[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chodzi tu bynajmniej o jakieś sprzysiężenie starszych dam, ale o nadzwyczaj potężny angloamerykański kartel naftowy, który był przedmiotem zainteresowania Williama Engdahla.Pisze on, że Siedem Sióstr powstało 17 września 1928 r.w szkockim zamku Achnacarry jako tajny pakt o nazwie As Is Agreement of 1928 lub Achnacarry Agreement.Wtedy to najwięksi magnaci naftowi Anglii i Ameryki mieli zawrzeć porozumienie o scementowaniu istniejącego podziału świata, ustaleniu powszechnie obowiązującej ceny ropy naftowej i unikaniu wzajemnej konkurencji.Co ciekawe, jeszcze w tym samym roku rządy odpowiednich krajów ratyfikowały to porozumienie mimo jego ewidentnie prywatnego charakteru.Odtąd nazywano je układem Red Line.Osobom wyczulonym na te sprawy może się wydawać, że podobne struktury nieustannie przebłyskują z kotłującej się ciemności, która zuchwale obwołuje się społeczeństwem informacyjnym.Nie wiadomo, w jakiej mierze ma to coś wspólnego z opiewaną, dla niektórych jednak niezrozumiałą zmianą systemów wartości, zwaną wytwornie przemianą uznawanych wzorców.Historia pokazuje w każdym razie, że nie po raz pierwszy można łączyć środki odurzające z przemianami społecznymi.Przypomnijmy sobie persko-syryjskich asasynów (arab."zjadacze haszyszu") z jedenastego wieku.Ten tajny kult wyłonił się z ismailitów i zdaniem niektórych historyków po zniszczeniu przez Mongołów był kontynuowany przez templariuszy, którzy faktycznie przejęli niektóre symbole asasynów.Owi "zjadacze haszyszu" (od nich właśnie pochodzi angielskie słowo "assassin" -zamachowiec) mieli się przyczynić do ostatecznego upadku niegdyś kwitnącego w Bagdadzie renesansu nauk antycznej Grecji -Arystoteles uchodził tam za wielki wzór i pierwszego nauczyciela -i sprzyjać nawrotowi fundamentalizmu.W świecie islamu zaczął się odwrót od ideałów starożytnej Grecji, które na Zachodzie na setki lat pochłonęły mroki średniowiecza.A więc jednak mielibyśmy do czynienia z permanentnym spiskiem przybierającym nowe szaty, nawet na przestrzeni tysięcy lat? Z powiązaniami na ogromną skalę? Nie może być jasnej odpowiedzi na takie lekko paranoidalne przypuszczenia, oparte na wymagających interpretacji poszlakach.Na szczęście, do celów naszego eksperymentu myślowego nie potrzebujemy ich nawet szukać.Dość o światowych spiskach.Jeśli będziemy dalej drążyć ten temat, starając się połączyć ze sobą obrazoburców, iluminatów, wolnomularzy, członków Złotego Świtu, zwolenników Vrila, członków stowarzyszenia Mont-Pelerin, sprzysiężonych z Thule, różokrzyżowców, templariuszy, hermetyków, teozofów, obserwantów, funkcjonariuszy Committee on the Present Danger (CPD), Odd Fellows itd., to niebawem zaczniemy podejrzewać, czy my sami nie jesteśmy czasem w rzeczywistości kimś innym.Moglibyśmy wpaść w podobną pułapkę, jak trzej lektorzy z bestselleru Umberto Eco Wahadło Foucaulta, którzy dla kaprysu konstruują światowy spisek, żonglując niepohamowanie historycznymi datami, wiedzą tajemną, kabalistycznymi kombinacjami cyfr, inicjacjami gnostycznymi i dzikimi permutacjami najróżniejszych czynników, aby w końcu samemu paść ofiarą tego spisku -choć jest on czystym wymysłem.Jest to świetna parabola, ilustrująca dylemat kryjący się w poznaniu rzeczywistości.Szokująca rzeczywistośćWracamy zatem do podstawowej tezy, która jest szczególnie znamienna dla niniejszego rozdziału: nic nie jest naprawdę dowiedzione.Z takim wnioskiem mogę się tylko zgodzić.Ja nie wysuwam żadnych twierdzeń ani oskarżeń.Niektóre argumenty budzą mój sprzeciw, nawet przy całej dobrowolnie przyjętej neutralności; przede wszystkim pogląd Carol Greene, że science fiction jest antynauką i bezpośrednią drogą do świata snów.Wydaje mi się, że jest wprost przeciwnie.Pomijając tę opinię, chciałem dostarczyć wyłącznie materiału do dyskusji i naświetlić sprawy z kilku stron.W tym celu trzeba było koniecznie zarżnąć kilka świętych krów i podchwycić nieortodoksyjne argumenty, krótko mówiąc: postawić świat na głowie.Za odpowiedni do tego zamysłu środek uznałem najbardziej prowokacyjne rzeczywistości alternatywne, przedstawiane przez szczególnie zaangażowanych wyznawców spiskowej teorii dziejów.Może udało się osiągnąć pożądany efekt wstrząsu.A tak się wszystko niewinnie zaczęło, od jakichś zakulisowych manipulacji finansowych, które można interpretować na różne sposoby.A teraz co? Przepadł stały grunt pod nogami i wszelka orientacja.Sklecona na próbę rzeczywistość alternatywna wydaje się jeszcze bardziej infernalna niż nasz zdemoralizowany świat.Wypada życzyć sobie, aby to wszystko, co wyżej przytaczaliśmy, było wytworem czystej fantazji.Może tak być -ale nie musi.Nawet jeśli będziemy interpretować każdy szczegół całkowicie odmiennie, to subiektywne wrażenie pozostanie: to nie jest ten przejrzysty świat opisywany w książkach historycznych i słowami polityków, kojarzy się on raczej z budzącymi grozę codziennymi wiadomościami nadawanymi w środkach masowego przekazu.A przecież dotknęliśmy tylko wierzchołka góry lodowej, wystającego z oceanu tego co nieznane.Gdzie są inne góry lodowe?Dlatego wyrażając rzecz w skrócie i jeszcze bardziej prowokacyjnie: ujęcie tego rozdziału, mimo całej jego niezwykłości, może być jeszcze za wąskie, można by niemal powiedzieć, zbyt przyziemne -ponieważ jest tu mowa tylko o działalności człowieka.Są to sprawy sensacyjne, lecz mimo to w gruncie rzeczy zwyczajne.Jeśli uświadomimy sobie pełnię tego co niewytłumaczalne, to nawet ujawnionych spisków światowych nie będzie można uznać za ostatnie odkrycie.Pocieszający aspektWiększa rzeczywistość mogłaby być o wiele bardziej fantastyczna -a zarazem może nie aż tak deprymująca.Odwagi! Za kulisami nie musi koniecznie decydować krótkowzroczny egoizm, tępa brutalność lub inny, dobrze nam znany rodzaj zła.Historia nie musi być nieprzerwanym ciągiem zdarzeń, zaledwie się jeszcze mieszczących w granicach tego, co możliwe, zawsze w najwyższym stopniu negatywnych, których według ludzkiego rozeznania nie można się było spodziewać i lepiej, aby nie nastąpiły.Tu chciałbym -co dość niezwykłe -wysunąć dla odmiany pocieszającą argumentację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]