[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie skończył, chociaż tylko prowizorycznie.Mógł uruchomić normalny obieg.A kiedy popłynęła krew, wiele części przyszytej skóry wróciło do życia.Inne pozostały martwe.Alvin obmywał je krwią, ograniczał, rozbijał na składniki i elementy tak małe, że nie mógł ich już rozpoznać.Za to żywe części rozpoznawały je bez trudu, przechwytywały i zmuszały do pracy.Gdziekolwiek przeszedł Alvin, tam rosło żywe ciało.Wreszcie był tak zmęczony ciężką pracą i myśleniem o małych rzeczach, że zasnął wbrew własnej woli.- Nie chcę go budzić.- Musisz go ruszyć, żeby zmienić bandaż.- No, dobrze.Och, Alvinie, ostrożnie.Nie, ja to zrobię.- Przecież robiłem już takie rzeczy.- Ale przy krowach, Alvinie, nie przy małych chłopcach.Alvin Junior poczuł ucisk na nodze.Coś ciągnęło za skórę.Nie bolało już tak jak wczoraj.Był za bardzo zmęczony, żeby otworzyć oczy.Albo choćby zamruczeć, dając znak, że już nie śpi i słyszy, co mówią.- Wielkie nieba, Faith, musiał strasznie krwawić.- Mamo, Mary powiedziała, że mam.- Cicho bądź i uciekaj stąd, Cally! Nie widzisz, że mama martwi się o.- Nie krzycz na niego, Alvinie.Ma dopiero siedem lat.- Siedem lat wystarczy, żeby siedział cicho i nie przeszkadzał dorosłym, kiedy.popatrz tylko.- Nie do wiary!- Myślałem, że ropa będzie płynąć jak mleko z krowiego wymienia.- Zupełnie czysto.- I skóra odrasta.Zobacz.Twoje szwy chyba złapały.- Nie liczyłam, że skóra zostanie żywa.- Nawet nie widać kości.- Pan nas pobłogosławił.Modliłam się całą noc, Alvinie, i spójrz tylko, czego Bóg dokonał.- Powinnaś modlić się bardziej gorąco, żeby wyleczyć go do końca.Chłopak jest mi potrzebny w gospodarstwie.- Nie bluźnij w mojej obecności, Alvinie Millerze.- Kolki dostaję kiedy pomyślę, że Bóg zawsze się wśliźnie, by przypisać sobie zasługę.Może na Alvinie rany po prostu szybko się goją.Pomyślałaś o tym?- Popatrz, te twoje herezje go zbudziły.- Sprawdź, czy nie chce się napić.- Dostanie pić, chce czy nie.Alvinowi bardzo chciało się pić.Wyschło mu całe ciało, nie tylko usta.Musiał odzyskać to, co utracił we krwi.Przełknął jak najwięcej z przytkniętego do warg blaszanego kubka.Dużo pociekło mu na twarz i szyję, ale ledwie to zauważył.Liczyła się tylko woda, która spłynęła do żołądka.Chciał sprawdzić, co się dzieje w ranie.Ale powrót był za trudny.Nie mógł się skoncentrować.Zrezygnował, zanim dotarł do połowy drogi.Przebudził się znowu.Pomyślał, że znów jest noc albo ktoś zaciągnął zasłony.Nie mógł sprawdzić, ponieważ wysiłek otwarcia oczu okazał się zbyt duży.Powrócił ostry ból i coś może jeszcze gorszego: noga tak łaskotała, że z trudem hamował odruch drapania.Po chwili jednak znowu odnalazł ranę i znowu pomógł narastać warstwom ciała.Usypiając, pozostawił cienką, kompletną skórę.Pod spodem ciało nadal odnawiało poszarpane mięśnie i zrastały się kości.Ale nie będzie już strat krwi, nie będzie otwartej rany, która może spowodować zakażenie.- Popatrzcie, Bajarzu.Widzieliście kiedyś coś podobnego?- Skóra jak u niemowlęcia.- Może zwariowałem, ale gdyby nie łupki, to chyba nie trzeba by obwiązywać tej nogi.- Ani śladu rany.Macie rację, bandaż nie jest już potrzebny.- Może żona miała rację.Może Bóg spojrzał na nas łaskawie i sprawił cud.- Trudno przesądzać.Kiedy chłopak się zbudzi, może będzie mógł coś o tym opowiedzieć.- Nie ma mowy.Przez cały czas nawet nie otworzył oczu.- Jedno jest pewne, panie Miller.On już nie umrze.To więcej, niż można było wczoraj oczekiwać.- Miałem już składać mu skrzynię do grobu.Tak było.Nie miałem nadziei.Spójrzcie tylko, jak zdrowo wygląda.Chcę wiedzieć, co go chroni.Albo kto.- Cokolwiek by to było, panie Miller, chłopiec jest silniejszy.Warto o tym pomyśleć.Jego opiekun rozbił kamień, ale Al Junior złożył go z powrotem i ten opiekun nic nie mógł na to poradzić.- Sądzicie, że wiedział, co robi?- Musi mieć jakieś pojęcie o swojej mocy.Wiedział, co może zrobić z kamieniem.- Powiem wam szczerze, że nigdy nie słyszałem o takim talencie.Opowiedziałem Faith, jak to było z kamieniem, jak obciągnął go nie dotykając nawet dłutem tylnej strony.A ona zaczęła czytać z Księgi Daniela i krzyczeć o spełnieniu proroctwa.Chciała tu przybiec i uprzedzić chłopaka o glinianych stopach.Czy to już nie przesada? Religia doprowadza je do obłędu.Jeszcze nie spotkałem kobiety, która nie byłaby obłąkana religią.Otworzyły się drzwi.- Wynoś się stąd! Taki jesteś tępy, Cally, że muszę ci powtarzać dwadzieścia razy? Gdzie jego matka? Nie potrafi dopilnować siedmioletniego chłopca, żeby nie właził.- Nie złoście się na niego, Miller.Zresztą i tak już poszedł.- Nie wiem, co się z nim dzieje.Jak tylko Al Junior zachorował, gdziekolwiek spojrzę, widzę Cally'ego.Jak grabarza, który liczy na zarobek.- Może to dla niego niezwykłe.Że Alvin jest ranny.- Przecież tyle razy Alvin był o włos od śmierci.- Ale nigdy nic mu się nie stało.Cisza.- Bajarzu.- Tak, panie Miller?- Byliście nam przyjacielem, często wbrew nam samym.Ale myślę, że ciągle jesteście wędrowcem.- Jestem, panie Miller.- Nie mówię po to, żeby was popędzać.Ale gdybyście mieli wkrótce wyruszyć i gdybyście szli mniej więcej na wschód, czy moglibyście zabrać list?- Z przyjemnością.Bez opłaty od nadawcy ani adresata.- To bardzo uprzejme z waszej strony.Myślałem o tym, co mi poradziliście.O tym, że chłopca trzeba odesłać dalej od niebezpieczeństwa.I zastanawiałem się, czy są gdzieś w świecie ludzie, którym mógłbym powierzyć dziecko.W Nowej Anglii nie zostawiliśmy żadnych krewnych, o których warto wspominać.Zresztą nie chciałbym, żeby chłopak został purytaninem żyjącym na krawędzi Piekła.- Z radością tego słucham, panie Miller, bo też nie marzę o powrocie do Nowej Anglii.- Gdybyście ruszyli szlakiem, którym przybyliśmy jadąc na zachód, prędzej czy później trafilibyście w pewne miejsce nad rzeką Hatrack, jakieś trzydzieści mil na północ od Hio, trochę poniżej Fortu Dekane.Stoi tam zajazd, w każdym razie stał, a na tyłach jest cmentarz i kamień z napisem "Vigor zginął, by ratować brata".- Chcecie, żebym zabrał chłopca?- Nie, nie.Teraz, kiedy spadł śnieg, nigdzie go nie puszczę.Woda.- Rozumiem.- Żyje tam kowal.Pomyślałem, że może szuka terminatora.Alvin jest młody, ale silny jak na swój wiek.Chyba przydałby się w kuźni.- Do terminu?- Przecież nie oddam go w niewolę, prawda? A nie mam pieniędzy na szkoły.- Wezmę list.Ale mam nadzieję, że pozwolicie mi zostać, aż się obudzi.Chciałem się pożegnać.- Nie miałem zamiaru wysyłać was dziś w nocy.Ani jutro.Śnieg leży tak głęboko, że mógłby podusić króliki.- Nie byłem pewien, czy zauważyliście, jaka jest pogoda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]