[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płaszczyznąu szczytu żyzną i pulchniej szą od jakiejkolwiek innej gleby król oddał pod upra-wę, aby ci, którzy by szukali ratunku pod osłoną murów tej twierdzy, nie cier-pieli braku żywności119, gdyby kiedyś nie można było ściągać jej z zewnątrz.Zbudował także tam, poniżej muru biegnącego około szczytu, pałac królewskina zachodnim zboczu, zwrócony ku północy120.Pałac obwiódł wysokim i po-tężnym murem, zaopatrzonym w cztery wieże narożne, wznoszące się na wyso-kość sześćdziesięciu łokci.Znajdujące się wewnątrz komnaty, krużgankii łaźnie miały różne wyposażenie i zbudowane były z wielkim przepychem.Wspierające kolumny wszędzie były blokami z jednego kamienia, a ścianyi podłogi w komnatach wyłożone barwnymi kamieniami.W pobliżu każdegoz miejsc zamieszkanych u góry, wokół pałacu i przed murem kazał w skałachwykuć liczne i obszerne zbiorniki do przechowywania wody, zapewniając takijej dostatek, jaki mają ludzie korzystający ze źródeł.Z pałacu wiodło aż na sa-mą płaszczyznę u szczytu wykopane przejście niewidoczne dla patrzącychz zewnątrz.Ale nieprzyjaciołom niełatwo korzystać nawet z dróg widocznych.Ta, która biegła od wschodu, jest, jak powiedzieliśmy poprzednio121, z naturyniedostępna, drugą, z zachodu, Herod rozkazał w najwęższym miejscu zagro-dzić wielką wieżą, której odległość od płaskowyżu wynosiła nie mniej niż ty-siąc łokci.Wieży tej ani nie dało się obejść, ani też niełatwo było ją zdobyć.Na-wet dla tych, którzy idąc tą drogą nie musieli się niczego obawiać, posuwaniesię naprzód było wielce utrudnione.Oto jak owa twierdza była umocnionai przez naturę, i ludzką rękę przed napadami nieprzyjacielskimi.4.Może większe jeszcze zdumienie budziła wielka obfitość i trwałośćprzechowywanych w twierdzy zapasów.Zgromadzono tu bowiem moc zbo-ża, którego mogło zupełnie dobrze starczyć na długi czas, sporo wina i oliwyi prócz tego zebrano jeszcze znaczną ilość różnych nasion roślin strączko-wych i daktyli.Wszystko to znalazł tutaj Eleazar, kiedy wespół z sykariusza-mi podstępnie zawładnął twierdzą122 w tak dobrym stanie, że w niczym nieustępowało zapasom świeżo zgromadzonym.A przecież od czasu zmagazy-nowania ich do czasu zajęcia twierdzy przez Rzym upłynęło bez mała stolat123.Bo i Rzymianie zastali pozostawioną część płodów zupełnie dobrzezachowaną.Można bez obawy pomyłki przyjąć, że trwałość ta miała przy-czynę we właściwościach powietrza, które na wysokości całego tego płasko-wyżu jest wolne od zanieczyszczenia kurzem i brudem z ziemi.Znalezionotakże takie mnóstwo rozmaitej broni, którą król tutaj złożył, że można byłow nią zaopatrzyć dziesięć tysięcy mężów.Nadto były tu zasoby nie obrobio-nego żelaza, spiżu i ołowiu, co przygotowano na wypadek, gdyby nastałyciężkie chwile.Herod miał tę twierdzę zbudować jako miejsce schronieniadla siebie, ponieważ liczył się z dwojakim niebezpieczeństwem: ze stronynarodu żydowskiego, żeby go nie chciano usunąć i przywrócić do władzydawną dynastię124, następnie, co było poważniejsze i groźniejsze — ze stro-ny Egiptu, Kleopatry.Ta bowiem nie poniechała swoich zamiarów i nierazzwracała się do Antoniusza, domagając się zgładzenia Heroda i prosząc o po-darowanie jej królestwa judejskiego125.I można by raczej dziwić się temu, żeAntoniusz, choć był zupełnie zniewolony namiętnym uczuciem do niej, nieuległ wcale jej żądaniom niż temu, czemu nie można było spodziewać się ponim, że nie spełni jej życzenia.Żywiąc takie obawy umocnił Masadę, którejzdobycie miało być dla Rzymian ostatnim zadaniem w wojnie z Żydami.5.Skoro wódz rzymski opasał murem całe to miejsce —jak o tym mó-wiliśmy już wyżej126 — i podjął wszelkie środki zabezpieczające, aby nikt niewymknął się, przystąpił do oblężenia.Znalazł tylko jedno miejsce odpowied-nie do usypania wału.Otóż za tą wieżą, która zamykała drogę wiodącą od za-chodu do pałacu i szczytu góry, znajdował się pewien występ skalny o znacz-nej szerokości i wzbijał się w górę, choć nie na taką wysokość, co Masada,gdyż był o trzysta łokci niższy.Nazywano go Leuke127.Silwa więc wszedł nato wzniesienie i obsadziwszy je, kazał wojsku znosić ziemię.A że żwawo prą-cę podjęto i przy użyciu wielu rąk, wzniesiono potężny wał wysokości dwustułokci.Jednak nawet przy tych rozmiarach nie wydał się on ani dość mocny, aniwystarczająco wydźwignięty w górę, aby mógł stanowić podstawę do osadze-nia machin.Dlatego położono jeszcze na nim warstwę dobrze dopasowanychgłazów, pięćdziesiąt łokci na długość i tyleż samo na wysokość.Machiny byływ ogóle zbudowane podług tych, które obmyślił dla celów oblegania najpierwWespazjan, a potem Tytus.Wzniesiono także wieżę wysoką na sześćdziesiątłokci i dookoła opancerzoną żelazem.Rzymianie miotali stąd pociski z licz-nych skorpionów i balist i szybko przepędzali obrońców z muru, a nawet niepozwolili im wychylić głowy.Jednocześnie Silwa, ustawiwszy potężny taran,kazał nieustannie bić nim w mur i gdy w końcu z trudem udało się część jegoskruszyć, obrócił go w gruzy.Tymczasem sykariusze pośpiesznie wznieśli odwewnątrz drugi mur, który nie miał pod ciosami machin podzielić losu tegopierwszego.Mógł się bowiem poddawać i osłabiać siłę uderzenia, gdyż zbu-dowano go w taki oto sposób.Położono na długość wielkie belki jedne na dru-gich i na końcach związano je z sobą.W ten sposób ułożono dwa równoległerzędy w odstępie odpowiadającym szerokości muru, a środek między nimiwypełniono gliną.Aby zaś w miarę, jak nasyp rósł w górę, ziemia nie rozsypy-wała się, belki podłużne powiązano jeszcze poprzecznymi.Cała ta budowawydała się nieprzyjaciołom jakby wznoszeniem domów.Uderzenia machinw poddającą się masę traciły swoją siłę, co więcej — pod wpływem wstrząsuziemia osiadła, co czyniło mur jeszcze mocniejszym.Widząc to Silwa uznał,że chyba mur ten łatwiej będzie zniszczyć ogniem, i rozkazał żołnierzom zasy-pać go chmarą płonących pochodni.A że był on zbudowany głównie z drze-wa, szybko zajął się i z ognia, który wnet się rozprzestrzenił wskutek luźnejbudowy, strzelił w górę potężny płomień.Ledwie jednak rozgorzał pożar, po-czął wiać wiatr północny, który Rzymian wprawił w istne przerażenie.Od-wrócił bowiem z góry kierunek płomieni, pędząc je na nich samych i obawa,że ogień może strawić machiny, doprowadzała ich niemal do rozpaczy.A otonagle, jakby za zrządzeniem Opatrzności Bożej128, zmienił się na wiatr połu-dniowy i dmąc z ogromną siłą w przeciwnym kierunku, porywał z sobą pło-mienie rzucając je na mur, który począł płonąć od dołu do góry.Rzymianiedoznawszy takiej pomocy Bożej pośpieszyli uradowani do obozu i postanowi-li nazajutrz uderzyć na nieprzyjaciół.W nocy zaś wzmogli czujność straży,aby żaden z nich nie uszedł potajemnie.6
[ Pobierz całość w formacie PDF ]