholę?Gdzie zdobyli statek pozaprzestrzenny? Czy to spisek?Myśli Tarazy uparcie krążyły wokół jej najtajniejszych podejrzeń.Czy to sprawka Odrade? A zatem kto spiskował z Odrade? Lucilla? Nie znały się przed tym krótkim spotkaniem na Gammu.A może tak? Czy nie nachylała się nad Odrade tak, że powietrze, którym oddycha­ły, było aż ciężkie od szeptów? Odrade siedziała nieporuszona, ale cóż to za dowód? Nikt nigdy nie wątpił w lojalność Lucilli.Obie do­skonale spełniały swoje zadania.Ale tak właśnie zachowywałyby się konspiratorki.Fakty! Taraza czuła dotkliwy głód faktów.Łóżko zaskrzypiało pod nią i zapora, którą usiłowała odgrodzić się od otoczenia, runęła, strza­skana w równym stopniu przez zmartwienia, jak hałas.Zrezygnowa­na, raz jeszcze przygotowała się do relaksacji.Relaksacja, a potem sen.W umęczonej wyobraźni Tarazy kłębiły się statki Utraconych.Po­wracali rojami niewidzialnych fregat.A skąd Teg wziął statek poza­przestrzenny? Starała się to możliwie dyskretnie ustalić na Gammu i wszędzie indziej.Taraza usiłowała liczyć wymyślone statki, ale nie chciały napływać kolejno, tak by pomóc jej zasnąć.Mimo iż leżała bez ruchu, rozbudziła się zupełnie.Gdzieś w głębi umysłu zaczęło jej coś świtać.Zmęczenie blokowa­ło ścieżki przepływu informacji, ale nagle.Usiadła, całkiem już trzeźwa.Tleilaxanie weszli w układy z Powracającymi - utraconymi syna­mi Bene Tleilax, jak i tymi sprzedajnymi Czcigodnymi Macierzami.Taraza czuła, że wydarzenia łączą się w jeden spójny obraz.Rozpro­szeni nie wracali, żeby po prostu poznać swoje korzenie.Sam instynkt stadny, wzywający do ponownego połączenia ludzkości, nie stanowił dość silnego powodu, by ich tu ściągnąć.Czcigodne Macierze śniły o podboju.Co by było, gdyby biorący udział w Rozproszeniu Tleilaxanie nie znali tajemnicy aksolotlowych zbiorników? Co wtedy? Melanż! Pomarańczowookie dziwki najwyraźniej posługiwały się kiepskim substytutem.Możliwe, że Rozproszeni nie odkryli sekretu tleilaxańskich zbiorników.Na pewno o nich wiedzieli i starali się je odtwo­rzyć.Ale jeżeli im się nie udało - co z melanżem?Taraza zaczęta rozwijać te linię rozumowania.Melanż, który zabrali ze sobą przodkowie Rozproszonych, wy­czerpał się.Jakie istniały źródła przyprawy? Rakiańskie czerwie i Be­ne Tleilax.Prawdopodobnie dziwki bały się ujawnić prawdziwy obiekt swojego zainteresowania.Ich przodkowie wierzyli, że czerw nie zaaklimatyzuje się poza swoja planetą.Czy to możliwe, by Utra­ceni znaleźli świat nadający się dla czerwi? Oczywiście, że to możli­we.Targi z Tleilaxanami miały na celu odwrócenie uwagi.Rzeczywi­stym celem była Rakis.Chyba że było wręcz przeciwnie.Przenośne bogactwo.Z raportów Tega wiedziała, jakie bogactwo zostało nagromadzone na Gammu.Niektórzy z powracających mieli pieniądze i inne dobra wymienne.To jasno wynikało z działalności banków.Ale jaka waluta mogła być silniejsza od przyprawy?Tak, chodziło o pieniądze.I, niezależnie od waluty, targi już się zaczęły.Taraza posłyszała głosy pod drzwiami.Strzegąca jej snu nowicjuszka spierała się z kimś.Rozmowa była cicha, ale to, co usłyszała Ta­raza, postawiło ją na nogi.- Kazała się obudzić przed południem - protestowała strażniczka.- Powiedziała, żeby ją zawiadomić, jak tylko wrócę - szeptał ktoś.- Mówię ci, że jest bardzo zmęczona.Trzeba.- Przede wszystkim trzeba jej słuchać! Zawiadom ją, że wróci­łem!Taraza usiadła i przerzuciła nogi przez krawędź łóżka.Dotknęła stopami podłogi.Bogowie! Jakże bolą ją kolana! Oprócz tego draż­niło ją to, że nie potrafiła umiejscowić w pamięci głosu tego kogoś, kto szeptem kłócił się ze strażniczką."Czyj powrót kazałam.? Burzmali!"- Nie śpię! - zawołała.Drzwi otwarły się i ukazała się w nich głowa nowicjuszki.- Matko Przełożona, Burzmali powrócił z Gammu.- Wprowadź go zaraz!Taraza zaświeciła kulę świętojańską u wezgłowia łóżka.Żółte światło wypędziło cienie z pokoju.Burzmali wszedł i starannie zamknął za sobą drzwi.Bez polecenia przekręcił włącznik dźwiękoszczelnej bariery [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •