[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas Ricciardo odwiódł ją na stronę, abyinni ich nie słyszeli, i rzekł na ten kształt: Gdybym was tak jak dawniej miłował, nie miałbym odwagi powiedzieć wam tego, co bywam strapienia przyczynić mogło.Teraz jednak, gdy miłość już minęła, nie będę się wahałodkryć wam całej prawdy.Nie wiem, czy Filippella drażnił afekt, który dla was żywiłem, czyteż wydawało mu się, żeście mi wzajemnością odpłacali, jakby się jednak i rzecz nie miała,nigdy nic nie dał poznać po sobie.Teraz jednak, sądząc widocznie, że nadszedł czas sposob-ny, gdy ja mniej będę skory do podejrzeń, chce mi odpłacić pięknym za nadobne i uczynić mito, czego obawiał się, abym ja mu nie uczynił: czyli żonę moją uwieść.Wiem, że od pewnegoczasu stara się ją nakłonić do zdrady tajemnymi poselstwy, o których zaraz mi donosiła.Od-powiadała na nie zgodnie z moją radą a pouczeniem.Jednakoż dzisiaj rano, nim tutaj przy-byłem, zastałem w komnacie żony jakąś białogłowe, tajnie nad czymś się z nią naradzającą.Zaraz odgadłem, co to za jedna, i spytałem żony, czego chce ta kobieta. Jest to posłanka Filippella  odparła. Sprowadzasz na mnie te kłopoty swoimi radami,odpowiedziami i dodawaniem mu nadziei.Filippello chce się dowiedzieć, jak postąpić zamy-ślam.Gdy się zgodzę, uczyni tak, abym mogła przyjść tajnie do pewnej łazni.Do tego mnienakłania i o to prosi.Gdybyś nie kazał mi Bóg wie w jakim celu, tych stosunków utrzymy-wać, już dawno byłabym mu dała taką odpowiedz, że nawet spojrzeć w moją stronę nie byłbysię ośmielił.Wówczas zdało mi się, że Filippello zbyt daleko swoją zuchwałość posuwa i że dłużej tegonie lza znosić.Postanowiłem tedy oznajmić wam o tym, abyście poznali, jak wam płacą zawaszą wierność niewzruszoną, która mnie o mały włos do śmierci nie przywiodła.Abyście135 zaś nie myśleli, że to są jeno puste słowa i bajędy, i byście mogli, gdy zechcecie, o prawdzietej się przekonać i własnymi rękoma jej dotknąć, kazałem odpowiedzieć żonie przez tę ko-bietę, że gotowa jest przyjść jutro, około dziewiątej, gdy wszyscy śpią, do tej łazni.Posłankaodeszła wielce uradowana.Spodziewam się, że nie sądzicie, abym żonie mojej pójść tam po-zwolił.Gdybym był na waszym miejscu, uczyniłbym tak, aby miast tej, którą zastać sądzi,pan mąż mnie znalazł; przebywszy z nim czas niejaki, pokazałbym mu, kogo tak ściska, izapłaciłbym mu tak, jak się należy.Gdybyście tak uczynili, niewątpliwie taki by nim wstydowładnął, że ujma i nieprawość, którą wam i mnie chciał wyrządzić, w jednej chwili pomsz-czona by została.Catella nie dała baczności na to, kto te słowa mówi, i podstępu nie spostrzegła; przeciwnie,zgodnie z obyczajem zazdrośników, uwierzyła we wszystko i jęła przywodzić sobie na pa-mięć rozliczne drobne okoliczności, które do tego faktu się ściągały.Dlatego też, nagłym gniewem owładnięta, odparła, że w samej rzeczy tak uczyni, bowiemnie jest to rzecz do wypełnienia trudna, gdy zaś jej mąż się zjawi, tak go zasroma, że odtądzawsze, gdy tylko jaką białogłowę obaczy, despekt ten wspomnieć sobie będzie musiał.Ricciardo, niezmiernie tym uradowany, obaczył, że fortel jego jest skuteczny; utwierdził jązatem w tym jej przedsięwzięciu jeszcze innymi mnogimi słowy, tak iż uwierzyła mu cał-kiem.Prosił jeno, aby nikomu nie zdradziła, że się od niego o tym dowiedziała.Catella obie-cała mu to uroczyście.Następnego dnia Ricciardo udał się do pewnej kobiety, właścicielki łazni, którą wskazałbył Catelli; odkrył jej swój zamysł i prosił, aby w miarę sił swoich mu dopomogła.Kobieta ta,mająca wobec niego pewne obligi wdzięczności, zgodziła się chętnie i porozumiała się z nim,co jej czynić i mówić wypada.W domu, gdzie mieściła się łaznia, znajdowała się mała, ciemna komnata, nie mająca jed-nego choćby okna, co by ją oświetlało.Poczciwa kobieta, wedle wskazówek Ricciarda, przy-gotowała ją stosownie i postawiła w niej wygodne łoże.Ricciardo, zjadłszy obiad, położył sięna nie i jął czekać na Catellę.Catella, wysłuchawszy słów Ricciarda i użyczywszy im więcej wiary, nizli należało,gniewna i oburzona do domu powróciła.Wkrótce nadszedł także i Filippello, który jakimiśważkimi myślami zajęty będąc, przypadkiem nie tak czule ją powitał, jak to zwykle miał wzwyczaju czynić.Spostrzegłszy to, Catella umocniła się jeszcze w swym podejrzeniu i rzekłado siebie:  Myśli, oczywista, o tej białogłowie, z którą jutro ma rozkoszy użyć, ale na Boga,nic z tego nie będzie!Takimi myślami zajęta, całą prawie noc głowiła się nad wynalezieniem stosownej do mężaprzemowy, gdy się z nim znajdzie.Gdy nadeszła godzina dziewiąta, Catella wzięła swoją pokojową i spełniając postanowie-nie, udała się do łazni, o której Ricciardo mówił.Ujrzawszy łaziebną, spytała, zali Filippellobył tu dzisiaj? Ta, nauczona przez Ricciarda, odparła: Zali jesteście, pani, tą damą, na którą on czeka? Tak  rzekła Catella. Tedy pozwólcie do niego!Catella, która wybrała się szukać tego, kogo jako żywo, wcale znalezć nie chciała, pozwo-liła się zawieść do komnaty, gdzie na łożu Ricciardo leżał.Weszła do komnaty, nie zdejmujączasłony z twarzy, i drzwi za sobą zaparła.Ricciąrdo, ujrzawszy ją, skoczył radośnie z łoża, obłapił ją piasno w ramionach i rzekłszeptem: Witam cię, najdroższa kochanko moja! Catella, nie chcąc się zdradzić, oddała mu uściskza uścisk, ucałowała go i radość po sobie pokazała, ale nie rzekła ni słowa, bała się bowiem,aby jej nie poznał.Izba była ciemna, ku ukontentowaniu ich obojga.Nawet gdy się przezdłuższy czas w niej pozostawało, oczy niczego rozróżnić nie mogły.Ricciardo zaprowadził136 Catellę do łoża.Leżeli na nim długo, zatopieni w rozkoszy, ku niewypowiedzianej radościkażdego z nich, nie mówili jeno nic ze sobą, aby się głosem swoim nie zdradzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •