[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym był chciał uczynić to przed godziną, musiałbyś przy wszystkich żebrać megoprzebaczenia i krwawymi łzami opłakiwać swą zdradę. Ty zmusiłbyś mnie do tego? Ja.Wiadomo ci dobrze, nieprawdaż, że Manuel, że Ludwik raczej jest twoim bratem.Naco tu grać komedię? Nikt nas nie słyszy. Skończmy to już raz, Bergeraku.Ta rozmowa przykrość mi sprawia. Od ciebie tylko zależy skrócić ją. W jaki sposób? Uznaj prawdę.Oddaj Ludwikowi, co mu się należy! Ludwik nie żyje! Ech, wiesz równie dobrze jak ja, że to nieprawda.Przekupiłeś tego łotra Ben Joela i zagarść złota wyrecytował on głośno lekcję, której go po cichu wyuczyłeś. Zapłacisz mi za te obelgi, Bergeraku! Ile tylko zażądasz.Ale wpierw ukończyć musimy swą rozmowę.Księga, w której zapi-sano dowód tożsamości Ludwika, znajduje się w twoich rękach  przyznaj. Ben Joel oświadczył w twojej obecności, że ta księga nigdy nie istniała. Istniała i istnieje.Być może zresztą, że jej nie posiadasz, gdyż ten zbój jest zarazemszczwanym lisem, który nie pozbywa się łatwo tak drogocennego dowodu.Ale w takim razietę książkę ja będę posiadał.Roland śmiać się zaczął.Cyrano powtórzył z naciskiem: Tak lub inaczej, polubownie lub przemocą zdobędę ją  bądz tego pewny.Taka pewność siebie brzmiała w tych słowach, że śmiech zamarł na ustach hrabiego. Skończywszy z tą kwestią  podjął Cyrano  pogadamy teraz, jeśli pozwolisz, o tobie.Wtym głównie celu tu przyszedłem. O mnie? Tak.Nadeszła chwila, w której wypada ci opowiedzieć pewną historyjkę, tak dalece dlarodziny de Lembrat zajmującą, że ojciec twój zadał sobie pracę opisania całej własną ręką. Nie wiem o takim piśmie. Byłoby lepiej dla ciebie, żebyś go nigdy nie poznał.Ale silne choroby wymagają silnychleków. Jakiż wstęp rozwlekły! Można by sądzić, że zabierasz się do wygłoszenia wyroku namnie. Kto wie?  rzekł tajemniczo Cyrano.I głosem dobrotliwym, któremu dodawał szczególnego znaczenia uśmiech ironiczny, do-dał: Usiądz, Rolandzie.Zdaje mi się, że drżysz? Dziękuję  odparł oschle hrabia, odsuwając kolanem podane sobie krzesło. Jak chcesz.Słuchaj zatem.Opowiadanie moje zmieni niewątpliwie cały porządek twychmyśli i projektów.Roland wzruszył ramionami i przybrał minę zniecierpliwioną. Zaczynam  rzekł poeta. Hrabia de Lembrat, twój ojciec  Cyrano położył umyślny na-cisk na ostatnie słowa  był człowiekiem nadzwyczaj dbałym o świetność swojego rodu i pra-gnął najbardziej, aby ten ród odżył i utrwalił się w jego potomkach.Szlachetne to pragnienie,ani słowa.Tymczasem po dziesięciu latach małżeństwa żona hrabiego nie obdarzyła go jesz-cze przyszłym dziedzicem imienia i majątku.Najuczeńsi lekarze, wezwani na naradę do zam-59 ku Fougerolles, oświadczyli nareszcie, że pani de Lembrat nigdy nie doświadczy rozkoszymacierzyństwa.Trzeba było pogodzić się z losem; ród de Lembrat miał wygasnąć! Zaczynacię to zajmować  nieprawdaż? Mów dalej  odrzekł krótko Roland. Ród de Lembrat miał wygasnąć i cała prowincja była smutkiem przejęta z tego powodu,gdy niespodzianie, wbrew wszelkim przewidywaniom, hrabia rozgłosił z triumfem, że żonajego spodziewa się potomka.W kilka miesięcy pózniej odbyły się chrzciny tęgiego chłopca.Otóż, czy chcesz wiedzieć,skąd się wziął ten mały zuch, któremu przeznaczone były wszystkie świetności magnackiegorodu? Z nędznej lepianki jednego z poddanych hrabiego, postrzygacza baranów, nazwiskiemJakub Rogacz. Niedorzeczna bajka!  spróbował zadrwić hrabia. To nie bajka, broń Boże, lecz najoczywistsza prawda, spisana ręką twego ojca i jegopodpisem stwierdzona.Hrabia de Lembrat, słuchając jedynie podszeptów dumy, postanowiłchwycić się podstępu.Powiedział on sobie:  Moje rodowe nazwisko zabłyśnie jeszcze wśródświata, na przekór Bogu i naturze.I w najściślejszej tajemnicy kupił od owczarza dziecko,kazał wynieść się jak najdalej jego prawemu ojcu i jego prawej matce  którzy zmarli następ-nie we Włoszech  i starał wmówić w siebie, że to jego własna krew płynęła w żyłach nowonarodzonego.Tym dziecięciem był Roland de Lembrat  byłeś ty! To oszczerstwo!  krzyknął Roland, odchodząc od siebie z bólu i wściekłości. Bezcze-ścisz pamięć mego ojca! Rzecz jest ciężka do zniesienia  ciągnął spokojnie Cyrano  przyznaję to najzupełniej.Pomiędzy szlachetnie urodzonym hrabią a ubogim postrzygaczem baranów leży przepaść.Kończę jednak.W pięć lat po przybyciu fałszywego syna hrabina  tym razem zadając rze-czywiście kłam przewidywaniom lekarskim  uczuła się w stanie błogosławionym i dała ży-cie Ludwikowi.lub Manuelowi, jeśli cię to imię mniej niepokoi.Aatwo odgadnąć wynikłestąd zamieszanie  żal twego ojca, wyrzuty sumienia, obustronne wymówki.Cofnąć się jed-nak było już niepodobieństwem.Trzeba było wypić piwo, którego się nawarzyło.Hrabia po-zwalał wyrastać obok siebie obu chłopcom, zamyślając z czasem zaznaczyć między nimi róż-nicę.Ciąg dalszy jest ci znany.Ludwik został porwany przez bandę Cyganów i zrozpaczonyhrabia, zwątpiwszy, aby go mógł kiedykolwiek odnalezć, miał przed śmiercią tę przynajmniejpociechę, że w przysposobionym synu pozostawił następcę.Jednakże wszystko przewidując ichcąc zabezpieczyć los prawego syna na wypadek, gdyby się zjawił, napisał własnoręczniewyznanie, o którym ci mówiłem i mnie powierzył drogocenny ten dokument  w którym mie-ści się także rozporządzenie dotyczące ostatniej woli.Roland wpatrywał się w mówiącego ze zdumieniem, którego nie starał się już nawet ukry-wać. Uspokój się  dodał Bergerac  w akcie tym, po szczegółach wyjaśniających twoje sta-nowisko, powiedziano, że gdyby odnalazł się Ludwik, będziesz obowiązany oddać mu poło-wę majątku rodzinnego.Twój ojciec był człowiekiem sprawiedliwym; nie chciał on uczynićcię niewinną ofiarą podejścia, do którego wmieszany zostałeś nieświadomie. Och, szatanie!  wykrzyknął Roland  czynisz sobie igraszkę z najdotkliwszych moichuczuć i usiłujesz wyzyskać moją dobrą wiarę.Nie uda ci się to jednak.Czyż możesz przy-puszczać, aby mój ojciec postępował tak, jak twierdzisz!? Gdyby zaś było tak, to czyż możli-we jest, aby pozostawił piśmienny dowód swego oszukaństwa? Ten dowód istnieje, zapewniam cię słowem honoru. Pokaż go! Na nieszczęście, nie posiadam go u siebie.Obawiając się jakiej złej przygody, powie-rzyłem go w ręce przyjaciela.Gdybym umarł, te ręce potrafią zrobić użytek ze skarbu, któryim oddano do przechowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •