[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego powiedziałem ci, że zgodziłbym się tu z tobą zostać, gdybyś tego chciała.Naprawdę tak jest.Obiema rękami trzymał ją za ramiona i patrzył jej prosto w oczy z wyrazem determinacji.Chciał być pewien, że go zrozumiała.Widziała jego zdecydowanie, jego miłość, ale teraz zaczęła się zastanawiać, czy powinni byli odchodzić.- A jeśli twoi ludzie nas nie zechcą, to dokąd pójdziemy? Uśmiechnął się.- Jeśli będziemy musieli, znajdziemy inne miejsce, ale nie myślę, by to było potrzebne.Powiedziałem ci, że Zelandoni nie różnią się tak bardzo od Mamutoi.Pokochają cię, tak jak ja cię kocham.Zupełnie się tym więcej nie martwię.Nie jestem pewien, dlaczego w ogóle miałem wątpliwości.Ayla uśmiechnęła się do niego, zadowolona z jego pewności, że zostanie zaakceptowana.Pragnęła tylko, by ta pewność udzieliła się i jej.Mógł już zapomnieć, a może nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak silne i trwałe wrażenie wywarła na niej jego pierwsza reakcja, kiedy dowiedział się o jej dziecku i o jej pochodzeniu.Odskoczył od niej i patrzył na nią z obrzydzeniem, jakiego nigdy nie będzie w stanie zapomnieć.Patrzył na nią, jakby była brudną, ohydną hieną.Poszli dalej, ale Ayla nie przestawała myśleć o tym, co czeka ją na końcu wędrówki.To prawda, ludzie potrafią się zmienić.Jondalar zmienił się całkowicie.Wiedziała, że nie zostało w nim nic z tego poczucia odrazy, ale co z ludźmi, od których się tego nauczył? Jeśli jego reakcja była tak natychmiastowa i silna, tego właśnie musieli go nauczyć ludzie, wśród których wyrósł.Dlaczego mieliby zareagować na nią inaczej, niż on to zrobił? Bardzo chciała być z Jondalarem i była bardzo szczęśliwa, że chce ją zabrać ze sobą do domu, ale niezbyt cieszyła ją perspektywa spotkania Zelandoni.ROZDZIAŁ 4Jechali dalej, trzymając się blisko rzeki.Jondalar był niemal pewien, że rzeka skręca na wschód, ale obawiał się, iż to mogło być tylko jedno z szerokich zakoli tego krętego szlaku wodnego.Jeśli rzeka istotnie zmieniała kierunek, to właśnie tu powinni ją porzucić - rezygnując z poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało podążanie wzdłuż jasno wytyczonej trasy - i pójść na przełaj, ale chciał wiedzieć na pewno, że są we właściwym miejscu.Minęli wiele miejsc, gdzie mogliby zatrzymać się na noc, ale Jondalar szukał obozowiska, które polecił mu Talut, i często sprawdzał mapę.Szukał opisanego miejsca, żeby określić, gdzie są.Miejsce było często używane i miał nadzieję, że się nie myli, sądząc, że to już niedaleko, ale mapa wskazywała tylko ogólnie kierunek, a punkty orientacyjne były w najlepszym wypadku niewyraźne.Talut wyjaśniał mu, jak iść, i - ilustrując swoje słowa - pospiesznie skrobał rylcem na płacie kości słoniowej.Nie była to mapa z dokładnym opisem trasy.Kiedy skarpa zaczęła się wznosić, pozostali na wysokiej płaszczyźnie ze względu na lepszą widoczność, mimo że odsuwało ich to trochę od rzeki.Poniżej, niedaleko płynącej wody, wysychało rozlewiskowe jeziorko i zamieniało się w bagno.Rozpoczęło swoją egzystencję jako wygięty meander rzeki, która przesuwała się tam i z powrotem, jak to dzieje się z wodą płynącą przez płaską okolicę.W pewnym momencie meander zamknął się, napełnił wodą i utworzył małe jeziorko, odcięte od rzeki po kolejnej zmianie jej biegu.Bez żadnego nowego źródła wody jeziorko zaczęło wysychać.Odgrodzona łacha była teraz mokrą łąką, na której pieniły się bagienne trzciny, pałki wodne i inne błotne rośliny.Z czasem zielone błotnisko stanie się trawiastą łąką, bogatszą niż inne dzięki przejściu przez to stadium nawilgotnienia.Na widok łosia, który wynurzył się spośród drzew i podszedł do wody, Jondalar odruchowo sięgnął po oszczep, ale wielki płowy zwierz był poza zasięgiem jego rzutu, nawet za pomocą miotacza oszczepów.Ayla patrzyła na wchodzące w moczary niezgrabne zwierzę z obwisłym pyskiem i dużymi, łopatowymi rosochami, jeszcze nadal pokrytymi delikatną skórą - scypułem.Łoś podnosił wysoko swoje długie nogi, klapiąc szerokimi kopytami, które chroniły go przed zapadnięciem się w błotniste dno, i szedł, aż woda sięgnęła mu do boków.Zanurzył wtedy łeb i wyciągnął pysk pełen ociekającej wodą rzęsy i wodnego rdestu.Wodne ptactwo, gnieżdżące się w trzcinach nieopodal, całkowicie go ignorowało.Po drugiej stronie bagniska dobrze wydrenowane zbocza z wąwozami i wciętymi brzegami dawały osłonięte od wiatru schronienie komosie białej, pokrzywom i kobiercom gwiazdnicy o włochatych liściach i białych kwiatach.Ayla odwiązała z głowy procę i wyjęła z woreczka kilka okrągłych kamieni.W najdalszym krańcu jej doliny było podobne miejsce, na którym często widziała wyjątkowo duże popielice.Jedna czy dwie wystarczyłyby na posiłek.Poszarpany teren, przylegający do rozległych łanów traw, był ich ulubionym środowiskiem.Pożywne nasiona pobliskich łąk, ukryte w bezpiecznych schowkach na czas snu zimowego, pomagały im przetrwać wiosenny sezon rozmnażania, tak by młode rodziły się w porze, gdy jest pod dostatkiem świeżej roślinności.Bogata w proteiny ruń była niezbędna, by młode mogły osiągnąć dojrzałość przed zimą.Ale żadna popielica nie uznała za stosowne pokazać się przejeżdżającym ludziom, a Wilk wydawał się niezdolny czy niechętny, żeby je wypłoszyć.Jechali dalej na południe, gdzie wielka granitowa płyta - poniżej szerokiej równiny, ciągnącej się daleko na wschód - zaczęła zakrzywiać się w falujące wzgórza.Kiedyś, w zamierzchłych wiekach, kraj, przez który przejeżdżali, był górskim łańcuchem, który zwietrzał i skruszył się.Pozostały uparte kamienne tarcze, które przeciwstawiały się niezmiernym parciom fałdującym grunt w nowe góry oraz gwałtownym siłom wewnętrznym, mogącym wstrząsnąć i rozłupać mniej stabilną ziemię.Nowsze skały formowały się na starodawnym masywie, ale pozostałości pierwotnych gór nadal przebijały się przez osadową skorupę.W czasach, kiedy włochate mamuty pasły się na stepach, trawy i zioła, jak również zwierzęta tej pradawnej krainy znakomicie się tam czuły.Nie dość, że była ich wielka obfitość, ale także zdumiewająca różnorodność i niezwykłe zestawy.Inaczej niż późniejsze tereny trawiaste te stepy nie były podzielone na szerokie pasma flory ograniczonego rodzaju, określanego temperaturą i klimatem.Występujące tam rośliny tworzyły złożoną mozaikę wszelakich traw, ziół i krzewów.Dobrze nawodniona dolina, wysoko położona łąka, szczyt wzgórza czy też nieznaczne zagłębienie terenu - każde zapraszało swoją własną społeczność życia roślinnego, która rosła w pobliżu kompleksów niespokrewnionej roślinności.Na południowym zboczu napotykać było można rośliny wymagające ciepłego klimatu, zdumiewająco odmienne od zaadaptowanej do zimna, arktycznej roślinności północnego zbocza tego samego pagórka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •