[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego karierabyła najwa\niejszą rzeczą w jej \yciu.Dlaczego nie był nią Parker Reynolds albo jakiś inny,odpowiednio wa\ny człowiek z towarzystwa? Ale ju\ zadając sobie te pytania, pomyślał, \ezna na nie odpowiedz.Jej ojcu mimo wszystko udało się; zdominował ją tak bezwzględnie itak efektywnie, \e w końcu niemal zupełnie zniechęcił ją do mę\czyzn.Jakikolwiek byłpowód jej ślubu z Reynoldsem, najwyrazniej nie była nim miłość.Biorąc pod uwagę to, copowiedziała, i sposób, w jaki wyglądała, mówiąc o Bancrofcie , była absolutnie oddana izakochana właśnie w tym domu handlowym.Poczuł litość, patrząc na nią.Litość i czułość.Doświadczył tych uczuć tego wieczoru,kiedy ją poznał.Towarzyszyło temu wtedy potę\ne pragnienie, \eby ją posiąść.Pragnienie topozbawiło go zdrowego rozsądku.Wszedł do tego klubu, usłyszał jej pełen wigoru śmiech,spojrzał w błyszczące oczy i stracił rozum.Jego serce zmiękło na wspomnienie tego, jakradośnie przedstawiała go wszystkim, jakby był potentatem stalowym z Indiany.Była takpełna \ycia i śmiechu, tak niewinnie entuzjastyczna w jego ramionach.Bo\e, jak on jejpragnął! Chciał zabrać ją od ojca, przychylić jej nieba, chuchać na nią i chronić przed całymświatem.Jeśli pozostałaby jego \oną, byłby teraz niesamowicie z niej dumny.W wyprany zosobistych uczuć sposób i teraz był diabelnie dumny z tego, co osiągnęła.Chuchać na nią i ochraniać ją? Zorientował się, w jakim kierunku zmierzają jegomyśli, i zacisnął zęby, zdegustowany sobą.Meredith nie potrzebowała nikogo, kto by jąchronił.Sama była śmiertelnie niebezpieczna jak jadowity pająk.Jedyną istotą, która się dlaniej liczyła, był jej ojciec.śeby go zadowolić, zabiła ich nie narodzone dziecko.Byłarozpuszczona, była osobą bez charakteru i bez serca: pusty, piękny manekin przeznaczony doprzystrajania w piękne szatki i sadzania u szczytu stołu w jadalni.Do tego się tylko nadawała;to było jej jedyne zajęcie w \yciu.Jej wygląd spowodował, \e zapomniał o tym na chwilę wczasie ostatnich kilku minut.Winna była jej wspaniała twarz, z tymi czarującymi,turkusowymi oczami ocienionymi gęstymi rzęsami, duma, z jaką się trzymała; delikatne,ponętne usta, melodyjny dzwięk głosu, intrygujący, zarazliwy śmiech.Chryste, zawsze byłgłupcem, jeśli chodziło o nią, pomyślał.Jego niechęć do niej osłabła nagle.Uzmysłowiłsobie, \e ten wybuch złości był niemądry i bezcelowy.Bez względu na to, co zrobiła, byławtedy bardzo młoda, bardzo wystraszona i zdarzyło się to tak dawno temu.To była ju\zamknięta sprawa.Obracając machinalnie nó\kę kieliszka w palcach, spojrzał na Meredith ipowiedział nic nie znaczący, banalny komplement:- Z tego co słyszę, stałaś się wspaniałym dyrektorem.Jeśli bylibyśmy ciągle jeszczemał\eństwem, prawdopodobnie chciałbym zwabić cię do mojej firmy.Nieświadomie stworzył jej okazję, na którą czekała.Szacowała ją.Próbujączaszczepić element humoru do tej strasznej chwili, powiedziała z nerwowym, przyduszonymśmiechem:- W takim razie próbuj to zrobić.Zmarszczył brwi.- Co przez to rozumiesz?Nie umiała dłu\ej zachować nikłego uśmiechu.Nachyliła się do przodu, oparłaramiona o brzeg stołu i wzięła głęboki, uspokajający oddech.- Ja, ja mam ci coś do powiedzenia, Matt.Spróbuj się nie zdenerwować.Nie wykazując zainteresowania, wzruszył ramionami i uniósł kieliszek do ust.- Nie istnieją między nami \adne uczucia, Meredith.A w takim razie nic, co powiesz,nie mo\e mnie zdenerwować.- Ciągle jeszcze jesteśmy mał\eństwem - oświadczyła.Jego brwi zwarty sięgwałtownie.- Tylko tyle!- Nasz rozwód nie był legalny - brnęła dalej, odruchowo cofając się przed jegogroznym wzrokiem.- Prawnik, który przeprowadził rozwód, nie miał uprawnień, byłoszustem, jest prowadzone przeciwko niemu śledztwo, właśnie teraz.śaden sędzia niepodpisał nigdy naszego orzeczenia rozwodowego.śaden go nawet nie widział.Z niepokojącą pieczołowitością odstawił swój kieliszek.Nachylił się ku niej i zasyczałniemal\e niskim głosem:- Albo kłamiesz, albo jesteś kompletnie nieodpowiedzialna.Jedenaście lat temuzaprosiłaś mnie do swojego łó\ka, nie poświęciwszy chocia\by jednej myśli zabezpieczeniusię przed cią\ą.Kiedy zaszłaś w cią\ę, przybiegłaś do mnie i zrzuciłaś na mnie ten problem.Teraz mówisz mi, \e nie miałaś tyle zdrowego rozsądku, \eby wynająć prawdziwegoprawnika, który załatwiłby ci rozwód, i \e jesteśmy ciągle mał\eństwem.Jak do diabła udajeci się kierować całym działem domu handlowego i w dalszym ciągu wykazywać takągłupotę?Ka\de pogardliwe słowo wymówione przez niego raniło jej dumę, ale taka reakcja niebyła gorsza, ni\ się tego spodziewała.Akceptowała to słowne biczowanie jako coś, co się jejnale\ało.Był wściekły i zszokowany, zamilkł na chwilę.Wykorzystała to i powiedziałaniskim, uspokajającym głosem:- Rozumiem, Matt, jak się czujesz.Chciałby móc uwierzyć, \e całe to bagno było tylko jej wymysłem, \e był to jakiśrodzaj szalonej próby wyłudzenia od niego pieniędzy.Wszystkie instynkty jednakpodpowiadały mu, \e ona mówi prawdę.- Jeśli to ja byłabym na twoim miejscu - ciągnęła, starając się mówić spokojnym,racjonalnym głosem - czułabym się tak samo, jak ty się czujesz teraz.- Kiedy się o tym dowiedziałaś? - przerwał jej, cały spięty.- Wieczorem na dzień przed tym, kiedy zadzwoniłam do ciebie, \eby umówić się na tospotkanie.- Zakładając, \e mówisz prawdę, \e ciągle jesteśmy mał\eństwem, czego dokładnieode mnie chcesz?- Rozwodu.Spokojnego, nieskomplikowanego natychmiastowego rozwodu.- śadnych alimentów? - zadrwił, patrząc, jak rumieniec złości pokrywa jej policzki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]