[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoznaÅ‚em jÄ….Na turnieju w ZiÄ™bi-cach gapiÅ‚eÅ› siÄ™ na niÄ… jak cielÄ™, pózniej to ona nas ostrzegÅ‚a, że na Stolzu bÄ™dÄ…na ciebie dybać.ZakÅ‚adam, że masz u niej wiÄ™cej dÅ‚ugów wdziÄ™cznoÅ›ci.Czy jużci ktoÅ› prorokowaÅ‚, że zgubiÄ… ciÄ™ kobiety? Czy też ja bÄ™dÄ™ pierwszy? Szarleju. Nie trudz siÄ™  przerwaÅ‚ demeryt. Rozumiem.DÅ‚ug wdziÄ™cznoÅ›ci plusafekt wielki, ergo znowu przyjdzie nadstawić karku, a WÄ™gry wciąż dalej i dalej.Trudna rada.ProszÄ™ ciÄ™ tylko o jedno: pomyÅ›l, zanim zaczniesz czynić.Możeszmi to obiecać? Szarleju.Ja. WiedziaÅ‚em.Uważaj, milcz.PatrzÄ… na nas.I poganiaj konia, poganiaj! BociÄ™ nurt uniesie!* * *Pod wieczór dotarli do podnóża Reichensteinu, Gór ZÅ‚otostockich, północ-no-zachodniego kraÅ„ca granicznych pasm Rychlebów i Jesionika.W leżącej nadpÅ‚ynÄ…cÄ… z gór rzeczkÄ… BystrÄ… osadzie zamierzali popasać i posilić siÄ™, jednak tam-tejsi chÅ‚opi okazali siÄ™ niegoÅ›cinni  nie dali siÄ™ ograbić.Zza broniÄ…cego wjazduzasieku w stronÄ™ raubritterów sypnęły siÄ™ strzaÅ‚y, a zaciÄ™te oblicza uzbrojonychw widÅ‚y i oksze kmieciów nie zachÄ™caÅ‚y do wymuszania goÅ›cinnoÅ›ci.Kto wie,314 do czego doszÅ‚oby w zwykÅ‚ej sytuacji, teraz jednak szwank i zmÄ™czenie zrobiÅ‚yswoje.Pierwszy obróciÅ‚ konia Tassilo de Tresckow, za nim pospieszyÅ‚ zapalczywyzwykle Rymbaba, zawróciÅ‚, nawet nie rzuciwszy w stronÄ™ wsi sÅ‚owem brzydkim,Notker von Weyrach. Chamy przeklÄ™te  dogoniÅ‚ ich Buko Krossig. Trzeba, jak czyniÅ‚ mójociec, przynajmniej raz na pięć lat burzyć im te budy, palić im to wszystko do goÅ‚ejziemi.Inaczej bieszÄ… siÄ™.Dostatek w gÅ‚owach im przewraca.W pychÄ™ wbija.ChmurzyÅ‚o siÄ™.Od wsi niosÅ‚o dymem.SzczekaÅ‚y psy.* * * Przed nami Czarny Las  ostrzegÅ‚ od czoÅ‚a Buko. Trzymać siÄ™ w kupie!Z tyÅ‚u nie zostawać! Na konie baczyć!Ostrzeżenie zostaÅ‚o potraktowane poważnie.Bo też i Czarny Las, gÄ™sty, mokryi zamglony kompleks buków, cisów, olch i grabów, bardzo poważnie siÄ™ prezento-waÅ‚.Tak poważnie, że aż ciarki chodziÅ‚y po plecach.CzuÅ‚o siÄ™ od razu drzemiÄ…cegdzieÅ› tam w gÄ…szczu zÅ‚o.Konie chrapaÅ‚y, rzucaÅ‚y Å‚bami.I jakoÅ› nie wzbudziÅ‚ sensacji zbielaÅ‚y szkielet leżący przy samym skraju drogi.Samson Miodek mruczaÅ‚ cicho.Nel mezzo del cammin di nostra vitami ritrovai per una selva oscura25ché la diritta via era smarrita. Chodzi za mnÄ…  wyjaÅ›niÅ‚, widzÄ…c spojrzenie Reynevana  ten Dante. I wyjÄ…tkowo pasuje  wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™ Szarlej. Milutki lasek, szkodagadać.Samemu tÄ™dy jechać.Po ciemku. Odradzam  rzekÅ‚, podjeżdżajÄ…c, Huon von Sagar. Stanowczo odra-dzam.