[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Są tak samo źli jak Nadludzie - powiedziała Lizabeth.- Przyjdzie dzień, gdy nie będziemy zależni ani od jednych, ani od drugich - rzekł Harrey.- Nigdy nie przyjdzie.Gdybyśmy tylko znali chirurga, moglibyśmy zabrać naszego syna.- Głupota! Jak utrzymać przy życiu embrion bez aparatury!- Ta aparatura znajduje się we mnie.Urodziłam się z nią!Harrey oniemiał ze zdumienia.- Nie chcę, aby Cyborgi albo Nadludzie kontrolowali życie naszego syna - ciągnęła Lizabeth - Nie chcę, żeby ułożyli jego myśli pod hipnozą, aby robili jego sobowtóry według potrzeb, aby nim kierowali.- Nie denerwuj się.- Sam przecież słyszałeś.Sobowtóry.Mogą zrobić z nami wszystko.- Liz, nie jesteś rozsądna.- Nierozsądna! Ze skrawka mojej skóry mogą wyprodukować kopię.Moją kopię! Dokładnie identyczną.Skąd wiesz, czy jestem prawdziwą Lizabeth.Czy ja sama to wiem?- Jesteś Liz.Nie jesteś kawałkiem mięsa.Oni nie potrafią odkurzyć pamięci.- Oni zrobią kopie naszego syna.Już to przewidzieli, wiesz o tym dobrze!- Więc będziemy mieli wielu synów.- Po co? - Elizabeth podniosła oczy.Łzy spłynęły po jej rzęsach.- Słuchałeś, co mówił Glisson: „Obca siła zmieniła wasz embrion”.Co to było?- Skąd mam wiedzieć?- Ktoś musi.- Znam cię.chciałabyś, aby to był Bóg.- A któż inny?- Obojętnie, kto czy co, przypadek, wypadek.Może ktoś odkrył sekret, którego nie chce zdradzić.- Człowiek? Niemożliwe.- Więc natura, która przybyła ratować ludzi.- Mówisz, jak członek jakiejś sekty.- Jedno jest pewne; to nie jest sprawka Cyborgów!- Ale oni tym się nie przejmują.Glisson to maszyna pokryta mięsem.To samo zrobią z naszym synem.z naszymi synami!- Posłańców jest dużo więcej niż Cyborgów.Dopóki będziemy zjednoczeni, zwyciężymy.- Ale jesteśmy tacy słabi.- Ale możemy zrobić to, czego nie mogą Steryle; przedłużyć naszą rasę.- I co z tego? Nadludzie są za to nieśmiertelni.Rozdział 8Srengaard zaczekał aż się ściemni.Zanim poszedł do sali operacyjnej, sprawdził na ekranach kontrolnych w swoim biurze, czy droga jest wolna.Mimo iż był w swoim szpitalu i miał prawo po nim chodzić, miał wrażenie, że łamie jakiś zakaz.Zrozumiał cel spotkania w Centrum.Wiedział, że Nadludzie nie pochwaliliby tego, co miał zamiar robić, ale mimo wszystko musiał zajrzeć do probówki.Po wejściu do sali Srengaard zdał sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu zrobił to po ciemku.Pomyślał o wszystkich dwudziestu jeden embrionach, które znajdowały się w tym pomieszczeniu.O ich komórkach, które uparcie dzieliły się, aby stać się, dzięki cudowi życia, jedynymi w swoim rodzaju organizmami.Póki mogły broniły się przed gazem antykoncepcyjnym, który pomagał uniknąć przeludnienia.Przynajmniej na razie.Srengaard wzruszył ramionami i mruknął do siebie: „Jestem inżynierem genetycznym.Wszystko jest w porządku”.Jednak nie udało mu się przekonać samego siebie.Ruszył na palcach w poszukiwaniu probówki Durantów.Wtem uderzył się o niską półeczkę i zaklął.Dudnienie pomp przyprawiało go o ból brzucha, a poza tym wiedział, że musi wyjść stąd, zanim pielęgniarka przyjdzie na nocny obchód.Zarys jakiegoś owada pojawił się kilka kroków od niego, cień w cieniu.Zatrzymał się i po chwili rozpoznał znajome kontury mikroskopu elektronowego.Chirurg przeniósł swą uwagę na świetlne liczby przy probówkach: 12.13.15.Oto ona.Za pomocą latarki sprawdził etykietkę: „Durant”.Ten embrion z jakiegoś powodu niepokoił Nadludzi i doprowadził SB do stanu gotowości.Manipulatorka zniknęła.Gdzie? Nikt nie wiedział.Przemieszczając się ostrożnie w ciemnościach, Srengaard włączył mikroskop, ustawił pod nim probówkę i schylił się nad okularem.Zobaczył zbitą masę komórek.Zwiększył powiększenie.Dotarł aż do struktury mitochondrii.Znalazł skrzydła alfa i zaczął przyglądać się łańcuchom polipeptydów.Ze zmarszczonym czołem zajął się następną komórką, i jeszcze jedną.Komórki zawierały mało argininy, co było widoczne.Zastanawiał się jakim cudem embrion Durantów może być aż tak ubogi w argininę.Każdy samiec miałby też więcej protaminy spermatycznej.Jak to możliwe, że system wymiany DNA - RNA nie ma żadnych śladów Nadczłowieka.Modelowanie nie mogło spowodować takich zmian!Nagle dojrzał cechy płci żeńskiej.Podniósł się i sprawdził jeszcze raz etykietkę: „Durant”.Embrion Durantów nie mógł być płci żeńskiej.Nie po interwencji Pottera.Ktoś podmienił embrion.W probówce był byle jaki okaz, ale bez mikroskopu nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.Kto to zrobił? Srengaard doszedł do wniosku, że Nadludzie.Tylko po co? To chyba pułapka.Ale kogo chcą złapać? Podniósł się, miał sucho w ustach, a serce wyrywało mu się z piersi.Nagle usłyszał jakiś hałas po lewej.Odwrócił się.Komputery zaczęły działać.Pozapalały się kontrolki.Srengaard nie wytrzymał nerwowo, zaczął uciekać.Chwilę potem potknął się o coś.Jakieś ramiona i dłonie zacisnęły się na nim ze straszliwą siłą.Dojrzał jeszcze jakieś otwarte drzwi w ścianie, a potem czerwone światło eksplodowało w jego głowie.Rozdział 9Nowa manipulatorka ze szpitala Seatac wykręciła numer Maxa Allgooda.- Stało się coś ważnego - - zaczęła.Srengaard był w sali operacyjnej i badał embrion Durantów pod mikroskopem.Allgood podniósł wzrok ku niebu.- Na miłość!.To po to wyrywasz mnie ze snu?- Ale słyszałam jakiś hałas.Powiedział mi pan.- Daj spokój.- Powtarzam panu, że doszło tam do jakiejś walki.Potem Srengaard zniknął, ale nie widziałam, by wychodził;- Wyszedł innymi drzwiami.- Nie ma innych drzwi.- Słuchaj złotko.Pięćdziesięciu agentów pilnuje tego miejsca jak własnej kieszeni i mucha nie może się tam dostać, tak abym od razu nie dowiedział się o tym.- A więc proszę ich spytać, gdzie jest Srengaard!- Diab.- Proszę!- Dobrze już.Za pomocą innego aparatu połączył się z jednym z agentów.- Gdzie jest Srengaard? - zapytał.- Wszedł do sali, zbadał embrion i wyszedł.- Przez drzwi?- Po prostu wyszedł.Twarz Ałlgooda ukazała się na nowo na ekranie pielęgniarki.- Słyszałaś?- Tak, musiałam być na końcu korytarza, gdy wychodził.- Na pewno się odwróciłaś.- Może, ale słyszałam jakiś hałas w środku.- Gdyby stało się cokolwiek niezwykłego, wiedziałbym o tym.Daj spokój, nie zajmujemy się Srengaardem.Według „nich” powinien był tak zareagować, a my mieliśmy przymknąć na to oczy.„Oni” nigdy się nie mylą.- Jeśli pan tak mówi.- Jestem tego pewien.- A dlaczego właściwie ten embrion jest taki ważny?- To nie powinno cię obchodzić.Daj mi spać.Wyłączyła się, ciągle niespokojna.Na drugim końcu linii Allgood gapił się w pusty już ekran.„Hałas.” Co za idiotki z tych bab! Podniósł się szybko i wrócił do sypialni.Dziwka, którą sprowadził sobie na noc, odpoczywała na wpół śpiąc.- Spieprzaj! - krzyknął.Zupełnie rozbudzona usiadła na łóżku, szeroko otwierając oczy.- Precz! - warknął wskazując drzwi.Dziewczyna uciekła z pokoju, łapiąc po drodze swoje rzeczy.Dopiero kiedy został sam, zdał sobie sprawę, że przypominała mu Calapinę.To dało mu do myślenia.Cyborgi zapewniały go, że poprawki, których dokonały oraz zamontowane w nim aparaty, pomogą mu zapanować nad uczuciami i pozwolą mu okłamywać nawet Nadludzi.Ale ta złość.Straszne.Kopnął pantofel, który zostawiła dziwka.Przeczucie mówiło mu, że coś nie było w porządku.Po czterystu latach życia w służbie Nadludzi posiadał dobrze rozwinięty instynkt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •