[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.148 Dobrze, pojadę.Tu Lusia rozpłakała się.Najzwyczajniej w świecie rozpłakała się.Trzeba być wariatem by zrozumieć kobietę jęczał w duchu Józef.Klęknął przed nią, zaczął całować po rękach, wypytywać i prosić, by się uspokoiła, bywezwała może lekarza, zapewniać, że zrobi sam wszystko, ale to absolutnie wszystko, czegoona zapragnie. Dosyć, dosyć! szlochając, przerwała Lusia zostaw mnie samą.Westchnął, wstał z kolan i przeszedł do gabinetu.Lecz długo jeszcze słyszał płacz żony.Za co ona gniewa się na mnie bił się z myślami za co? Serce własne wyrwałbym dlaniej z piersi, w łeb sobie palnąłbym, a ona tego wszystkiego nie rozumie.Od tego dnia Lusia bardzo się zmieniła.Wprawdzie zrezygnowała z wyjazdu do Jarzębowa, lecz stała się smutna i jakby szorstka.Zaledwie dwa miesiące upłynęły od ich ślubu, a już Józef miał możność stwierdzić nawłasnym przykładzie, że miodowość miesięcy bywa w małżeństwie przerazliwie krótka.Początkowo martwił się tym, pózniej rozpaczał, wreszcie zaczął się tym irytować.Byłjeszcze dość powściągliwy w określaniu usposobienia żony i ograniczał się do nazywaniatego nieuzasadnionymi chimerami.Słowo histeria przyszło mu na myśl dopiero wówczas, gdy Lusia wpadła na nowydziwaczny pomysł.Mianowicie oznajmiła Józefowi, że będą sobie głośno czytali.Przy tymwybierała książki wcale nie według ich wartości literackiej (a wiedział że się na tym znaławybornie!), lecz według apoteozowanych w nich typów, przy czym zawsze byli to jacyśawanturnicy, ludzie mający ćwieka we łbie, uparci, zawzięci, kłócący się ze swymotoczeniem i z całym światem, znajdujący przyjemność w waleniu głową w mur i wwybieraniu najtrudniejszego sposobu życia.Po kilku rozdziałach takiej historii Lusia zaczynała rozpływać się nad bohaterem wzachwytach.Raz czy dwa Józef zauważył z przekąsem, że w wychwalaniu tego rodzajutypów Lusia przejawia swój instynkt antyspołeczny, że występuje jako przeciwniczkaporządku publicznego, że wybujały indywidualizm imponuje jej dlatego, że nie chce ocenićabsurdalności kultu jednostki w prawdziwie ucywilizowanym świecie.Wówczas wywiązywały się dyskusje, w wyniku których Józef przyznawał żonie słuszność,co ją zdawało się jeszcze bardziej oburzać.Toteż pózniej unikał sprzeciwów jak ognia.Rezultatem tego było zupełne zniechęcenie Lusi do lektury i wciąż wyrazniejsze objawyhisterii.Noce, wspólnie spędzane, stały się też coraz rzadsze, i to pomimo posuniętego do szczytunienarzucania się Józefa z amorami.Napełniało go gorzkie uczucie doznanej, a niezasłużonejkrzywdy.Stawał się dla żony coraz delikatniejszy, coraz subtelniejszy, a ona odpłacała munieustannie rosnącym chłodem i bezprzedmiotowymi pretensjami.Wreszcie doszedł do przekonania, że życie dla nich obojga staje się piekłem, i pewnegopopołudnia poszedł do pani Szczerkowskiej, by poważnie z nią o tym pomówić.Pani Szczerkowska przyjęła go w dawnym pokoiku Lusi. Chciałbym zaczął prosić wujenkę o radę.Dlatego przyszedłem sam.Długo sięwahałem, zanim zdecydowałem się na ten krok.Zawsze myślałem, że rzeczy, żenieporozumienia, wynikające między małżeństwem, powinny być załatwiane w domu.Aleteraz doszedłem do przekonania, że nie potrafię dać sobie rady.Nie chcę zwalać winy naLusię, lecz nie widzę również najmniejszego uchybienia z mojej strony.A jednak jesteśmy zesobą nieszczęśliwi.Ponieważ pani Szczerkowska milczała, powtórzył: Jesteśmy nieszczęśliwi, wujenko, Nie wiem, nie rozumiem, pojąć nie umiem dlaczego.Kocham Lusię ponad wszystko i zdawało mi się, że i ona mnie kocha, a przynajmniej kochałaza czasów naszego narzeczeństwa.I coś się w niej zmieniło.Może zbyt mało znam Lusię,149może przyczyny tej zmiany tkwią w czymś innym, dość, że. otarł chustką łzy dość, że.jesteśmy nieszczęśliwi.Wujenka zna duszę Lusi lepiej.Przyszedłem więc prosić o radę. Panie Józku powiedziała spokojnie pani Szczerkowska wiem, że jesteścienieszczęśliwi. Ach, więc i Lusia już to wujence mówiła? Nie, panie Józku, Lusia jest zbyt ambitna, by się miała przyznać do błędu, którypopełniła, zostając pańską żoną.Józef poczerwieniał. Wujenka znajduje, że popełniła błąd? Nie, mój drogi, ja tego nie powiedziałam.Lusia popełniła błąd nie w tym, że za panawyszła, lecz w tym, że wychodząc za pana nie wiedziała, iż jest pan człowiekiem o,powiedzmy, miękkim charakterze. Nie wiedziałem, że Lusia może mnie bodaj przez chwilę oceniać inaczej.Zawsze byłemsobą.A w ogóle pierwszy raz słyszę, by jakakolwiek kobieta wolała mieć męża egoistycznegobrutala, despotę, impetyka, może jeszcze takiego co by ją bił! Owszem uśmiechnęła się pani Szczerkowska zapewniam pana, mój drogi, że i takichkobiet jest sporo.Ale Lusia też do nich nie należy.O ile ją znam, sądzę, że największym jejpragnieniem było mieć męża z charakterem. To znaczy, że ja jestem człowiekiem bez charakteru? No, wie wujenka, ale to jest poprostu zabawne.Ja bez charakteru? Ja, który prowadzę dużą i, dzięki Bogu, dobrzeprosperującą firmę, który jestem prezesem takiej instytucji jak Liga PatriotyzmuGospodarczego, który, nie chwaląc się, cieszy się powszechnym szacunkiem i uznaniem, jamam być człowiekiem bez charakteru?Pani Szczerkowska wzięła go za rękę. Niech się pan uspokoi, panie Józku.Jeżeli pan przyszedł do mnie, żeby usłyszeć, cosądzę o przyczynach nieporozumienia, jakie tkwią między wami, to niechże pan nie posądzamnie o zamiar potępiania pana.Wszystko to, co pan powiedział, jest słuszne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]