[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smok spożywał posiłki w dyskretnej odległości, żeby nie przeszkadzać czarodziejom, a po kolacji składał im krótką wizytę, zanim odchodził pełnić straż na posterunku.Ponieważ Kedrigern nie rzucał żadnych czarów, a w dodatku co rano wypijał kubek gorącego naparu z haemonii, wkrótce odzyskał siły i znowu był sobą.A będąc sobą zaczął oczywiście narzekać, że coraz krót­sze dni późnej jesieni musi spędzać na końskim grzbiecie, daleko od domu, mając w perspektywie kolejne obowiązki, zanim będzie mógł za­siąść wygodnie przy własnym kominku z kroniką albo dobrą księgą cza­rów, z karafką najlepszego wina Yosconu pod ręką i wiernym Ciapkiem gotowym spełniać jego życzenia.I nie tylko podróżował, ale podróżował w towarzystwie smoka.Owszem, Shanzie był bardzo miłym smokiem - grzecznym, uprzejmym, usłużnym, pracowitym i obowiązkowym - był jednak smokiem, i to przywiązanym do Księżniczki.Jak długo ten smok zostanie w naszym domu i jak to wpłynie na nasz tryb życia? – dumał ponuro Kedrigern.Ilu klientów Shanzie odstraszy? Jak się dogada z Ciapkiem? Czy sprowadzi inne smoki? Czy przytulny, zaciszny domek na Górze Cichego Gromu zmieni się w schronisko dla bezrobotnych smo­ków? Ajeśli powstanie takie zagrożenie, jak zmusić smoka do przepro­wadzki, nie tracąc mnóstwa magii i nie narażając się na spalenie? Fatal­na sytuacja, coraz gorzej to wygląda, a wszystko przez podróże.Podróże nigdy nikomu nie przyniosły nic dobrego.Popatrzcie na Odyseusza.Przypomnijcie sobie Starego Marynarza.Z podróżowania wynikają jedy­nie niewygody, zamieszanie i denerwujące komplikacje życiowe.-Jesteś dzisiaj bardzo zamyślony - zagadnęła go Księżniczka, kiedy milczał przez długą chwilę.- Myślę o domu, moja droga.Zastanawiam się, kiedy wreszcie wrócimy.- Zawsze myślisz o domu.Wyjazdy dobrze ci robią - oświadczy­ła.Burknął coś niechętnie w odpowiedzi, a ona mówiła dalej: - To najlepsza pora roku do podróżowania.Tylko powąchaj powietrze!Czarodziej pociągnął nosem i zrobił kwaśną minę.- Wilgotne.Straszna wilgoć.-1 spójrz na te liście! - wykrzyknęła, szerokim gestem wskazu­jąc gałęzie nad głową i las wokół drogi.- Widziałeś kiedyś takie ko­lory? Czy nie są wspaniałe?- Umierające liście - powiedział ze smutkiem.- Nie marudź.Głowa do góry.Powietrze jest świeże i orzeźwia­jące.- Przemarzłem do kości.Chciałbym się rozgrzać przy ogniu.pod dachem, przy kominku, w miękkim, wygodnym fotelu.- Rozgrzejesz się, kiedy dojedziemy do domu Zorilona.- Kiedy? Już dawno powinniśmy dojechać.-Shanzie poleciał go poszukać.Zawiadomi nas, jak tylko.o, właśnie wraca! - zawołała Księżniczka machając do smoka, którego zobaczyła przez lukę w gęstym sklepieniu lasu.- On chyba nas nie widzi.Wylecę mu na spotkanie.- Bądź ostrożna, moja droga.Nie zbliżaj się za bardzo.Jedno machnięcie smoczego skrzydła i spadniesz na ziemię.- Shanzie nigdy mnie nie skrzywdzi.- Nie naumyślnie, ale smoki bywają niezdarne.Pamiętaj, że on wciąż jest nowicjuszem.- Będę ostrożna - obiecała Księżniczka.Lekko wzleciała z sio­dła, wyminęła gałęzie i wzbiła się w czyste niebo.Kedrigern odprowadzał ją wzrokiem i uśmiechał się wesoło, kie­dy do niego machała.Nabrała znacznej wprawy w lataniu.I szybko opanowała sztukę czarodziejską.Owszem, w zamku Luizy miała spo­ro szczęścia, ale zrobiła wszystko, co trzeba, kierując się wyłącznie instynktem.Ostatecznie czym jest szczęście, jeśli nie udanym połą­czeniem instynktu i okazji? Każdy może się znaleźć we właściwym miejscu o właściwej porze, ale tylko nieliczni potrafią to wyczuć i wy­korzystać szansę.Kedrigern pozwolił sobie na chwilę dumy z Księżniczki i jej osią­gnięć, a potem powrócił do ponurych rozmyślań o niewygodach podróży.Ledwie zdążył przybrać naburmuszoną minę, kiedy Księż­niczka śmignęła obok niego z wesołym śmiechem i zgrabnie wylą­dowała na siodle.Wiadomości, które przyniosła, poprawiły czaro­dziejowi humor.- Shanzie wypatrzył chatę Zorilona.Dojedziemy tam przed nocą.Jeszcze dziś wieczorem dostaniesz swój wygodny fotel i ogień na kominku - oznajmiła.-I łóżko do spania - zawołał uszczęśliwiony czarodziej.Potem twarz mu się wydłużyła i dodał ściszonym głosem: -I kolejne bajki Zorilona.- Może wykorzystał nasze krytyczne uwagi - podsunęła Księż­niczka.- Mam wielką nadzieję.Obiecałem Dyraxowi, że stworzę o nim legendę i zapewnię mu nieśmiertelność.Jeśli Zorilon nie nauczył się opo­wiadać bajek, obawiam się, że Dyrax nie osiągnie nieśmiertelności.- To nie twoja wina, Keddie.- Nie, chyba nie - mruknął czarodziej w zamyśleniu.Przejechał kawałek drogi, po czym nagle odwrócił się do Księżniczki.- Czy Shanzie przeleciał nad chatą? Czy się pokazał?- Nie.Powiedział mi, że bardzo się starał nie rzucać w oczy.Pa­miętał, jak zareagowali na niego ludzie w zamku Luizy.Kedrigern kiwnął głową i wydał ciche, świszczące westchnienie ulgi.- To dobrze.Chyba najlepiej, żeby Shanzie się nie ujawniał, dopóki odpowiednio nie przygotujemy Zorilona.Księżniczka wyglądała na zaskoczoną.- Kto jak kto, ale Zorilon chyba zechce zobaczyć prawdziwego smoka?- Tak, ale nie z zaskoczenia.Księżniczka przez chwilę rozważała ten argument, po czym kiw­nęła głową.- Masz rację.Powiem mu, żeby się schował, dopóki go nie za­wołamy.Przezorność Kedrigerna okazała się usprawiedliwiona.Zorilon, ciężko sponiewierany przez Rokkmunda i jego ludzi, nie był w od­powiednim nastroju do niespodziewanego spotkania ze smokiem.- To było paskudne przeżycie - opowiadał, kiedy grzali się przy ogniu.- Ten wielki facet, który nazywał siebie Rycerzem Pustej Po­chwy, ciągle mi groził, a jego ludzie szturchali mnie, obrzucali wy­zwiskami i przewracali meble, tylko żeby się dowiedzieć, dokąd po­jechaliście z tym zaczarowanym mieczem.Nie kazaliście mi docho­wać tajemnicy, więc im powiedziałem, ale oni dalej wrzeszczeli, okła­dali mnie pięściami i rozbijali krzesła.- Tego rodzaju osobnicy zawsze myślą, że tak trzeba.Ale nie zrobili ci krzywdy? - zapytał Kedrigern.- Tylko kilka siniaków.Nic poważnego.I zdobyłem trochę cie­kawego materiału.Sporo się dowiedziałem o rycerzach renegatach.- Więc ciągle piszesz bajki? - zagadnęła Księżniczka.- O tak, pani.Od waszego wyjazdu pracowałem bez przerwy nad poprawkami.tylko raz przeszkodzili mi Rokkmund i jego lu­dzie.Wasze uwagi bardzo mi pomogły.Ukończyłem prawie dwieście bajek i wszystkie są dobre [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •