[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo że Max był czarujący, jego wojownicza postawa zdenerwowała ją.- W przeciwnym razie.- W gruncie rzeczy chodzi mi przede wszystkim o proces, jaki toczył się przeciw niemu kilka lat temu - stwierdził Max.- Pamiętasz tę sprawę?Jako jeden z całej armii fachowców, którzy starali się wów­czas powstrzymać falę nieprzychylnych publikacji wywołaną przez proces, Kirsten pamiętała wszystko aż nazbyt dobrze.Ponieważ nowy system operacyjny Caine'a ustępował wtedy popularnością jedynie Windows Microsoftu, który zresztą szybko doganiał w rankingach, producenci oprogramowania - jeszcze przed rzuceniem na rynek - dostarczali Monolith Tech­nologies swoje nowe produkty, by sprawdzić ich kompatybil­ność ze sprzedawanym przez firmę systemem.Dla obu stron był to korzystny, wręcz zbawienny układ, gdyż system opera­cyjny byłby bezużyteczny bez programów pracujących w jego środowisku graficznym, a programy z kolei byłyby bezwarto­ściowe, gdyby nie współpracowały przynajmniej z jednym z trzech standardowych systemów operacyjnych.Problemy pojawiły się, gdy Monolith zaczął obwarowywać patentami i wypuszczać na rynek oprogramowanie - zdaniem dostawców współpracujących z firmą - niemal identyczne z tym, które otrzymywał od nich do oceny.Dostawcy oskarżyli zatem Caine'a o to, że jego specjaliści kradną ich własność intelektualną, dokonując mało znaczących przeróbek interfej­sów graficznych i architektury użytkowej a następnie sprze­dając ją w opakowaniach handlowych oznaczonych logo Monolith Technologies.Istotnie, Monolith rzucił się zachłannie na ich produkty i sprzedał je jako własne.Kirsten odstawiła kieliszek wina i pochyliła się nad stoli­kiem w stronę Maxa.Jej ramiona niemal dotykały blatu.- Wiesz więc zapewne, że sprawa została wycofana z sądu -powiedziała.- W zamian za olbrzymią kwotę, którą Caine zapłacił za odstąpienie od dochodzenia roszczeń.- To nie to samo, co przyznanie się do winy.Kiedy jest się osobą publiczną, warto czasami wiele poświęcić, by kłopotliwa sprawa zniknęła ze sceny.Zwłaszcza gdy do wyboru jest tylko jej przeciąganie lub pojawienie się niewyobrażalnych kłopotów.Blackburn rozłożył ręce.- Caine'owi można postawić jeszcze wiele innych zarzutów.Na przykład rażącą pogardę wobec konwencji antyłapówkowej OECD.- To tylko twoje słowa, Max.To międzynarodowa konwen­cja, a nie formalny traktat.A to oznacza, że nie ma mocy praw­nej.Trudno uznać za przestępstwo lub grzech to, że Marcus wykorzystuje brak charakteru sygnatariuszy konwencji.szczególnie Francuzów i Niemców, którzy jeszcze w ubiegłym roku udzielali ulg podatkowych kompaniom zamieniającym zobowiązania finansowe na zagraniczne kontrakty.- Kirsten umilkła na chwilę i wzięła głęboki oddech.- Na miłość boską, Max, nie zamierzam siedzieć tutaj i bronić wszystkich decyzji ekonomicznych mojego szefa.Ani też ręczyć, że jest porząd­nym człowiekiem.Chcę ci tylko powiedzieć, że Caine to pierw­szy facet, który założył w pełni interaktywną sieć telewizji kablowej, mającą oddziały na czterech kontynentach.Już samo to czyni go w moich oczach geniuszem biznesu.Jeśli je­go metody są czasami bezwzględne, to trudno.Dla mnie liczy się to, że Caine działa legalnie.- A przynajmniej nigdy mu nie udowodniono, że złamał prawo.-.i że bardzo, bardzo dobrze płaci swoim pracownikom - kontynuowała, nie zważając na jego wtręt.- Powiedziałbym, że w tym wyświechtanym frazesie, który mówi, iż pieniądze to nie wszystko, tkwi ziarno prawdy, ale już samo to stwierdzenie mogłoby być frazesem.- Blackburn uśmiechnął się lekko.- Mam rację?Kobieta popatrzyła na niego z dziwną mieszaniną osłupie­nia i rozbawienia.- Powiedz mi, Max, czy pracujesz dla UpLink za darmo? Czy wędrujesz po świecie, naprawiając usterki, niczym błęd­ny rycerz w świętej krucjacie Rogera Gordiana, zmierzającej do połączenia całej ludzkości telefonami komórkowymi i bez­przewodowymi faksami? - spytała.Gdyby nie jego jasne, szczere spojrzenie, kolejne słowa męż­czyzny zdziwiłyby Kirsten.Zaraz natomiast pożałowała swo­jego sarkazmu.- Roger Gordian to wielki człowiek i gotów byłbym oddać życie, żeby go ochronić - powiedział z prostotą.Cholera jasna!Teraz, wracając myślami do owego wieczoru, przypomniała sobie, jak ogromnie zaskoczyły ją wówczas słowa Maxa.W ja­kiś niewytłumaczalny sposób ich niewiarygodna siła i szcze­rość przełamały jej ostatnie bariery.Sprawiły, że uczucia do niego - uczucia, które, jak wierzyła lub raczej chciała wierzyć, tworzyło w ogromnej większości pożądanie - zaczęły się bły­skawicznie przekształcać w prawdziwą romantyczną miłość.Dla Kirsten były to zupełnie nowe, wstrząsające doznania i nie wiedziała, jak się zachować.Głos od drzwi gwałtownie wyrwał ją z zamyślenia.- Ach! Przepraszam, panno Chu.Myślałam, że wszyscy po­szli już do domów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •