[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie próbowałem.Lee powiedziała mi kiedyś, że zna numer jego telefonu, ale nie miałem ochoty o niego błagać.Było oczywiste, że Eddie nie chce mieć ze mną nic wspólnego, zostawiłem go więc w spokoju.Jednak często myślałem o tobie i pamiętam, jak mówiłem twojej babce, że wspaniale byłoby cię zobaczyć.Ale nie miałem zamiaru marnować miesięcy na szukanie was.— Nie byłoby ci łatwo nas odnaleźć.— Wiem.Lee rozmawiała czasem z Eddiem i potem zdawała mi relacje.Odniosłem wrażenie, że przenosicie się do Kalifornii.— Chodziłem do ośmiu szkół w ciągu dwunastu lat.— Ale dlaczego? Co takiego się działo?— Wiele rzeczy.Eddie tracił pracę i musieliśmy się wyprowadzać, bo nie mieliśmy na czynsz.Potem matka znajdowała robotę, więc przenosiliśmy się gdzie indziej.Potem tata wkurzał się z jakiegoś niejasnego powodu na moją szkołę i wypisywał mnie z niej.— Czym on się zajmował?— Kiedyś pracował na poczcie, ale go wylali.Groził, że poda ich do sądu, i przez długi czas toczył z nimi tę swoją małą upartą wojnę.Nie mógł znaleźć adwokata, który chciałby poprowadzić jego sprawę, więc walczył z nimi korespondencyjnie.Zawsze miał przy sobie mały stolik ze starą maszyną do pisania i pudłami pełnymi papierów — były to jego najcenniejsze rzeczy.Przy każdej przeprowadzce troskliwie opiekował się tym „biurem”, jak je nazywał.Nie obchodziło go nic więcej.Maszyna nie była warta złamanego centa, ale ochraniał ją, jakby zależało od niej całe jego życie.Pamiętam wiele nocy, kiedy próbowałem zasnąć słuchając tego cholernego stukotu czcionek.Eddie nienawidził władzy.— Zostało mu to po mnie.— W jego przypadku wyglądało to jednak trochę inaczej.Któregoś roku przyczepił się do niego urząd skarbowy, co było o tyle dziwne, że Eddie zarabiał tak mało, że nie musiał płacić nawet trzech dolarów podatku.Eddie wypowiedział więc wojnę „uwiądowi skarbowemu”, jak go nazywał, i toczyło się to latami.Któregoś roku cofnięto mu prawo jazdy, ponieważ go nie przedłużył, a to oznaczało według niego pogwałcenie wszelkiego rodzaju praw człowieka i obywatela.Matka musiała wozić go przez dwa lata, aż skapitulował.Zawsze pisał listy do gubernatora, prezydenta, senatorów, swojego kongresmana, każdego, kto miał biuro i personel.Pieklił się na temat tego czy owego, a kiedy otrzymywał odpowiedź, ogłaszał małe zwycięstwo.Przechowywał wszystkie listy.Pewnego dnia pokłócił się z sąsiadem z domu obok (poszło chyba o psa, który nasikał na naszą werandę), w każdym razie obaj wrzeszczeli na siebie zza żywopłotu.Im bardziej się wściekali, tym potężniejsi stawali się ich przyjaciele i obaj byli już gotowi dzwonić po wszelkiego rodzaju zbirów, którzy mieli porachować się z przeciwnikiem.W pewnym momencie tata pobiegł do domu i po kilku sekundach wrócił z trzynastoma Ustami od gubernatora stanu Kalifornia.Policzył je głośno, machając nimi przed nosem biednemu sąsiadowi.Ten był kompletnie zdruzgotany.Koniec kłótni.Koniec psów sikających na naszą werandę.Oczywiście w każdym z listów biuro gubernatora prosiło Eddiego w uprzejmych słowach, żeby się od nich odwalił.Chociaż Adam i Sam nie zdawali sobie z tego sprawy, pod koniec tej krótkiej historii obaj uśmiechali się wesoło.— Jeśli nie potrafił zagrzać nigdzie dłużej miejsca, to z czego żyliście? — zapytał Sam patrząc na Adama przez otwór w siatce.— Nie wiem.Matka ciągle pracowała.Była bardzo zaradna i czasem miała nawet dwie posady.Była kasjerką w sklepie spożywczym, potem sprzedawczynią.Mogła robić wszystko i pamiętam, że kiedyś zarabiała całkiem nieźle jako sekretarka.W którymś momencie tata otrzymał licencje na sprzedawanie ubezpieczeń na życie i przy tym już został.Myślę, że był w tym dobry, bo sprawy zaczęły iść lepiej, kiedy dorastałem.Mógł sam wybierać sobie godziny pracy i nie miał nad sobą szefa.To mu odpowiadało, chociaż mówił, że nienawidzi firm ubezpieczeniowych.Jedną z nich podał do sądu za wycofanie polisy czy coś takiego, ale przegrał.Całą winą za to obarczył oczywiście swojego prawnika.Ten popełnił poważny błąd i przysłał Eddiemu długi list pełen mocnych zdań.Tata przez trzy dni pisał na maszynie, a kiedy skończył swoje arcydzieło, z dumą pokazał je matce.Dwadzieścia jeden stron piętnujących błędy i kłamstwa adwokata.Matka kiwała tylko głową.Eddie walczył z tym biedakiem przez całe lata.— Jakim był ojcem?— Nie wiem.To trudne pytanie, Sam.— Dlaczego?,— Z powodu tego, jak umarł.Przez długi czas po jego śmierci byłem na niego wściekły i nie rozumiałem, jak mógł uznać, że powinien nas opuścić, że już go nie potrzebujemy, że nadszedł czas na to, by odejść.A kiedy dowiedziałem się prawdy, byłem na niego wściekły za okłamywanie mnie przez te wszystkie lata, za zmianę nazwiska i ucieczkę z Missisipi.To było strasznie trudne do zrozumienia.Nadal jest.— Wciąż się na niego gniewasz?— Już nie.Zapamiętałem go jako dobrego człowieka.Był jedynym ojcem, jakiego miałem, więc nie wiedziałem, jak go oceniać.Nie palił, nie pił, nie uprawiał hazardu, nie uganiał się za kobietami, nie bił swoich dzieci, nic takiego.Często pozostawał bez pracy, ale nigdy nie brakowało nam jedzenia ani dachu nad głową.On i matka bez przerwy rozmawiali o rozwodzie, ale nigdy do tego nie doszło.Ona odchodziła parę razy z rzędu, potem z kolei on się wynosił.Wprowadzało to całkowite zamieszanie, ale Carmen i ja przyzwyczailiśmy się stopniowo.Eddie miał swoje złe okresy, czarne dni, kiedy chował się w swoim pokoju, zamykał drzwi na klucz i zaciągał zasłony.Matka wołała nas do siebie i wyjaśniała, że ojciec nie czuje się najlepiej i powinniśmy zachowywać się bardzo spokojnie.Żadnego radia ani telewizji.Bardzo się o nas troszczyła, kiedy Eddie miał swoje czarne dni.Siedział w swoim pokoju przez kilka dni, a potem wychodził, jakby nic się nie stało.Nauczyliśmy się z tym żyć.Ubierał się i wyglądał normalnie.Prawie zawsze był na miejscu, kiedy go potrzebowaliśmy.Graliśmy z nim w koszykówkę na podwórku i jeździliśmy na karuzeli w wesołym miasteczku.Parę razy pojechał z nami do Disneylandu.Myślę, że był dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, tyle że miał tę ciemną stronę, która czasami dawała o sobie znać.— Ale nie byliście sobie bliscy.— Nie, nie byliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]