[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiajbrakuje mi zwłaszcza tego ostatniego.Tom wyleciał do Mediolanu bardzo wczesnym rankiem izgodnie z moimi instrukcjami, niechętnie zamknął za sobądrzwi na dwa zamki.- Pozostaje dla mnie niezgłębioną tajemnicą, jak osoba,która zostawiła w tym tygodniu klucze w drzwiachwejściowych nie raz, a dwa razy, może tak paranoicznie baćsię porannych włamań - wyszeptał mi do ucha, gdy sięnachylił do łóżka, by pocałować mnie na pożegnanie.-Powodzenia w wyborach.Jeśli wygrasz, tak bardzozapunktujesz, że szkoła będzie musiała przyjąć Freda zotwartymi ramionami.- Rozważył to ponownie.- Oczywiście,jeśli okażesz się beznadziejna, może się zdarzyć coś wprostprzeciwnego.To dobra motywacja.Dziesięć po ósmej, dziesięć minut przed codziennągodziną zero, ustawiam dzieci w rządku przed drzwiamiwejściowymi i rozpiera mnie samozadowolenie.Niezle.Książki z biblioteki są.Buty są.Kurtki są.Klucze od domu.brak w zasięgu wzroku.Na początku postanawiam, że niebędę panikować.Bądz co bądz, jak na razie wszystko dobrzeidzie.Szukam tam, gdzie zwykle: kieszenie płaszcza, torebka,szuflada w kuchni.Bez rezultatu.- Nie zapomnij zajrzeć do lodówki! - woła z góry Joe.-Tam właśnie były ostatnio, mamo, pamiętasz?107 Lodówka jest pusta.- Może powinnaś poszukać w swoim hipokampie -oświadcza Sam.- Tam przechowywane są wspomnienia.- Skąd to wiesz? - pytam, pod odpowiednim wrażeniem.- Musimy otworzyć ci mózg - odpowiada mój syn.Każę dzieciom wywrócić kieszenie na drugą stronę iszczegółowo przepytuję Freda, ponieważ mój najmłodszy synto urodzony winowajca.Opuszcza wzrok na swoje stopy iprzestępuje z nogi na nogę, a na jego twarzy maluje siępoczucie winy.Dzieci udają się za mną na dół do kuchni,gdzie wyrzucam na podłogę zawartość kosza na śmieci, nawypadek, gdyby wrzucił klucze właśnie tam.Nie byłby topierwszy raz.Zapach okazuje się przytłaczający.Smród psującego sięmięsa walczy o palmę pierwszeństwa z mdlącym zapachemgnijących owoców.Dzieci zakrywają usta dłońmi i wzaszokowanym milczeniu wpatrują się w matkę przeszukującąśmieci z ostatnich kilku dni, potrząsającą cuchnącymkorpusem kurczaka, na wypadek, gdyby miało się okazać, żeklucze utknęły w jego wnętrzu, grzebiącą w pleśniejącychkawałkach chleba i owocach, które rozpadają się w rękach.Wstrzymuję oddech tak długo, jak jestem w stanie, po czymbiegnę do kuchenki, robię wydech, ponownie wciągampowietrze i wracam do boju.Dłonie mam pokryte wilgotnymifusami z rozerwanej torebki herbaty.- Czy wiecie, że w biednych krajach dzieci przetrząsająśmieci na olbrzymich wysypiskach, szukając czegoś, comożna by sprzedać, i jedzenia? - mówię, podnosząc głowę idostrzegając wpatrujące się we mnie trzy pary oczu.- Mynaprawdę mamy szczęście.Nie wyglądają na przekonanych.- Mamusiu, mogę cię o coś spytać? - odzywa się Sam.108 - Kiedy umrzemy, to czy możemy zostać pochowani wmauzoleum, tak jak Egipcjanie, bo wtedy zawsze będziemymogli być razem?- Sam, to bardzo interesujący pomysł.Nie masz nicprzeciwko temu, żebyśmy porozmawiali o tym pózniej? -pytam.- Moglibyśmy tam zrobić specjalne miejsce dla kluczy -proponuje Joe.Przerywam poszukiwania i przez chwilę kucam, aporozrzucane wokół mnie śmieci wyglądają jak martwanatura.Muszę zmierzyć się z realiami obecnej sytuacji.Mojeklucze od domu zaginęły, a ponieważ Tom zamknął drzwi nadwa zamki, jestem uwięziona w środku wraz z dziećmi.Powtarzam to kilkakrotnie na głos niczym mantrę, trzymającsię za boki głowy, z nadzieją na boską interwencję.Zdesperowana dzwonię po radę do Cathy.- Wyjdzcie przez okno w salonie - mówi.- Zadzwoń doszkoły i powiedz, że się spóznicie, ponieważ czegośzapomniałaś.To brzmi jak najbardziej wiarygodnie.Wprzeciwieństwie do tego, co rzeczywiście się stało.Nierozwódz się zbytnio, w ten sposób najłatwiej się zdradzić.- Jak tam poszło z architektem? - pytam.- Chcę tylkoskróconej wersji.- Od dwóch dni walczyłam z pokusązadzwonienia do niej.- Pojechaliśmy do jego mieszkania i skończyło się to tak,że spędziłam z nim cały weekend, ale dzisiaj czuję siępaskudnie.Nie sądzę, bym w ciągu ostatnich trzech nocy spaławięcej niż osiem godzin, tak były naładowane chemią.Martwię się także tym, że uprawiałam, eee, egzotyczny seksna pierwszej randce.Tego akurat szczegółu nie przekażęTomowi, który przez weekend dalej rozprawiał na tematkorzyści płynących z abstynencji podczas pierwszegomiesiąca.109 - Pózniej zaznajomię cię ze wszystkimi drastycznymiszczegółami - obiecuje Cathy.- Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że usłyszałam już dość -odpowiadam, wyjmując z kuchennej szuflady zapasowekluczyki do auta.Dzieci są bardzo podekscytowane, kiedy każę imwydostać się na dwór przez okno w salonie, ponieważ takiejwłaśnie zabawy rodzice zazwyczaj zakazują.Mam nadzieję,że nikt się temu nie przygląda, zwłaszcza szukający okazjizłodzieje, ponieważ muszę zostawić okno otwarte aż dopowrotu ze żłobka Freda.To samo się tyczy sąsiadów, którychdzieci chodzą do tej samej szkoły, gdyż nie jest to zachowanieprzystojące świetnie zorganizowanej pełnoetatowej mamie,która wkrótce zostanie wybrana do pełnienia ważnej roli wzarządzaniu szkołą, a jednocześnie odegra niewielką rolę wprzyszłości edukacji tego kraju.Zawsze jestem na bieżąco lubprawie.- To lepsze niż Mission Impossible, mamo - oświadczaSam, prześlizgując się przez wąski otwór na dole okna izeskakując na trawę.Stoją w ogrodzie przed domem, wszyscy trzymają się zaręce, ponieważ wyczuwają, że to jedna z tych rzadkichsytuacji, kiedy rodzina naprawdę musi być razem, iprzyglądają się, jak staram się przecisnąć na drugą stronę.Podciągnęłam koszulę i T - shirt aż do żeber, by być jaknajchudsza w pasie.Przeciskam się, wykonując powolnepchnięcia, zatrzymując się co chwila, by wciągnąć brzuch.- Powinniśmy byli natrzeć masłem twój brzuszek,mamusiu - mówi Sam, ciągnąc mnie za ramiona.- Widziałemcoś takiego w Błękitnym Piotrusiu.- Jak wyciągają mamusie przez okna? - pyta Joe.- Nie, aby pomóc wyrzuconym na brzeg fokom nawybrzeżu Szkocji - odpowiada roztropnie Sam, gdy110 tymczasem mnie udaje się wreszcie przecisnąć i opadam naklomb.Uradowana tym, że w obliczu kryzysu nie straciłamgłowy, podczas krótkiej jazdy do szkoły zgadzam się nabardzo głośne odtwarzanie w samochodzie płyty Best of BondTheme Tunes.Prawie w ogóle się nie spóznimy.Mniej więcejpięćdziesiąt metrów od szkolnego dziedzińca moja dobrapassa się kończy i samochód zatrzymuje się ze zgrzytem wpołowie The Man with the Golden Gun.Jesteśmyunieruchomieni.Wskaznik paliwa pokazuje zero.Przed nami iza nami zaczyna się tworzyć korek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •