[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden dzień był jak drugi wszystkie takiesame.Usiadł na posłaniu. Zwiatło! Zielonkawy brzask. Duże światło!Rozwidniało się coraz szybciej.Sprzęty zaczęły już rzucać cienie.Wstał, narzuciłranny płaszcz z puszystego materiału, który łaskotał przyjemnie nagie barki, i przetrząsnąłkieszenie ubrania.Znalazł kartkę, wyprostował ją i poszedł dc pracowni. Cyrkle, krzywki, grafiony, mikrometry!Błyszczące przedmioty wynurzyły się z irysowej przesłony stołu.Przejął go chłód,kiedy oparł się nagim brzuchem o jego krawędz.Rozpiął kalkę, zaczął kreślić bezpośpiechu, z największą uwagą.Zauważył, że ostrze trzymanego cyrkla drży.Czekał bez ruchu, aż drżenie ustanie, dopiero wtedy wbił ostrze w papier.Nanosił pomiary na kalkę, nastawiał mikrometr ze szkłem powiększającym w oku, jakzegarmistrz.Nakrył jednym arkuszem kalki drugi, skontrolował dokładna robota.Odetchnął zzadowoleniem i przystąpił do ostatniego zadania naniósł współrzędne na główną mapęgwiazd.Czarna krzywa była pod szkłem powiększającym grubym pasmem skrzepłegotuszu.Wyznaczony punkt wychylał się poza szlak zaplanowany o ułamek milimetra.Niecomniej niż wypadło mu przedtem.Mniej niż grubość włosa.Czyli sto piętnaście, stodwadzieścia milionów kilometrów.Takie odchylenie było właściwie w granicach błędu.Nie wiedział dalej nic.Odchylenie mogło leżeć po wewnętrznej albo po zewnętrznejkrzywiznie zataczanego łuku.Gdyby znajdowało się wewnątrz niego poszedłby spać.Odchylenie na zewnątrz oznaczało mogło oznaczać powolne prostowanie się krzywej.Było zewnętrzne.Automaty twierdziły, że żadnego odchylenia nie ma.Towarzysz podróży? Czy nudzisz się ze mną? Nie. Nigdy? Nigdy. Dziękuję ci.Wstał.Ruszył do drzwi. Za pięć miesięcy zacznie się powrót. Tak.Czy chciałbyś, żeby& Co? Nie, nic.Co oznaczało to przemilczenie i te słowa? Sto milionów kilometrów? Nigdy, nigdy nie nudzisz się ze mną? Nie. Dziękuję ci.Szedł przed siebie jak ślepiec.Automaty oszukiwały? Wszystkie? Główny mózgsterowni, zespoły astrodezyjne, optyczna kontrola, dziobowy rozrząd jonomotorów?Drzwi otwierały się przed nim bezszelestnie i równie bezszelestnie zamykały.Stałprzed sterownią, o trzy kroki.Gdyby podszedł bliżej, otworzyłyby się i zobaczyłby szerokiew ciemności, zielone oczy tamtego.Zawrócił.W połowie korytarza wznosił się lejowatymankiet plastikowej obudowy szybu.Zjechał w dół połowę obrotu spirali.Ostatni raz był tu przed miesiącem.Sala duplikatów, agregatów zastępczych.Nie ta.Następne drzwi. Zwiatło!Pionowe luminifory świeciły złotawo jak rozsłonecznione obłoki.Minął rzędy aparatów, stoły, półki, stanął przed ścianą.Plan okrętu.Ogromna, szklista wypukłorzezba przekrój w skali jeden do pięćset.Poszukał jego tabliczki nastawczej, nacisnął guzik pod słowem Sieć.Wszystkie siłowe i informacyjne obwody statku zajarzyły się wodnistym karminem.Odnalazł sterownię.Rubinowym pajączkiem z zielonymi kropkami oczek żarzył siętowarzysz podróży.Dochodziły do niego wiązki pałających różem nitek.Wszystkieprzewody, kable, agregaty dawały mu odnogi.Wszystkie.Wiedział o tym, ale chciał to zobaczyć.Towarzysz podróży niezawodny miał przeprowadzać okresowe kontrole.Czyoznaczało to, że mógł wpływać na pomiary na ich wyniki?Odruchowo odwrócił się. Informator!Zielony sygnał, zamknięty w gruszkowatej kropli szkła, zapłonął na przeciwległejścianie. Czy sterownia daje sprzężenia zwrotne?& Urwał.To był nawyk, spowodowany przyzwyczajeniem do pogotowia usług, jakie gootaczało.Jeżeli obwody, dochodzące do żelaznej skrzyni, były zwrotne nie mógł korzystaćz informatora.Z żadnego automatu.Każdy go zdradzi.Musi działać sam.Informator zabrzęczał, sygnalizując, że pytanie nie zostało sformułowane w sposóbwystarczający.Zielone światełko mrugało do niego. Nie, nic powiedział i wyszedł.Gdzie mogły być plany szczegółowe? Jeżeli nie było ich w bibliotece& Były.Dwieście dwanaście tomów in quarto techniczna dokumentacja statku.Nie. Zarysdokumentacji.Szczegóły dalsze na ferromagnetycznych wstęgach, we wzorcowni, podpokładem pod pieczą automatów.Kopał się w ciężkich tomiskach dwie godziny, nim odnalazł dane dotyczące połączeń,o które mu szło.Były zwrotne.Towarzysz podróży mógł zmieniać wyniki.Mógł je przeinaczać.Fałszować.Siedział na zwale ksiąg, odczytując bezmyślnie raz jeszcze stronę, którą przeczytał jużpięciokrotnie.Rozwarł palce.Z ciężkim szumem książka zesunęła się na podłogę, zawadziłarogiem o stos innych, zawachlowała leniwie otwartymi kartkami.Zerwał się z podłogi.Z rozkoszą zacisnął szczęki.%7łelazna skrzynia!Szedł korytarzem, stopy zagłębiały się w gąbczasty dywan.O trzy kroki przeddrzwiami stanął.Zawrócił i raz jeszcze zjechał spiralą w dół.Duplikatornia: największa możliwa ilość narzędzi i części zapasowych w najmniejszejprzestrzeni.Między pojemnikami, podobnymi do kas pancernych, segregatorami, skośnymi,wielopłaszczyznowymi półkami ledwo wąskie przesmyki przejść.Szukał niecierpliwie,odrzucając niepotrzebne narzędzia, aż na samym dnie wprost w rękę wpadła muwyświechtana, twarda rękojeść młota.7 Czy jest ci coś? Tak.Gwiazdy.O co chodzi? Nie możesz usiedzieć.Chodzisz.Wciąż zaglądasz w ekran, nigdy tak w niego niepatrzyłeś. Jak? Jakbyś czegoś szukał. Zdaje ci się. Możliwe.Milczenie. Nie chcesz rozmawiać? O czym? Wybierz temat, jaki chcesz. Nie.Ty wybierz temat.Przecież także masz swoje chcenia, niechcenia.Prawda? Ja mam? Ty.Dlaczego nie odpowiadasz? Mówisz to tak& Jak? O co chodzi? Jesteś zdenerwowany.Czym? Już nie jestem.Możemy rozmawiać.O czym myślisz, kiedy jesteś sam? Pytałeś mnie już o to. Ale może odpowiesz mi coś innego niż tamtym razem. Chcesz usłyszeć coś innego? Chcę.No? Milczenie. Czemu nic nie mówisz? Wolałbym& Co? Może innym razem. Nie, teraz.Ja& Zależy ci na tym? Tak. Dobrze.Ale usiądz. Tu? Tak, ale odwróć fotel. Mam patrzeć w ścianę? Gdziekolwiek chcesz& Słucham.Milczenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]