* * *Jechali w góry, pod coraz to wiÄ™kszÄ… stromiznÄ™.SkoÅ„czyÅ‚ siÄ™ Czarny Las,skoÅ„czyÅ‚y bukowiny, pod kopytami zazgrzytaÅ‚ wapieÅ„ i gnejs, zastukaÅ‚ bazalt.Nazboczach jarów wyrosÅ‚y skaÅ‚ki o fantastycznych ksztaÅ‚tach.ZapadaÅ‚ zmierzch,ciemniaÅ‚o szybko, a to przez chmury, kolejnÄ… czarnÄ… falÄ… nadciÄ…gajÄ…ce od północy.315 Na wyrazny rozkaz Buka Hubercik przejÄ…Å‚ NikolettÄ™ od Samsona.Nadto Bu-ko, jadÄ…cy dotychczas na czele, zdaÅ‚ prowadzenie na Weyracha i de Tresckowa,sam trzymaÅ‚ siÄ™ w pobliżu giermka i branki. Psiakrew. mruknÄ…Å‚ Reynevan do jadÄ…cego obok Szarleja. Przecieżja muszÄ™ jÄ… uwolnić.A ten wyraznie powziÄ…Å‚ podejrzenia.Strzeże jej, a nascaÅ‚y czas obserwuje.Dlaczego? Może  odrzekÅ‚ cicho Szarlej, a Reynevan z przerażeniem zorientowaÅ‚siÄ™, że to wcale nie jest Szarlej. Może przyjrzaÅ‚ siÄ™ twojej twarzy? BÄ™dÄ…cejzwierciadÅ‚em tak uczuć, jak i zamiarów?Reynevan zaklÄ…Å‚ pod nosem.ByÅ‚o już ciemnawo, ale nie tylko szarówkÄ™ winiÅ‚za pomyÅ‚kÄ™.SiwowÅ‚osy czarodziej ewidentnie użyÅ‚ magii. Wydasz mnie?  spytaÅ‚ wprost. Nie wydam  odrzekÅ‚ po chwili magik. Ale gdybyÅ› chciaÅ‚ popeÅ‚nićgÅ‚upstwo, sam ciÄ™ powstrzymam.Wiesz, że zdoÅ‚am.Nie rób zatem gÅ‚upstw.A namiejscu siÄ™ zobaczy. Na jakim miejscu? Teraz moja kolej. SÅ‚ucham? Kolej na moje pytanie.Cóż to, nie znasz reguÅ‚ gry? Nie graliÅ›cie w tow uczelni? W quaestiones de quodlibet? ZapytaÅ‚eÅ› pierwszy.Kolej na mnie.Kimjest ten olbrzym, którego nazywacie Samsonem? Jest moim kompanem i druhem.ZresztÄ…, czemu sam go nie zapytasz? Uta-iwszy siÄ™ pod magicznym kamuflażem. PróbowaÅ‚em  przyznaÅ‚ bez skrÄ™powania czarodziej. Ale to ćwik.PrzejrzaÅ‚ kamuflaż z punktu.SkÄ…d wyÅ›cie go wytrzasnÄ™li? Z klasztoru benedyktynów.Ale, jeÅ›li to quodlibet, to teraz moja kolej.CosÅ‚awny Huon von Sagar robi w comitivie Buka von Krossig, Å›lÄ…skiego rycerzarabusia? SÅ‚yszaÅ‚eÅ› o mnie? Któż nie sÅ‚yszaÅ‚ o Huonie von Sagar? I o Matavermis, potężnym zaklÄ™-ciu, które latem roku tysiÄ…c czterysta dwunastego ocaliÅ‚o od szaraÅ„czy pola nadWezerÄ…. Nie byÅ‚o tej szaraÅ„czy aż tak znowu wiele  odrzekÅ‚ skromnie Huon.A co do twojego pytania.Cóż, zapewniam sobie wikt, opierunek i byt na jakimtakim poziomie.Kosztem, rzecz jasna, pewnych wyrzeczeÅ„ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •