[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W porządku.Niech pani zostawi mi swój telefon.Zobaczę, co się da zrobić.Mrs.Keitelbein wręczyła mu broszurkę reklamową z nazwiskiem, adresem, numerem telefonu - zapisała je piórem na dole kartki.- To Mrs.Black podała mi pana nazwisko.- Ach, tak! - zawołał i od razu przyszła mu do głowy myśl, że całą tę hecę wymyśliła Junie, chcąc stworzyć sytuację, która byłaby niezłym pretekstem do spotkań.- Sądzę, że w kursie zechce wziąć udział duża liczba osób z sąsiedztwa.- Tak.W każdym razie pozostaje nam żywić tę nadzieję.- Proszę mnie zapisać.Jestem pewny, że znajdę tę godzinkę czy dwie w tygodniu.Podziękowała i skierowała się ku drzwiom.Odprowadził ją do wyjścia.Dobra robota, pomyślał z wdzięcznością o kobiecym sprycie Junie.A teraz obiad.- Czy to ma znaczyć, że zgodziłeś się na tę pracę?- zapytała Margo, gdy usiadł przy stole.- Dlaczego nie? Rozsądne i patriotyczne zajęcie.- Ale przecież po uszy tkwisz w konkursie.- Dwie godziny tygodniowo nic tu nie znaczą.- Niedługo wpadnę w kompleks winy - cierpko odezwała się siostra.- Całymi dniami wyleguję się w domu, podczas gdy ty harujesz jak dziki osioł.I w dodatku stałeś się społecznikiem.Chyba i ja muszę pójść na ten kurs.- O, nie - sprzeciwił się gorąco.Nie byłoby dobrze, gdyby spotkała go z Junie.- Nie zostałaś zaproszona.Nie wypada.- To niesprawiedliwe - Vic stanął w obronie żony.- Czy kobiety nie mają prawa do patriotyzmu?- Ja jestem patriotą - Sammy z trudem mógł mówić z zapchaną buzią.- W Klubie mamy najlepsze działo atomowe.Już wymierzyliśmy w Moskwę.- A co z detektorem? - zainteresował się Ragle.- W porządku.Gotowy.- I coś znalazł?- Jeszcze nic.Ale w najbliższym czasie spodziewamy się czegoś.- Nie zapomnij podzielić się z nami tym odkryciem.- Trzeba tylko zrobić parę poprawek.Gdy Margo odniosła talerze i postawiła deser, Vic zwrócił się do Ragle'a.- Zrobiłeś dzisiaj jakieś postępy?- Odniosę o szóstej.Jak zwykle.- Nie o tym myślę - skrzywił się szwagier.Niewiele zdołał dokonać, gdyż zbyt był zajęty konkursem.- Rozpocząłem zbieranie danych z gazet.Podzieliłem jena kilka kategorii.Dopóki nie opracuję wszystkiego i nie naniosę na listę, niewiele będę ci mógł powiedzieć.Wynotował dwanaście grup tematycznych: polityka, gospodarka, film, sztuka, moda, nauka itd.- Poza tym sporządziłem spis handlarzy samochodów, stosownie do reprezentowanych firm: Chevrolet, Płymouth, DeSoto.Poza jednym, wszyscy są w spisie.- Kim mianowicie?- Dealerem Tuckera.- To dziwne.- Możliwe, że ten kupiec sprzedaje pod własnym nazwiskiem.Norman G.Selkirk, dealer Tuckera.W każdym razie zdaję się na ciebie, żebyś osądził, ile to jest warte.- Skąd wziąłeś to nazwisko? - spytała Margo.- Nie wiem.Zupełnie dowolne.Niemożliwe.Już Freud wykazał, że wszystko ma podświadomą motywację.Namyśl się.Co ci mówi to nazwisko?Ragle pomyślał.- Nic mi nic przychodzi do głowy.Może wyczytałem je w książce telefonicznej.Te przeklęte skojarzenia.Tak samo, jak przy wskazówkach do kolejnej zagadki.Identycznie.Ilekroć się wytęża, aby coś rozsądnego wydobyć z chaosu myśli, zawsze traci kontrolę nad przebiegiem całego procesu.- Już wiem.Tak nazywał się prototyp Robinsona Kruzoe.Alexander Selkirk.- Ooo - zdziwił się Yictor.- Nie wiedziałem, że był na kimś wzorowany.- Owszem - potwierdził.- Ten człowiek istniałnaprawdę.- Dziwię się, w jaki sposób wpadłeś na to - powiedziała Margo.- Człowiek żyjący na odludnej wyspie, sam sobie panem i sługą, sam siebie mający za jedyne towarzystwo, sam sobie wystarczający za świat cały.Jedyny producent i jedyny konsument wytworów pracy własnychrąk.- Zapamiętałem to nazwisko, ponieważ w czasie wojnywiodłem podobne życie.- I masz już jakąś teorię? - niecierpliwił się Vic.- O tym, co nie jest w porządku? - Ragle spojrzał na przysłuchującego się Sammy'ego.- W porządku - szwagier uśmiechnął się porozumiewawczo.- Sammy śledził wszystko uważnie i może zechce nam wyjawić swój pogląd na tę sprawę.- Oczywiście - potwierdził chłopak.- Powiedz nam więc, co tu nie gra? - porozumiewawczo mrugnął do Ragle'a.- Usiłują wywieść nas w pole - postawił diagnozęSammy.- Przecież ja to wczoraj mówiłam - oburzyła się Margo.- Podsłuchiwałeś!- Kto próbuje wyprowadzić nas w pole? domagał się wyjaśnień.- Wróg - z wahaniem odparł Sammy.- Co za wróg? - dopytywał się Ragle.Chłopak pomyślał chwilę.- Wróg, który jest wszędzie wokół nas.Imienia jego nie znam.Ale on nas otacza.Przypuszczam, że to Czerwoni.- A w jaki sposób mogą nas wywieść w pole?- Przecież wycelowali w nas swoje zmyłkowe armaty.Wszyscy wybuchnęli śmiechem.Sammy poczerwieniał i zaczął się bawić pustą kompotierką.- Oczywiście armaty zmyłkowe są atomowe?- Nie wiem, czy są atomowe, czy jakieś inne - odburknął.- Daleko nas wyprzedziłeś w doświadczeniu bojowym- Ragle pogładził go po czuprynie.Po obiedzie Sammy poszedł do swego pokoju.Margo zmywała naczynia, zaś mężczyźni przenieśli się do salonu.Prawie w tej samej chwili zadźwięczał dzwonek.- Chyba ta twoja przyjaciółka, Mrs.Keitelbein, ma jakąś nową sprawę - Vic zwlókł się niechętnie z fotela i poczłapał do wejścia.W progu stał Bili Black.- Hallo - wszedł do hallu, radośnie się uśmiechając.- Mam coś dla was.Rzucił w kierunku Ragle'a dwa podłużne przedmioty.Adresat przesyłki wykazał niezły refleks i po chwili rozpoznał we wrzecionowatych kształtach długopisy niezłej marki.- Jakaś firma z północy przysłała nam te pisaki, ale, niestety, nie możemy ich zatrzymać.Przepisy o łapówkarstwie.Trzeba trzymać formę.Wszystko, co dostajemy, musimy zjeść, wypalić lub wypić w ciągu jednego dnia.Jeśli nie - trzeba się z tym rozstać.- Ale osobom trzecim możecie to przekazać? - Vic oglądał długopisy.- Stokrotne dzięki.Bardzo będą mi przydatne w sklepie.Czy powinniśmy powiedzieć coś Blackowi, zapytywał się Ragle.Usiłował złowić wzrok szwagra.Wydawało mu się, że zobaczył potwierdzające skinienie głowy.- Ma pan troszeczkę czasu?- Chyba tak - odpowiedział Bili.- Chcielibyśmy coś panu pokazać - zaproponował Vic.- Chętnie zobaczę.Vicotr szykował się już, żeby przynieść gazety, lecz Ragle go powstrzymał.- Chwileczkę.Czy słyszał pan o niejakiej Marylin Monroe?Black przybrał osobliwy, skryty wyraz twarzy.- Co takiego?- Tak lub nie.- Oczywiście.- On kłamie - wyrwał się Vic.- Myśli, że to kawał z naszej strony i zastanawia się, z której strony go ugryźć.- Proszę dać poważną odpowiedź - napominał Ragle.- Tu nie chodzi o jakiś dowcip.- Oczywiście, że o niej słyszałem - zaczerwienił się Black.- A kto to?- Ona jest.- Black wychylił się, aby spojrzeć, czy Margo i Sammy przysłuchują się rozmowie.-.ona jest gwiazdą filmową.Z Hollywood.Niech mnie diabli, pomyślał Ragle.- Niech pan poczeka.Vic poszedł do kuchni i wrócił z gazetą.Trzymał ją tak, żeby Black nie mógł dojrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]