[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Cieszę się, że zaszczycasz Miasto Alizon swoją obecnością.Przez tyle lat byliśmy pozbawieni twoich rad i bardzo nam ich bylo brak.Często myślałem, jak wielki wkład mógłbyś wnieść do realizacji interesów Alizonu.Teraz zaś łaskawie zapraszasz mnie do siebie.Z radością przybędę we wskazane przez Ciebie miejsce, o wyznaczonej porze, jedynie w towarzystwie Gratcha i minimalnej liczby strażników.Twoja sugestia naprawdę mnie zainteresowała.Śmiem ufać, że to spotkanie okaże się korzystne dla obu naszych Linii.Zechciej, proszę, przekazać moje serdeczne pozdrowienia Kasarianowi, którego lojalną służbę od dawna podziwiałem.Niecierpliwie czekam wyznaczonej godziny.Gurborian.— Kasarian urwał, a potem wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.— Morew zasłużył na wielki medal, który mógłby zawiesić na swym łańcuchu barona — dodał.— Nasza zdobycz złapała się na zręcznie sformułowaną przynętę.Trzeba wszystko przygotować na to spotkanie.Tymczasem Bodrik zaczął nalegać, by pozwolono mu wstać.Wyglądało na to, że przyszedł już do siebie po krwawym pojedynku.— Wolkorze — rzekł Kasarian — możesz wrócić do psiarni.Powiedz ochmistrzowi, żeby dał ci butelkę krwistego wina.Wolkor, uśmiechając się od ucha do ucha, skinął głową i z entuzjazmem klepnął oznakę swego Domu.Gdy zamknął za sobą drzwi, Kasarian odwrócił się do Bodrika i Gennarda:— Dziś o północy będziemy gościć barona Gurboriana — oznajmił im.— Mój zacny baron i ja rozpoczniemy naradę w zielonej sali audiencyjnej.Ponieważ ma to być sekretne spotkanie, będzie im towarzyszyło tylko kilku gwardzistów.Bodriku, czy jesteś w stanie służyć mi jako mój fechtmistrz?Demonstrując polepszenie swego stanu zdrowia, Bodrik zacisnął, a potem rozwarł prawą dłoń i energicznie nakreślił w powietrzu zamaszysty gest szermierza.— Tak, panie — zapewnił.— Wyborowy oddział Kervonelu da sobie radę z każdym repturiańskim sługusem.— Dopilnuj tego — rozkazał Kasarian.— Możliwe, że dojdzie do… hm, nieporozumienia między stronami.Twoi wyborowi żołnierze załatwią gwardzistów Gurboriana.Mój gość i ja zajmiemy się Gurborianem i Gratchem.— Czy mam przynieść ze zbrojowni miecz twego rodzica, panie? — spytał Gennard.— Tak, zabierz go do sali audiencyjnej — odparł Kasarian — również poczęstunek — jadło i trunki dla całej czwórki.My zjemy tutaj lekką kolację.Przyniesiesz ją nam, zanim zajmiesz się przygotowaniem zielonej komnaty.Niedługo po odejściu Bodrika Gennard, jak mu rozkazano, przyniósł kilka tac z alizońskimi potrawami.Zamierzał znowu nam usługiwać, ale Kasarian ponownie polecił mu „zająć się ważniejszymi sprawami na dole”.Młody baron zamknął za nim drzwi i zwrócił się do mnie ze słowami:— Wszystko by się wydało, gdyby Gennard zobaczył cię jedzącą.Zdradzają cię zęby, są inne niż nasze.Dlatego musisz uważać, żeby ich nie pokazywać podczas rozmowy z Gurborianem i Gratchem.Dobrze się stało, że zimnica, na którą jakoby cierpi Volorian, uniemożliwi ci spożycie przygotowanych potraw.Przełknęłam z trudem jeszcze jeden kęs, przysięgając sobie w duchu, że nie otworzę ust podczas całego spotkania o północy.Wreszcie Kasarian zaprowadził mnie na dół do sporej sieni.Zatrzymał się przed wysokimi podwójnymi drzwiami, prowadzącymi do obszernej komnaty zawieszonej jaskrawoczerwonymi gobelinami, połyskującymi od tkanych złotą nicią wzorów.Ustawione na podwyższeniach trzy wielkie żelazne kaganki dawały dodatkowe światło, uzupełniając blask świec płonących na szerokim stole pośrodku komnaty.Gennard postawił tacę z obfitym zimnym posiłkiem na podłużnym, wysokim stoliku pod ścianą.Na stole narad umieścił też ukryty w ozdobnej pochwie miecz o srebrnej rękojeści.Kasarian natychmiast pochwycił ów brzeszczot, wyciągnął go lewą ręką i wykonał błyskawicznie kilka udawanych pchnięć i parad.Tak jak podejrzewałam, bardzo biegle władał tą bronią.Najwidoczniej zadowolony, schował miecz do pochwy, a potem uważnie przyjrzał się gobelinom.Pionowe fałdy tkaniny za jednym z wielkich rzeźbionych krzeseł zasłaniały wąską niszę w kamiennej ścianie.Młody baron ukrył swój miecz w tej szczelinie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]