[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeżeli wydał taki rozkaz, to przecież może zabić co najwyżej kilkoro.Nigdy wszystkich.A wtedy nie wiem, co oni zrobią.Sądząc po minie Brona posiadał on pewne wyobrażenie o prawdopodobnym działaniu niedobitków mutantów i wyobrażenie to wyraźnie mu nie odpowiadało.Trzeba czekać zdecydował.Hildor spojrzał na Sonorova, który prawie niedostrzegalnie pokręcił głową.Mutanci musieli udowodnić, że nie można ich zabić.Dopiero potem Bron może się zdecydować na udzielenie im pełnego poparcia.Po kilku sekundach na konsoli Brona pojawił się sygnał alarmu na Kosmoporcie.Mutanci znaleźli jednak swój sposób wyjścia z impasu, a przy okazji pogrążyli zupełnie Brona w oczach Borisova.* * *Ewa Bonov opierała głowę na ramieniu Franka Kroma, inżyniera z pobliskiej Bazy Floty, który od ponad czterech miesięcy uchodził w oczach tego małego miasteczka w Brazylii za jej kochanka.Dom Ewy znajdował się w samym centrum tego, co zostało z dumnego ongiś dorzecza Amazonki, a jego osiem pokoi było dziełem znanego przed stu pięćdziesięciu laty architekta, który wybudował go specjalnie dla niej.Miał nadzieję, że powstrzymają tym sposobem od dalszych lotów pozaukładowych.Świadkowie twierdzili, że po jej odlocie z Ziemi nigdy nie chciał uwierzyć, że ją ostatecznie utracił.Dom czekał na nią" osiemdziesiąt lat i nie stracił niczego ze swego uroku.Kiedy przed ośmiu laty ponownie wróciła na Ziemię z drugiego lotu historia tej miłości poszła zupełnie w zapomnienie.Dom natomiast był uważany wciąż za piękny.Jego zaletę stanowił fakt zupełnego odizolowania od reszty budowli tego małego miasteczka, autentyczną dżunglą tropikalną.Najbliższy sąsiad znajdował się o kilometr drogi rzeką.Baza" Floty leżała przeszło piętnaście kilometrów stąd i została wybudowana zaledwie przed czterdziestu laty.Ewie nie przeszkadzała ona zupełnie.Dawała natomiast jakieś trudne do logicznego wytłumaczenia poczucie pewności.Ewa wpatrywała się w gwiazdy widoczne przez przezroczysty plastyk sufitu sypialni.Sufit ten stanowił jedyne udoskonalenie jakie poczyniła w konstrukcji domu.Gwiazdy tej nocy migotały szczególnie hipnotycznie, jakby mówiły: chodź do nas; wtop się w nas; wtedy wszystko zobaczysz z właściwej perspektywy.Frank głaskał ją po szyi lekko naciskając kręgi kręgosłupa.Bardzo to lubiła.Był miłym chłopcem i Ewa czuła żal, że będzie musiała się z nim rozstać.Może mogłaby go pokochać, urodzić mu dzieci i założyć rodzinę.Niepisana zasada mutantów mówiła jednak wyraźnie: żadnych związków z normalnymi ludźmi; wcześniej czy później zdradzą cię z zazdrości.- Wykąpiemy się? - zapytał Frank, nie przerywając pieszczoty.- Mmm - pokręciła przecząco głową.- Przytul mnie mocno.Potem znowu leżeli.Tym razem wtuleni w siebie, nadsłuchując bicia własnych serc i wdychając swój zapach.Ewa czuła podniecenie swojego partnera.Tej nocy nie odczuwała żadnej satysfakcji z tego faktu.Głowę miała zaprzątniętą toczącą się o tysiące kilometrów stąd rozgrywką.Wierzyła, że ich plan musi się udać, ale w głębi duszy bała się, że cena tego sukcesu będzie wielka.Miała najbardziej wśród mutantów rozwiniętą intuicję.Przeczuwała coś, co wisiało od dawna w powietrzu, a co było równie trudne do zdefiniowania jak jej intuicja.Rzadko się myliła.Jej partner trzymał ją w swoich ramionach i czuła się przy nim bezpieczna i całkowicie niezależna od świata.Wiedziała jednak, że są to tylko pozory.W rzeczywistości było zupełnie na odwrót.- Zostaniesz do jutra? - zapytała, nie podnosząc głowy z jego piersi.- Jeśli chcesz.Nie będziemy wychodzili nawet na taras.Chcę cię mieć cały czas przy sobie.- Chyba, żebyśmy chcieli się wykąpać.Chyba, żebyśmy chcieli się wykąpać - powtórzyła, zrezygnowanym tonem.- A ty na pewno będziesz chciał się wykąpać.W tym momencie usłyszała sygnał alarmowy w videoekranie i zaraz potem głos Kira:-.Atak fizyczny czterech do pięciu osób.Prawie natychmiast zerwała się na równe nogi i skoczyła w kierunku pistoletu.Prawdopodobnie zaraz po usłyszeniu tego komunikatu.Drugą ręką zgarnęła komunikator i nałożyła go na prawą rękę.Lub w jego trakcie.Uciekać.Nie wdawać się w walkę.Sprawdź ogród - szepnęła do Franka, który dopiero teraz schronił się pod ścianę.Nie miał przy sobie broni.Atak musiał nadejść od strony rzeki.Wątpiła, żeby napastnikom chciało się przedzierać przez dżunglę.Tym bardziej, że sądząc po komunikacie Kira zostali oni zmuszeni do przyspieszenia swojego planu.Powtarzam: wszystkich.Ewa dopiero teraz poczuła drgania komunikatora naręcznego.Ktoś ogłosił alarm dla Floty.To nie było takie ważne.Odległość przystani od jej domu wynosiła około sześćdziesięciu metrów.Gdyby odważyła się przejść do gabinetu, to mogła stamtąd włączyć podgląd telewizyjny przystani.Z drugiej strony droga w dżunglę i tak stanowiła ich jedyną szansę ucieczki.W 'tym celu musi się ubrać.Postanowiła więc stracić cenne sekundy na założenie kombinezonu.- Ubieraj się.Skaczemy w dżunglę.Frank był zbyt inteligentny, żeby zadawać pytania.Założenie kombinezonów i dotarcie do drzwi prowadzących na taras zajęło im prawie trzydzieści sekund.Musieli przeskoczyć przez taras, przez sto metrów ogrodu i płot wysokości dwóch metrów.- Biegiem - szepnęła i skoczyła w ciemność.Przebiegli do połowy ogrodu kiedy wyczuła telepatycznie obecność dwóch ludzi.Zaraz potem runęła na ziemię i potoczyła się w prawo w stronę najbliższych krzaków.Słyszała, że Frank robi to samo.Nie była pewna, czy do toczył się blisko niej, a bała się zdradzić swoją obecność.Nadszedł czas na złamanie zasad.- Gdzie jesteś? - zapytała telepatycznie.- Pomyśl.Nic nie mów.Mają czujniki.Przez chwilę nic nie słyszała.Wreszcie odnalazła myśli Franka, leżącego jakieś dziesięć metrów za nią.- Podczerwień! - odebrała.- Za ciepło.Nawet drzewa są jeszcze ciepłe.Zamazują obraz.- Mają deflektory.Musimy biec dalej.Dlaczego się zatrzymałaś?- Dwóch z nich jest gdzieś tuż koło nas.Mogą nie mieć aparatury.Kir zdążył nadać ostrzeżenie i musieli działać natychmiast.- Gdzie są? Odbierasz ich?Przeklęła w duchu własną głupotę i panikę.Z tego wszystkiego zupełnie zapomniała ich zlokalizować.Uświadomiła sobie, że Frank, który drżał ze strachu w ciemnościach gdzieś za nią, najprawdopodobniej uratował jej życie.Szybko zaczęła naprawiać swój błąd.Tym razem nie próbowała być delikatna.Zaczęła z pełną mocą, jaką tylko potrafiła wykrzesać, badać telepatycznie otaczające ją zarośla.Wiedziała, że może ich zlokalizować jedynie w promieniu stu metrów.Dalej jej możliwości nie sięgały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]