[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co właściwie kryło się za tą niezwykłą umową? Przecież wiedziała doskonale, że może go trzymać w garści do końca jesieni, nie dłużej.Potem - czy całe Agary będą rozbrzmiewać wieścią, że pilot Raladan żyje, czy też nie - stanie się obojętne.Gdy wypłyną, straci nad nim kontrolę.“A zatem.będzie musiała mnie zabić - myślał Raladan.Ale, na Szerń, przecież ona wie, że ja to wiem.Co się za tym kryje?".Deszcz i wiatr znów przybrały na sile, pilot szczelniej otulił się peleryną.Spojrzał w niebo.Cóż, wyglądało na to, że będzie miał trochę czasu na wyjaśnienie zagadki.Przeklęta pogoda!Dręczyła go własna bezsilność.Tam, na wyspie, której brzegi w pogodny dzień łatwo by ujrzał z północnego wybrzeża, ginęła z zimna i głodu dziewczyna, za której los był odpowiedzialny.Z zimna i głodu, a może od tortur.Nie mógł nic zrobić.Umiał walczyć z ludźmi, ale - choć kaprysy powietrza i wody znał pewnie lepiej niż ktokolwiek inny - nie miał wpływu na żywioł.Sztorm był sztormem.Podczas pogodnego jesiennego dnia, podróż między wyspami agarskiego archipelagu była ryzykowna.Ale przeprawa podczas burzy nie mogła się udać.Tak wzburzone morze nie dawało szansy.Najmniejszej.Żadnej.Mógł tylko czekać.Pomyślał nagle, że gdyby nie piętrzące się wokół trudności, które nie pozwalały siedzieć z założonymi rękami, chyba by oszalał.Bezczynność, wróg oczekujących, pchnęłaby go może do czynów, nie mających nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.Skręcił w boczną uliczkę, ostrożnie spoglądając na drogę, którą przebył.Wśród nielicznych, przemykających wzdłuż murów, owiniętych w płaszcze postaci, jedna zwróciła jego uwagę.Poszedł dalej i znów skręcił.Przystanął przy ścianie narożnego domu i czekał.Po niedługiej chwili zza węgła wychyliła się głowa, osłonięta kapturem.Pilot pochwycił ten kaptur i przyciągnął mężczyznę do siebie.Chwycił za odzienie na piersi.- Człowieku - rzekł - powiedz swojej pani, że.słuchasz? że nie zabijam psów, ale mogę zmienić zwyczaje.Tamten chciał odsunąć trzymającą go rękę, lecz nie zdołał.Otrząsnąwszy się z zaskoczenia, zmarszczył brwi i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć.W tej samej chwili Raladan uniósł drugą rękę i wetknął mu w usta trzonek noża.Popchnął aż do gardła i trzymał krztuszącego się mężczyznę tak długo, aż ten zaczął wymiotować.- Następnym razem użyję drugiej strony.Ale wtedy porzygasz się krwią.Wytarł nóż o płaszcz skulonego szpical, kopnął go i odszedł.Znów powrócił myślą do Alidy i dziwnej umowy.Wspólnie mieli wydobyć z córki Demona całą prawdę o skarbie.Później mieli go razem poszukać.Na Szerń, przecież chyba nie spodziewała się, że jej uwierzy?Uśmiechnął się krzywo.Skarb, skarb Demona Walki, o którym wiedziała jego córka.Wymyślił to kłamstwo, by nie zabili jej strażnicy.Miało długi żywot.Może dlatego, że było kłamstwem najlepszego gatunku, kłamstwem prawdziwym.O skarbach Króla Bezmiarów opowiadano od lat w każdym porcie, w każdej chyba tawemie Cesarstwa.Pirat musiał mieć skarby, a już człowiek, którego zwano Królem Mórz.Raladan jeszcze raz uśmiechnął się do swych myśli.Oczywiście, że Rapis miał skarby.Ale to nie Ridareta wiedziała, gdzie ich szukać.Testament Demona mial dv [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •