[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czekajcie no - powiedziała Melania, nagle zaintrygowana.- Nasz stary album chcę zobaczyć, to znaczy ten średnio stary.Dorotka.Dorotka przypadkiem wiedziała, gdzie znajdują się albumy, najstarsze i średnio stare.Z satysfakcją nawet nie drgnęła.- Ciociu Felicjo, mam iść poszukać u ciebie? - spytała z jadowitą słodyczą, w pełni godną wszystkich ciotek razem.Ostatecznie, jakieś geny po kądzieli musiały jej przypaść w udziale.- Skoro tam mieli kogoś z Polski, znajomego w dodatku, to dlaczego tak długo nas szukali? - mówiła Felicja z naganą i oburzeniem.- Znajomi sprzed dziesięciu lat doskonale wiedzieli, gdzie mieszkamy! Umarł ten jakiś czy co.? Nie przerywaj mi, jak coś mówię, czego chcesz?- Mów krótszymi zdaniami - poradziła z lekkim roztargnieniem Sylwia.- Pytam, czy mam iść do ciebie po album.- Zabrałaś do siebie albumy? - zdenerwowała się Melania.- Zgłupiałaś chyba, kto to teraz znajdzie?! Chcę zaraz ten średnio stary, oba średnio stare!Felicja próbowała zaprotestować.- Na co ci? Te po Wandzi.- Co cię obchodzi na co? Mam swoje powody! Przestań, do diabła, zabierać wspólne rzeczy!- Ja nie do diabła je zabieram, tylko do siebie.- Jeszcze gorzej! Zabrałaś, to przynieś! Inaczej sama ci tam pójdę grzebać!- Od czasu do czasu mam ochotę popatrzeć na coś w spokoju - wymamrotała Felicja, ale podniosła się od stołu i zniknęła w swoich drzwiach.Nie miała ochoty narażać się na głupie gadanie sióstr i już w trakcie protestów usilnie przypominała sobie, co z tymi albumami robiła.Chciała w nich obejrzeć te wszystkie osoby, o których napomykała Wandzia, to pewne, obejrzeć już w łóżku, przed snem, ale nie najlepiej jej to wyszło.Zasnęła i albumy wyleciały jej z ręki, zapewne zsunęły się po kołdrze.Wszystko, co Felicja usiłowała czytać w łóżku, z reguły znajdowało się później pod nim.Albumy podzieliły los książek i czasopism.Na szczęście były duże i łatwo dały się zauważyć.Melania w salonie popatrzyła na Dorotkę jakoś dziwnie.- Wszystko tam na górze usunęłaś?- W zasadzie wszystko.Tylko śmieci zostały.- A mój szlafrok? - zaniepokoiła się Sylwia.- Leży na łóżku.- A dlaczego śmieci nie.?- Bo chciałyście herbaty.I ja też.- Czy na tym łóżku ja się będę mogła położyć? - dopytywała się Sylwia.- Od razu bym się przeniosła.W służbówce mi za wąsko.- To zgarnij i te śmieci - rozkazała Melania.- Niech tam się chociaż podłoga pokaże!Dorotka chciała zaprotestować, przypominając o pani Stefci, a nawet o Marcinku, ale nagle ożywiła ją myśl, że może, też dzisiaj, zdoła ulokować się po Sylwii w służbówce.Bo jeśli nie dzisiaj, kto wie, czy jutro od rana Felicja tam czegoś nie napcha.Rzeczy po chrzestnej babci właściwie aż się proszą, w porządku, będzie spała pod zwałem balowych sukien, ale przynajmniej u siebie.- Masz, udław się - powiedziała Felicja, zwalając albumy na stół przed Melanią.Melania zaczęła je przeglądać dopiero po sprawdzeniu, czy Dorotka dotarła już na górę.Przekładała sztywne karty dość szybko, szukając właściwego okresu.Zdjęcia ułożone tam były chronologicznie.- No i o co ci chodzi, co tam chcesz znaleźć? Spać byś bez nich nie mogła.?Melania obejrzała jeden album, sięgnęła po drugi, odwróciła dwie karty i znieruchomiała.- Proszę - rzekła z triumfem.- Ty, z twoją pamięcią.! Krowę mam, a nie siostrę.Niech Dorotka nie słyszy.- Bo co? - stawiła gniewny opór Felicja i odebrała jej album.- O rany boskie.Dajcie tę lupę!- Pokażcie - zaciekawiła się Sylwia.- Coście tam zobaczyły?Wydarła album Felicji i popatrzyła przez drugą lupę, którą udało jej się zawładnąć.- Ależ to.- powiedziała po chwili ze zdumieniem.-Coś takiego! Przecież to Andrzej! Jej ojciec!- Ciiiiiii.- wysyczała Melania.- Dlaczego cicho? Ona chyba wie, że miała ojca? I oglądała to setki razy!- Ale nie wie jeszcze, że jej ojciec, najwyraźniej w świecie, dziesięć lat temu był w Ameryce.I znał Wandzię, bo nie stoi przecież w tych kaktusach obok obcej osoby.Wandzia już nie w tym wieku, żeby miał ją podrywać.- Czekajcie, niech popatrzę.Przez długą chwilę porównywały zdjęcia sprzed dwudziestu trzech i dziesięciu lat.Widniał na nich ten sam osobnik, tu nieco młodszy, tam starszy.W Ameryce towarzyszyła mu Wandzia Rojkówna z domu, w Polsce ich siostra, Krystyna, matka Dorotki.Tam dwa zdjęcia i tu tylko dwa, ale wystarczyło.Podniosły głowy i popatrzyły na siebie, wyzute na razie z myśli, co to znaczy i co z tym fantem zrobić.- Pamiętam, że Andrzej okropnie nie lubił się fotografować - powiedziała nagle Sylwia.- Przez ten krótki czas, kiedy się z Krystyną w ogóle pokazywał, albo sam robił zdjęcia, więc jego na nich nie ma, albo uciekał i odwracał się tyłem.- To jedno sama im zrobiłam, z zaskoczenia - przyznała się Felicja.- No więc proszę! - zaprezentowała znowu Melania niezrozumiały triumf.- Ja go rozpoznałam, a nie wy.Był tam, Wandzia go znała.Trzeba to ukryć przed Dorotką!Te właśnie słowa usłyszała schodząca ze schodów Dorotka.Unieruchomiły ją radykalnie.Z oburzeniem pomyślała, że znów jej chcą wywinąć jakiś głupi numer, potem błysnęło jej przypomnienie własnych słów, wypowiedzianych u notariusza, że powinna już wcześniej podsłuchiwać.Zaniedbała powinność, bardzo dobrze, lepiej późno niż wcale, będzie podsłuchiwać teraz.Zamarła w dwóch trzecich schodów z całym tobołem toreb, folii, sznurków, kawałków styropianu i innych szczątków w rękach.- Dlaczego mamy to przed nią ukrywać? - zaprotestowała Felicja, wyraźnie na przekór Melanii.- Jakie to w ogóle ma znaczenie? Był tam, no to co? Dawno wiadomo było, że ma zamiar wyjechać!- Do Wandzi.?- Przecież nie znał Wandzi! Na świecie go nie było, jak Krystyną chrzcili!- Nic z tego nie rozumiem - powiedziała z niezadowoleniem Sylwia.- I cóż takiego, że tam był, wielkie rzeczy.Każdy może być wszędzie.Starszy trochę, ale przecież nie ramol.I Dorotka wcale do niego nie wzdycha, pewnie uważa, żeoawno umarł.- Jednakże to jest jej ojciec.- Ojciec, który w życiu na oczy jej nie widział.I odwrotnie.I nie wiem, czy jest, może tylko był.Uważasz, że co, szoku od tego zdjęcia dostanie? Niby dlaczego? To tutejsze widziała miliony razy!Dorotka zrozumiała, że jest mowa o jej rodzicach.Sama też nie mogła pojąć, dlaczego miałaby dostać szoku od widoku swego ojca na jakimkolwiek zdjęciu.O tym, że po przyznaniu się do ojcostwa, wcale nie chciał jej znać, doskonale wiedziała od urodzenia, znała historię rozpaczliwego romansu matki i pogodziła się z nią dawno temu.Wdzięczna im była nawet, tym rodzicom, że ma w metryce imiona obojga i nie wymagała więcej, chyba nawet tego ojca trochę rozumiała, bo jeśli matka podobna była do swoich sióstr.Mimo wszystko lepiej mieć ojca nieznanego, niż zamkniętego w Tworkach, a to mu niewątpliwie groziło.- Wy głupie jesteście beznadziejnie - mówiła zirytowana Melania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]