X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poznałem ją.Na turnieju w Ziębi-cach gapiłeś się na nią jak cielę, pózniej to ona nas ostrzegła, że na Stolzu będąna ciebie dybać.Zakładam, że masz u niej więcej długów wdzięczności.Czy jużci ktoś prorokował, że zgubią cię kobiety? Czy też ja będę pierwszy? Szarleju. Nie trudz się  przerwał demeryt. Rozumiem.Dług wdzięczności plusafekt wielki, ergo znowu przyjdzie nadstawić karku, a Węgry wciąż dalej i dalej.Trudna rada.Proszę cię tylko o jedno: pomyśl, zanim zaczniesz czynić.Możeszmi to obiecać? Szarleju.Ja. Wiedziałem.Uważaj, milcz.Patrzą na nas.I poganiaj konia, poganiaj! Bocię nurt uniesie!* * *Pod wieczór dotarli do podnóża Reichensteinu, Gór Złotostockich, północ-no-zachodniego krańca granicznych pasm Rychlebów i Jesionika.W leżącej nadpłynącą z gór rzeczką Bystrą osadzie zamierzali popasać i posilić się, jednak tam-tejsi chłopi okazali się niegościnni  nie dali się ograbić.Zza broniącego wjazduzasieku w stronę raubritterów sypnęły się strzały, a zacięte oblicza uzbrojonychw widły i oksze kmieciów nie zachęcały do wymuszania gościnności.Kto wie,314 do czego doszłoby w zwykłej sytuacji, teraz jednak szwank i zmęczenie zrobiłyswoje.Pierwszy obrócił konia Tassilo de Tresckow, za nim pospieszył zapalczywyzwykle Rymbaba, zawrócił, nawet nie rzuciwszy w stronę wsi słowem brzydkim,Notker von Weyrach. Chamy przeklęte  dogonił ich Buko Krossig. Trzeba, jak czynił mójociec, przynajmniej raz na pięć lat burzyć im te budy, palić im to wszystko do gołejziemi.Inaczej bieszą się.Dostatek w głowach im przewraca.W pychę wbija.Chmurzyło się.Od wsi niosło dymem.Szczekały psy.* * * Przed nami Czarny Las  ostrzegł od czoła Buko. Trzymać się w kupie!Z tyłu nie zostawać! Na konie baczyć!Ostrzeżenie zostało potraktowane poważnie.Bo też i Czarny Las, gęsty, mokryi zamglony kompleks buków, cisów, olch i grabów, bardzo poważnie się prezento-wał.Tak poważnie, że aż ciarki chodziły po plecach.Czuło się od razu drzemiącegdzieś tam w gąszczu zło.Konie chrapały, rzucały łbami.I jakoś nie wzbudził sensacji zbielały szkielet leżący przy samym skraju drogi.Samson Miodek mruczał cicho.Nel mezzo del cammin di nostra vitami ritrovai per una selva oscura25ch� la diritta via era smarrita. Chodzi za mną  wyjaśnił, widząc spojrzenie Reynevana  ten Dante. I wyjątkowo pasuje  wzdrygnął się Szarlej. Milutki lasek, szkodagadać.Samemu tędy jechać.Po ciemku. Odradzam  rzekł, podjeżdżając, Huon von Sagar. Stanowczo odra-dzam.* * *Jechali w góry, pod coraz to większą stromiznę.Skończył się Czarny Las,skończyły bukowiny, pod kopytami zazgrzytał wapień i gnejs, zastukał bazalt.Nazboczach jarów wyrosły skałki o fantastycznych kształtach.Zapadał zmierzch,ciemniało szybko, a to przez chmury, kolejną czarną falą nadciągające od północy.315 Na wyrazny rozkaz Buka Hubercik przejął Nikolettę od Samsona.Nadto Bu-ko, jadący dotychczas na czele, zdał prowadzenie na Weyracha i de Tresckowa,sam trzymał się w pobliżu giermka i branki. Psiakrew. mruknął Reynevan do jadącego obok Szarleja. Przecieżja muszę ją uwolnić.A ten wyraznie powziął podejrzenia.Strzeże jej, a nascały czas obserwuje.Dlaczego? Może  odrzekł cicho Szarlej, a Reynevan z przerażeniem zorientowałsię, że to wcale nie jest Szarlej. Może przyjrzał się twojej twarzy? Będącejzwierciadłem tak uczuć, jak i zamiarów?Reynevan zaklął pod nosem.Było już ciemnawo, ale nie tylko szarówkę winiłza pomyłkę.Siwowłosy czarodziej ewidentnie użył magii. Wydasz mnie?  spytał wprost. Nie wydam  odrzekł po chwili magik. Ale gdybyś chciał popełnićgłupstwo, sam cię powstrzymam.Wiesz, że zdołam.Nie rób zatem głupstw.A namiejscu się zobaczy. Na jakim miejscu? Teraz moja kolej. Słucham? Kolej na moje pytanie.Cóż to, nie znasz reguł gry? Nie graliście w tow uczelni? W quaestiones de quodlibet? Zapytałeś pierwszy.Kolej na mnie.Kimjest ten olbrzym, którego nazywacie Samsonem? Jest moim kompanem i druhem.Zresztą, czemu sam go nie zapytasz? Uta-iwszy się pod magicznym kamuflażem. Próbowałem  przyznał bez skrępowania czarodziej. Ale to ćwik.Przejrzał kamuflaż z punktu.Skąd wyście go wytrzasnęli? Z klasztoru benedyktynów.Ale, jeśli to quodlibet, to teraz moja kolej.Cosławny Huon von Sagar robi w comitivie Buka von Krossig, śląskiego rycerzarabusia? Słyszałeś o mnie? Któż nie słyszał o Huonie von Sagar? I o Matavermis, potężnym zaklę-ciu, które latem roku tysiąc czterysta dwunastego ocaliło od szarańczy pola nadWezerą. Nie było tej szarańczy aż tak znowu wiele  odrzekł skromnie Huon.A co do twojego pytania.Cóż, zapewniam sobie wikt, opierunek i byt na jakimtakim poziomie.Kosztem, rzecz jasna, pewnych wyrzeczeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •