[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To była straszliwa broń.Za pomysłowość w dostosowaniu się do miejscowych warunków prowadzenia walki, chłopscy partyzanci z położonej w dystrykcie Cu Chi wioski Nhuan Duć zasługiwali na najwyższą nagrodę.Właśnie To Van Duc wynalazł przeciwśmigłowcową minę-pułapkę.Znana była jako mina trzcinowa i przez dłuższy czas była skutecznym (a dla Amerykanów nader zagadkowym) rozwiązaniem problemu, w jaki sposób niszczyć śmigłowce przerzucające do dżungli ludzi i sprzęt.Początkowo, gdy desanty ze śmigłowców dostarczały coraz więcej oddziałów w rejon tuneli, partyzanci bez powodzenia usiłowali zwabić maszyny na zaminowane lądowiska.W strefie lądowania umieszczano cztery granaty i łączono je krzyżowo drutami naciągowymi.W przypadku lądowania śmigłowca, granaty miały detonować jeden po drugim.Ale w porównaniu z tym systemem wynalazek To Van Duca przypominał konfrontacje promu kosmicznego z samolotem Dakota.Świadom prostego fizycznego faktu, że łopaty wirnika śmigłowca tworzą silny, skierowany ku dołowi podmuch, rolnik zaproponował rozmieszczenie min DH-10, na wierzchołkach drzew w rejonie, w którym można się było spodziewać stosunkowo niskiego przelotu śmigłowców, albo w który dałoby się je zwabić do zejścia na niewielką wysokość w celu dokonania rozpoznania.Nader skomplikowany system drutów naciągowych zakładano w gałęziach drzewa lub wysokiego krzewu, które uginając się pod podmuchem wirnika śmigłowca napinały druty powodując eksplozję miny pod maszyną.Potwierdzenie skuteczności tego systemu - i stosunkowo udanej próby przeciwdziałania - znajdujemy u szczura tunelowego kapitana Billa Pelfreya, oficera oddziałów specjalnych przydzielonego do 25 dywizji piechoty w Cu Chi.W grudniu 1966 roku był on w pododdziale przygotowującym lądowiska do desantu śmigłowcowego.Zadaniem jego kompanii było ubezpieczenie “gorących” stref lądowania na okres wystarczający do przyziemienia śmigłowców.“- Do tej pory traciliśmy wiele śmigłowców na minach i pułapkach.Mieli dość pomysłową minę, którą ustawiali w taki sposób, że gdy śmigłowiec próbował lądować, podmuch od wirnika szarpał krzewem, a to powodowało odpalenie miny”.Zazwyczaj znajdował miny w krzakach.“- Były dobrze zamaskowane listowiem.Ale można było je zauważyć.Jeżeli bowiem ustawiono je dzień lub dwa dni wcześniej, listowie zaczynało więdnąć i można było rozpoznać te, różnicę.Kiedy je znaleźliśmy, zazwyczaj unieszkodliwialiśmy je wysadzając małym stugramowym ładunkiem minerskim”.Miny i tunelowe pułapki były tanie w produkcji, skuteczne psychologicznie i powodowały poważne obrażenia fizyczne.Jedną z takich min był zwykły pocisk artyleryjski zakopany w ziemi i zaopatrzony w zapalnik naciskowy, detonujący pod wpływem ciężaru ludzkiego ciała.,Jeden z dowódców batalionu naszego pułku nastąpił na pocisk kalibru 155 mm założony jako mina pułapka -odnotował oficer medyczny.- To, co z niego zostało, nie wystarczyło do wypełnienia foliowej torby niewiele większej od tej na zakupy.W gruncie rzeczy.rozerwało go na strzępy”.Według standardów Viet Congu, były to nader wyrafinowane pułapki.Z drugiej strony ewolucyjnej tabeli uzbrojenia znajdowały się typy, które bliższe były raczej okresowi Wojny Dwóch Róż[7], niż wysoce stechnicyzowanej wojnie w Wietnamie.Należała do nich na przykład kusza z bełtem, normalnie używana do polowania przez mniejszości etniczne zamieszkujące pogórze.Viet Cong dostosował ją do obrony tuneli.W zamaskowanej jamie do krawędzi otworu mocowano kuszę.Bełt umieszczany był na napiętej cięciwie, a prosty mechanizm spustowy uruchamiany był przez sznur naciągowy przeciągnięty przez ścieżkę lub korytarz.Podobną, historyczną proweniencje miało urządzenie przypominające średniowieczną buławę bojową - ciężka kula z gliny, ze sterczącymi z niej zaostrzonymi bambusowymi kołkami.Podwieszano ją na pozornie niewinnej lianie do gałęzi drzewa.Po uwolnieniu przez sznur naciągowy, kula z dużą siłą przelatywała wzdłuż ścieżki.Była też mina kokosowa, czyli wydrążony orzech wypełniony materiałem wybuchowym, a następnie przykryty kamieniem, który służył jako element rażący - nie była zabójcza, ale napędzała strachu.Stosowano także miny bambusowe.Sporządzano je z dużego odcinka bambusa, którego wnętrze wypełniano śrubami, nakrętkami, tłuczonym szkłem, albo kawałkami żelaza, oraz niewielką ilością plastycznego albo sproszkowanego materiału wybuchowego.Detonacje powodował zapalnik tarciowy, uruchamiany przez drut naciągowy.Najbardziej popularną komunistyczną miną-pułapką był granat z drutem naciągowym umocowanym do zawleczki.Używano go we włazach, albo we wnętrzu tuneli.W początkowym okresie wojny granaty pochodziły z chałupniczej produkcji i zaopatrzone były w drewniane trzonki, albo wykonywano je z puszek po Coca-Coli wypełnionych materiałem wybuchowym wydobytym z amerykańskich niewybuchów.Ulubioną taktyką było umieszczanie na ścieżkach w dżungli lub koło tuneli granatu z wyjęta zawleczką, włożonego do puszki odpowiednich rozmiarów.Pociągnięcie za drut naciągowy wydobywało z puszki granat, który automatycznie odbezpieczał się i eksplodował.Podobny system stosowany był przy wejściach albo w głębi tuneli.Często sznur naciągowy wykonywano z korzeni drzew.Eksplozja nawet niewielkiego granatu wewnątrz tunelu powodowała niewyobrażalne obrażenia u każdego, kto znajdował się w pobliżu i mogła doprowadzić do zawalenia się sklepienia oraz pogrzebania intruza pod zwałami ziemi.Istniała nawet pułapka wykonywana z pojedynczego naboju karabinowego.Utrzymywany był w pionowej pozycji przez dwa bambusowe paliki i ustawiony na małej, drewnianej podstawie, a odpalał pod naciskiem stopy.Wszędzie wokół tuneli znajdowały się również osławione pułapki z zaostrzonymi bambusowymi palikami (punji).Niekiedy Viet Cong wykopywał tygrysie jamy pułapki, a jeżeli GI wpadł do którejś z nich, nabijał się na bambusowe pale.Pułapka była wykonywana w takich rozmiarach, by łatwo ją można było zamaskować gałęziami i liśćmi, ale jej głębokość była na tyle duża, że stopa ofiary opadała na paliki siłą wystarczającą do przebicia wzmocnionej podeszwy buta GI.W bardziej wyrafinowanej wersji paliki wkopywano w ścianki jamy, ale ostrzami skierowanymi w dół co sprawiało, że wydobycie stopy było jeszcze bardziej bolesne.Niekiedy paliki smarowano odchodami, aby powodować zakażenie, czasem zaś trucizną, którą partyzanci nazywali “Trąba słonia”.Podobno powodowała śmierć w ciągu dwudziestu minut od przedostania się do krwiobiegu.Była nawet pułapka na niedźwiedzie wykonywana z zatrutych palików bambusowych lub metalowych kolców.Ofiara, stając na niej uruchamiała dwie deski, albo stalowe płytki z umocowanymi drewnianymi lub metalowymi kolcami.Płytki obracały się, wbijając kolce w nogę nieszczęśnika tuż ponad miejscem chronionym przez cholewkę buta.Na poziomie twarzy mocowano bambusowy bat o długości około półtora metra, zakończony kolcem przypominającym haczyk na ryby.Całe urządzenie było napięte i utrzymywane w pozycji przez sznur połączony z kolejnym przeciągniętym przez ścieżkę drut naciągowy.Niekiedy Viet Cong sięgał po oryginalne, choć w pewnym stopniu makabryczne, środki miejscowej wojny psychologicznej.Pewnego razu, po amerykańskim ataku na kompleks tuneli, kapitan Linh obserwował beznamiętnie jak GI zeskoczył z czołgu i nastąpił na minę DH-5.Jej eksplozja urwała Amerykaninowi nogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]